środa, 27 stycznia 2016

Szkoła

   Mam tragiczne wieści. W szkole mam coraz więcej zajęć, sprawdzianów i różnych występów, czy lektur, więc prawdopodobnie aż do ferii czyli 15 lutego nie dodam nic. Bardzo mi przykro, ale zwyczajnie nie nadążam. :(

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 28: Nadzieja

   Obudziła się w izbie chorych. Czuła się tak, jakby coś wyssało z niej wszystkie siły. Mimo na pewno długiego ,,odpoczynku" była niezwykle senna. Patrzyła się chwilę w sufit i myślała o tym, co się stało. Ocknęła się jednak po paru sekundach, kiedy ktoś chwycił ją za rękę. Była pewna, że to był Jonathan. Odwróciła głowę ostrożnie i powoli. Jej przypuszczenia okazały się mylne, ponieważ koło niej siedział Jace, a nie jej brat. Jej serce zaczęło bić szybciej. Patrzyła się na niego nie mogąc nic powiedzieć. Jace patrzył na nią czule, mocniej ściskając jej dłoń. Po chwili przybliżył ją do ust i pocałował, następnie gładząc ją kciukiem. Clary wiedziała, że szykuje się poważna rozmowa. Wiedziała, że nie jest na nią jeszcze przygotowana.

-Clary, jak się czujesz? - Padło pierwsze pytanie.

-Ymmm nie najgorzej - odpowiedziała schrypnięta.

Jace od razu podał jej kubek wody stojący na szafce obok. Dziewczyna wypiła go duszkiem i odstawiła na miejsce. Czekała na ciąg dalszy przesłuchania, bo wiedziała, że tym razem chłopak nie odpuści. Miała z resztą rację.

-Proszę powiedz mi co się stało - błagał.

-Jace, naprawdę bym chciała, ale nie mogę. Uwierz mi.

-Dlaczego mi nie możesz powiedzieć? Nie rozumiesz, że ja umieram ze strachu o ciebie? Zależy mi na tobie, jak na nikim innym - oświadczył.

Clary zdziwiło to wyznanie. Szczerze to nie sądziła, że uczucia Jace' a do niej są w jakimkolwiek stopniu prawdziwe. Uwodził on już wiele naiwnych dziewczyn. Nie chciała być jedną z nich. Mimo wszystko coś podpowiadało jej, że jemu naprawdę na niej zależy. Gdyby tylko miała pewność, że nic mu się nie stanie od razu by mu wszystko wyznała. Bo bardzo tego swoją drogą chciała. Niestety w takiej sytuacji, w jakiej jest obecnie nie mogła nic zrobić.

-Po prostu nie możesz wiedzieć, bo wtedy będzie dla wszystkich to bardzo złe. Wiem, że to marne wyjaśnienie i nawet nie przypuszczasz o co mi chodzi, ale nie mogę ci więcej powiedzieć. Nie chcę na darmo ryzykować.

Herondale wyraźnie się wahał. Z jednej strony chciał wiedzieć, co się stało, a z drugiej nie chciał przygnębiać Clary.

-Bardzo chciałbym wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, ale dam sobie spokój - powiedział w końcu. - Bardziej mnie obchodzi twoje samopoczucie niż takie coś. Po prostu teraz zwiążę się z tobą sznurem i nie będę odstępował na krok.

Ostatnie zdanie powiedział żartobliwie. Clary cichutko zachichotała. Chłopak stwierdził, że uwielbia jej śmiech. Podobnie, jak i wiele innych rzeczy w tej rudowłosej i niskiej dziewczynie. Zakochał się po uszy. Jeszcze nigdy nie odczuwał czegoś tak mocno. Dopiero teraz czuł się szczęśliwy, przy niej, wiedząc, że jest bezpieczna i w dobrym nastroju. Postanowił sobie, że nie zawiedzie jej. Bez względu na wszystko. Będzie jej pomagał w każdej sytuacji. Będzie ją chronił przed złem tego okropnego świata. Razem pokonają Valentina i odzyskają jej matkę. Właśnie, o mało nie zapomniał o dobrych nowinach.

-Clary muszę ci coś natychmiast powiedzieć! Sądzę, że się ucieszysz - powiedział z entuzjazmem.

-No to na co czekasz? Mów. - Pospieszała go.

-Dokładnie dzień temu, zaraz po tym, jak cię tu przynieśliśmy zadzwonił do nas Luke i powiedział, że wie, gdzie jest twoja matka i wraz z nią Valentine.

Dziewczynę tak pobudziła do działania ta informacja, że aż zerwała się z łóżka, ale prawie natychmiast usiadła czując dotkliwy ból pleców. Jace zrywał się już z miejsca, aby złapać Clary, jednak widząc, że sama sobie poradziła z powrotem usiadł na krześle.

-No to na co czekamy?! Trzeba ją ratować i zlikwidować Valentina.

-Clary spokojnie. To nie takie łatwe, jak się wydaje. Musimy mieć przede wszystkim plan, a tego właśnie nam brakuje.

Clary wyraźnie to przybiło, ale dalej była pełna nadziei na odzyskanie mamy.

-Umm, Jace ... - zaczęła niepewnie.

-Tak?

-Chciałabym wrócić do pokoju, a wszystko mnie boli i nie mam siły. Czy mógłbyś mnie tam zanieść? - spytała nieśmiało.

-No jasne. Sam miałem to proponować - powiedział i wziął dziewczynę delikatnie na ręce.

Musiał niezwykle uważać, gdyż całe plecy miała poorane, jakby ktoś ją ciął nożem. Niepokoiło go to, ale obiecał sobie, że jeśli Clary nie chce nic mówić to da sobie z tym spokój. Słyszał co jakiś czas cichy syk. Wiedział, że ją boli, ale nie mógł nic poradzić. Z każdą oznaką bólu, jaką starała się ukryć, czuł jakby ktoś wbijał mu igły w serce. Jak najszybciej chciał położyć rudowłosą na miękkiej pościeli i utulić do snu. Nawet nie wiedział od kiedy zrobił się taki miły i czuły. Stwierdził, że powoli zaczyna się przełamywać. Fascynowało go to, a jednocześnie przerażało. Drzwi pokoju otworzył porządnym kopniakiem. Podszedł szybko do świeżo pościelonego łóżka i położył na nim delikatnie dziewczynę. Następnie przykrył ją kołdrą i zgasił lampkę nocną, życząc dobrej nocy. Tuż przy drzwiach usłyszał jeszcze głos Clary proszący, aby na chwilę się wrócił. Zrobił to bez żadnego słowa sprzeciwu.

-Dziękuję - powiedziała uśmiechając się.

W tym nikłym świetle zauważył tą lekką podkówkę na jej twarzy, ale dzięki runom udało mu się to. Również się uśmiechnął. Przysiadł na brzegu łóżka. Clary podniosła się do pozycji półleżącej. Chłopak wyciągnął prawą rękę i dotknął dłonią jej policzka. Dziewczyna wtuliła w jego dłoń twarz zamykając oczy. Jace nachylił się do niej tak, że ich nosy dzieliły zaledwie centymetry. Oddechy obojga stały się cięższe.

-Kocham cię, Clary. Pamiętaj o tym, proszę - powiedział szeptem i szybko wybiegł z pokoju.

Stało się to tak błyskawicznie, że Clary chwilowo nie wiedziała co się dzieje. Czuła się tak, jakby jej twarz płonęła. Kompletnie zapomniała o bólu pleców. Położyła się ponownie, ręce zakładając na kark. Patrzyła w sufit myśląc. Osiemdziesiąt procent myśli zajmował jej Jace i to, co się niedawno stało. Pomyślała, że w sumie chciałaby, żeby coś między nimi zaszło. Chciałaby, żeby był tylko jej. Pozostałą cześć jej myśli zajmowała informacja o jej mamie. Demon i sytuacje z nim związane przeszły na dalszy plan. Chciała jak najszybciej odzyskać mamę. Nie mogła znieść tego czekania. W tamtym momencie dodatkowo przypomniało jej się ostatnie spotkanie z Simonem. Nawet nie wiedziała ile minęło od czasu, kiedy ostatni raz go widziała. Zamierzała się z nim spotkać w najbliższym czasie. Został jeszcze Luke. Za nim też tęskniła. Wiedziała już, że jest wilkołakiem, ale jakoś specjalnie jej to nie przeszkadzało. Przez to jej ,,nowe" życie nawet nie miała czasu, aby myśleć o bliskich jej osobach, kiedy jeszcze była tylko zwykłym człowiekiem, jak jej się zdawało. Próbowała zasnąć, ale natłok myśli jej to uniemożliwiał. Poszła powolnym krokiem do łazienki. Przy każdym ruchu plecy dawały o sobie znać. Ostrożnie zdjęła ubranie z siebie, żeby zobaczyć tą ranę na plecach. ,,Rana" okazała się dość głębokimi cięciami, jakby nożem. Pewnie jedna z jej ofiar miała coś ostrego i próbowała się bronić. Przejechała delikatnie po ledwo zaschniętych szramach. Wiedziała już, że to pamiątka na całe życie. O ile jeszcze pożyje, bo nie wiedziała. Nie miała pojęcia czy demon nie zabije jej w każdej chwili lub nie wytrzymując sama nie odbierze sobie życia. Zakładając z powrotem ubrania przypomniała sobie słowa matki, które powiedziała jej dawno dawno temu. ,,Życie potrafi być okrutne Clary, ale nie możesz się poddać i utracić nadziei. Nadzieja to jedyne co mamy". Postanowiła się trzymać tej myśli i mieć nadzieję. Nadzieję na wiele rzeczy. Przede wszystkim nadzieję na powrót Jocelyn i lepsze jutro. Z takimi myślami położyła się spać i zapadła w głęboki spokojny sen. Śniła o wysokim, aroganckim blondynie, z którym bierze ślub, o mamie, która się do niej uśmiecha i mówi, że wszystko się skończyło i będzie już tylko lepiej. Śniła o nadziei na świat, w którym nieszczęścia występują w absolutnym minimum. Przez całą noc na jej twarzy widniał lekki i radosny uśmiech.



---------------------------------------------------------------------------------------------------------


Czyli jednak poniedziałek. Jejku ta okrutna szkoła. Nie dadzą ludziom spokoju. Nie wiem jak to będzie z rozdziałami. Mam codziennie jakieś sprawdziany :(
Jeśli rozdziały będą rzadko, na feriach postaram się poprawić częstość dodawania, jakość i długość.
Przepraszam za błędy, jeśli są i jeśli rozdział jest nudny.


Pozdrawiam Was serdecznie ♥

piątek, 22 stycznia 2016

LBA


Ogromnie dziękuję  Veronica Hunter za tą nominację. Na prawdę miło mi, że tyle ze mną wytrwałaś i to czytasz. Sama masz genialne blogi i cię podziwiam :D  :*

 Pytania od Veronica Hunter: 
1. Twój ulubiony aktor/ka?

 Jason Statham ♥
2. Twój ulubiony kolor?
zielony i czarny <3 
3. Wierzysz w reinkarnacje?
Myślę, że raczej nie. Bardziej przychylam się ku wersji, że jest niebo i piekło ;) 
4. Co sądzisz o obrazach olejnych?
 Sądzę, że są naprawdę genialne. Sama chciałabym umieć malować takie cuda *O* 

5. Czy kiedy zapamiętasz swój sen, to sprawdzasz czasami jego znaczenie/a w internecie?
Hmm w internecie nie, ale w senniku czasami, ale najczęściej to opowiadam go innym :D 
6. Co cię zainspirowało do założenia bloga?
Seria Dary Anioła i inne blogi. Postanowiłam spróbować. 
7. Jak byś ocenił/a mój blog w skali od 1-10?
Nieskończoność heh. Nie no, a tak na poważnie to uważam, że świetnie piszesz i masz do tego talent. <3 

8. Twoja ulubiona pora roku?
Sądzę, że to będzie lato. 
9. Ile książek znajduje się w twojej biblioteczce (możesz wstawić zdjęcie, jeśli chcesz)?
Zdjęcia mi się trochę nie chce już robić. Około 60 ;) 

10. Bez jakiego napoju nie mogłabyś żyć?
Myślę, że robione ze świeżych owoców koktajle. Uwielbiam je :3 
11. Smak miętowy czy truskawkowy?
Zależy co to by było. Ale myślę, że i tak truskawkowy. ;)  






Przepraszam, ale nikogo nie nominuję :'( 

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział

   Moi drodzy oświadczam Wam, że mam ostatnio nieźle napiętą sprawę w szkole. Także rozdział może pojawić się aż w niedzielę albo nawet w poniedziałek. Postaram się go dodać w miarę szybko, ale nie wiem jak to będzie. Przepraszam, że będziecie musieli tyle czekać. :(

wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 27: Rzeźnik

   Po około godzinie uspokajania Clary, zasnęła. Jonathan delikatnie położył ją na swoim łóżku i przykrył kołdrą. Postanowił pójść do kuchni i przynieść jej obiad do pokoju, bo wiedział, że nie będzie chciała z nikim rozmawiać. Czuł się obco w Instytucie. Każdy krzywo na niego patrzył. Jedynym oparciem była jego siostra. Niska, ruda, piegowata dziewczyna o niezwykłym charakterze. Podczas drogi do kuchni myślał przede wszystkim o tym, co się mogło stać w nocy. Musiało to być coś bardzo poważnego i strasznego. Tylko co? Nie umiał odpowiedzieć sobie na to pytanie. Gdy doszedł do kuchni i otworzył drzwi wszystkie rozmowy od razu ucichły. Każdy patrzył się prosto na chłopaka, który podszedł sztywno do blatu i się o niego oparł. Atmosfera była taka gęsta, że można ją było kroić nożem. Jonathan w końcu odetchnął i powiedział:

-Dalibyście mi coś do jedzenia? Chciałbym zanieść coś Clary.

Jace popatrzył się na niego podejrzliwie.

-A czemu akurat ty? - spytał z jadem w głosie.

-Hmmm... pomyślmy, może dlatego, że jestem jej bratem? - odparł ironicznie Morgenstern.

-To nie oznacza, że inni nie mogą z nią rozmawiać i przebywać! - warknął blondyn.

,,Co z tym gościem jest nie tak?" pomyślał Jonathan. Nie chciał rozpoczynać drugiej kłótni, dlatego postanowił odpuścić.

-Dobra koleś nie spinaj się tak. Jeśli tak ci na tym zależy, to ty jej zanieś coś do jedzenia. - Mówiąc to uniósł ręce w geście poddania, arogancja jednak nie znikała z jego głosu.

Herondale był na skraju wytrzymałości. Ze złością przygotował posiłek i udał się do pokoju Clary. Jonathan wyszedł zaraz za nim. W milczeniu pokonywali kolejne odcinki drogi. Jace miał już wchodzić do pokoju dziewczyny, ale Jonathan go powstrzymał. Blondyn wyrwał mu się poirytowany i wszedł do środka. Nie znajdując rudowłosej w pokoju, odwrócił się do jej brata gotowy do bójki.

-Gdzie ona jest?! Co jej zrobiłeś?! - krzyczał.

Równie zirytowany już dziecinnym zachowaniem Jace' a, Jonathan zanim tamten znowu zacząłby coś krzyczeć, zatkał mu buzię ręką.

-Ej koleś, spokojnie. Po co te nerwy? Clary zapewne jest jeszcze w moim pokoju. Przyszła tam z rana, w sumie nawet nie wiem po co.

Tymi słowami Jace się lekko uspokoił i wyszedł bez słowa, kierując się do pokoju tym razem Jonathana. Nie pukając wszedł cicho do środka, obawiając się, że obudzi dziewczynę. Jednak Clary już nie spała, kucała i zbierała porozrzucane wszędzie ubrania brata. Nie zauważyła, że chłopcy weszli do pokoju. Dalej robiła swoje.

-Clary nie wiem, czy chcesz mnie widzieć, ale przyniosłem ci jedzenie - powiedział szybko Jace.

Przestraszona i zaskoczona dziewczyna pisnęła i upadła na tyłek upuszczając ubrania, które spadły jej na głowę. Obaj chłopcy zaczęli się śmiać. Clary tymczasem wstała i zrzuciła z siebie ubrania. Podeszła do nich i obydwóm dała z liścia.

-Za co to było? - powiedzieli jednocześnie. Od razu popatrzyli na siebie podejrzliwie.

-Moglibyście mi chociaż pomóc, a nie się śmiać - odrzekła dziewczyna.

-Dobra już nie bądź zła. Tu masz jedzenie. - Jace wskazał na tacę. - Ale wcześniej chciałbym z tobą porozmawiać, tak jak obiecałaś.

Clary popatrzyła na niego. Zauważył dziwny błysk w jej oczach. Nie zwrócił jednak na to większej uwagi. Po chwili namysłu kiwnęła powoli głową. Siedli razem na łóżku Jonathana, a właściciel pokoju stał przy drzwiach nie wiedząc, co ze sobą zrobić. W tamtym momencie popatrzył się na niego wymownie blondyn.

-Mógłbyś? - spytał.

Chłopak już miał coś powiedzieć, ale gdy siostra popatrzyła na niego błagalnie, zmienił zdanie. Wyszedł posłusznie z pokoju i usiadł na podłodze, opierając się o ścianę. Czekało go trochę czekania. Tymczasem w jego pokoju rozmowę zaczęła Clary.

-Dobrze, więc pytaj. Co chcesz dokładnie wiedzieć?

-Najlepiej to wszystko. Ale najbardziej mnie ciekawi, jak cię tam traktowano. Valentine dawał ci jeść? Miałaś własny pokój? Znalazłaś matkę? 


Dziewczyna spojrzała na niego spanikowana.

-Czekaj, czekaj. Chcesz powiedzieć, że mamy tutaj nie ma?! - przerwała jego lawinę pytań.

-Ymm no nie. Myśleliśmy, że jej tam nie było. Clary teraz się tym nie przejmuj. Znajdziemy ją. Będzie cała i zdrowa. Opowiedz mi proszę co tam przeżyłaś.

Szczerze nie chciała o tym rozmawiać. No, ale mu obiecała, a obietnic dotrzymuje. Wzięła głęboki oddech dla uspokojenia.

-Nie ma w sumie co opowiadać. Pokój miałam, jeść mi dawano, traktowano mnie względnie. Nie ma o czym mówić. - Jak najszybciej chciała skończyć ten temat.

-No dobra, a czego chciał od ciebie Valentine? - spytał.

-A skąd mam wiedzieć? Nie zdążyłam się dowiedzieć. - Skłamała bez trudu.

Jace najwyraźniej nie był zadowolony jej lakonicznymi odpowiedziami, lecz teraz o to nie dbała. Teraz jak najszybciej chciała wrócić do pokoju i zaszyć się tam do końca dnia. Miała nadzieję, że Jace sobie odpuści i nie będzie drążył tematu. Nie pomyliła się, bo po chwili zrezygnowany wstał. Widać było, że chciał zadać jeszcze wiele pytań, ale się powstrzymywał. ,,W sumie to i dobrze" pomyślała. Pomógł jej wstać i razem udali się do drzwi. Jonathan wstał im na powitanie. Spojrzał pytająco na siostrę, lecz ona spuściła wzrok i poszła do swojego pokoju. Wszyscy wracając do swoich pokoi rozeszli się w kompletnej ciszy.

***

   Dochodził wieczór. Clary cały dzień siedziała zamknięta w pokoju. Bała się, że demon znowu przejmie nad nią kontrolę. Gdy ktoś usiłował się do niej dostać, nie otwierała, nawet nie odpowiadała. Siedziała przy ścianie w kompletnym odrętwieniu co jakiś czas tylko minimalnie zmieniając swoją pozycję. Myślała nad wszystkim, dosłownie. Znowu nie miała pewności, czy zobaczy jeszcze matkę żywą, czy wszystko z nią w porządku i gdzie w ogóle jest teraz. Wiadomość, że Valentine ma ją dalej w swoich łapach dodatkowo ją dobijała. Wystarczyło jej już, że ma demona w duszy. Ciekawe życie prawda? ,,Przynajmniej się nie nudzę" pomyślała z goryczą. Po paru kolejnych minutach poczuła coś na kształt głodu. Był to jednak dziwny rodzaj głodu. Nie umiała tego opisać. Wiedziała już co się dzieje. Demon się budził. ,,No tak, noc" pomyślała. Czuła jakby jej ciało było przyczepione do sznurków, a ona, która nimi pociąga wypychana zostawała przez Arakiela. Poczuła, jak powoli obejmuje całe jej ciało, dostając się do mózgu. Będąc w pozycji klęczącej przechyliła się do przodu łapiąc się za głowę. Oczy otworzyła szeroko, a oddech miała teraz cięższy. Wpadła w lekkie drgawki. Próbowała walczyć. Niestety w pewnym momencie dosłownie na chwilę się zawahała. To zaważyło. Straciła kontrolę. Znowu była uwięziona w swojej duszy i nie mogła wiedzieć, co się dzieje dookoła. Przypomniała sobie dzisiejszą poranną rozmowę z Jonathanem. Zebrała w sobie całą swą siłę i uderzyła w demona. Udało się jej, ale tylko na chwilę. Była już przy oknie. Demon nie tracił czasu. Gdy poczuł chęć wali w dziewczynie, zaczął uderzać z furią głową w ścianę. Clary ocknąwszy się po około pięciu uderzeniach poczuła niesamowity ból. Niemalże nie do powstrzymania. Czuła, że kolana się jej uginają, a po skroni spływa świeża, ciepła strużka krwi. Przed oczami miała mroczki. 
-Czy teraz się poddajesz? - spytał demon.

-Nigdy się nie poddam - odpowiedziała cichutko.

 Wiedziała, że demon zrobił to specjalnie, by pokazać, że z nim nie wygra. Znowu straciła panowanie nad ciałem. Znów spróbowała odzyskać kontrolę, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem. Miała za mało siły. Demon w bardzo szybkim tempie dotarł do miejsca, gdzie jest dużo małych grupek ludzi i ciemne zaułki. Tym razem traf padł na grupkę przyjaciół, którzy najwyraźniej grali w jakimś zespole, ponieważ mieli ze sobą instrumenty. Demon poszedł na łatwiznę i od razu wszystkim pokazał ich największe koszmary. Jedna z dziewczyn z tej grupy uciekła, ale demon szybko ją dopadł i wyrwał jej serce, pożerając duszę. Dziewczyna upadła oniemiała ze strachu na chodnik, krwawiąc go. Demon patrzył chwilę z satysfakcją na ofiarę, a następnie szponami rozdarł serce na dwie części. Przystąpił do spożywania dusz kolejnych osób. Jednego z chłopaków zaczął dla przyjemności najpierw torturować. Na początek zrobił drobne nacięcia na całym jego ciele, które nie mogły go jeszcze zabić. Potem powolutku obciął mu każdy palec. Chłopak nie mógł się ruszać, w oczach miał nieopisany strach, a z jego ust wydobywał się przerażający krzyk. Po odcięciu wszystkich kończyn, gdy chłopak już konał, demon zanim wyciągnął mu serce, odciął mu jeszcze głowę. Każda z ofiar była zabijana na inny sposób. Dziewczyna z gitarą została zabita poprzez uduszenie, a ostatniej z ofiar, czyli rudowłosemu chłopakowi demon wprowadził w krwiobieg swój jad. Wszyscy mieli bolesną i długą śmierć, podobnie jak poprzedniej nocy ich poprzednicy. Na twarzy Clary widniał diabelski uśmiech. Ubrania, ciało i włosy miała ponownie całe we krwi. Dookoła leżały albo części ciała, albo jakieś organy. W tamtym właśnie momencie demon postanowił znowu schować się w cień. Clary widząc to wszystko kompletnie się załamała. Ofiary wyglądały jeszcze gorzej niż wczoraj. Próbowała się podnieść, ale miała za mało siły. Musiała niestety jakoś uciec z tego miejsca. Spróbowała jeszcze raz. Udało się jej. Chwiejnie udała się w stronę, jak mniemała Instytutu. Dopiero po około godzinie do niego dotarła. Na wchodzenie do pokoju przez okno nie miała siły. Nie miała siły chodzić, a co mówić o czymś takim. Podeszła powolutku do wejścia Instytutu. Gdy miała już wchodzić po schodach, nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Chwilę się chwiejąc, upadła w końcu na zimne stopnie schodów. Ostatkiem sił jeszcze podparła się rękami, by nie upaść na i tak już poranioną głowę. Leżała tak będąc na skraju świadomości i płacząc. Gdy usłyszała kroki blisko drzwi Instytutu, próbowała krzyknąć ,,pomocy!", ale była za słaba na to. Z jej ust wydobywał się tylko cichy szept. Zrezygnowana poddała się i leżała wpatrując się w czarne drzewa przed sobą i powtarzając: ,, Muszę to zakończyć czym prędzej. Jestem potworem. Jestem potworem. Jestem potworem..."



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto i kolejny rozdział. Poddaję się, jak zwykle waszej ocenie. Myślę, że nie ma błędów, ale jak jakieś znajdziecie to przepraszam. Miłego czytania.

Pozdrawiam ;)






poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 26: Zapomnij

   Ocknęła się rankiem. Gwałtownie wstała. Chyba jednak trochę za szybko, bo zakręciło jej się w głowie. Szybko oparła się o ścianę i zamknęła oczy. Wszystko jej się przypomniało. Próbowała uspokoić oddech. Udało się. Powolnym i zrezygnowanym krokiem udała się do łazienki. Wyglądała tragicznie. Jak najszybciej musiała z siebie zmyć tą krew. Po rozebraniu się, zakrwawione ubrania ułożyła w stertę, następnie narysowała runę. Po chwili ubrania spłonęły nie paląc niczego innego i nie pozostawiając po sobie kompletnie nic. Zmycie z siebie zaschniętej warstwy krwi trochę jej zajęło. Po zimnym prysznicu owinęła się w ciepły, puchaty, różowy ręcznik, który sięgał jej kolan. Starała się nie powracać myślami do ostatniej nocy. Nie dawało to jej niestety spokoju. Nagle coś jej się przypomniało. Mama... Nadal nie ma o niej żadnych informacji. Nie wie czy tu jest, czy nie. Musi się jak najszybciej czegoś dowiedzieć. Chyba jeszcze nigdy tak szybko się nie ubrała. Wybiegła z pokoju. ,,Ciągle ostatnio gdzieś biegam" zauważyła. Niecierpliwie i natarczywie pukała do pokoju brata. Nikt nie otwierał. Weszła do środka. W pokoju był ogromny nieład. Ubrania wszędzie się walały. Nawet na żyrandolu.

-Dobra. To już jest przesada - wyszeptała.

Jej braciszek smacznie spał częściowo przykryty kołdrą. Podeszła bliżej. Patrzyła się chwilę na jego spokojną twarz i dłużej nie mogła wytrzymać. Wybuchła gromkim śmiechem. Bardzo słodkim, przyjemnym dla ucha, wręcz anielskim śmiechem. Najwyraźniej chłopak przestraszył się, ponieważ spadł z łóżka. Clary jeszcze bardziej zaczęła się śmiać. Jonathanowi jednak nie było do śmiechu. Trzymał się za obolałą głowę i patrzył gniewnie na siostrę, która zginała się już pod wpływem ogromnej radości. Rozcierając obolałe miejsce ręką, wstał chwiejnie. Patrzył złowrogo na dziewczynę.

-Co cię tak bawi? - spytał jeszcze sennie.

Clary uspokoiła się już trochę. Podeszła do łóżka i siadła na brzegu materaca.

-Czy wiedziałeś, że ślinisz się podczas snu? - spytała z uśmiechem.

Chłopak popatrzył na nią zdziwiony. Jego blade policzki przybrały kolor jasnego różu.

-Yyyyy ja nie ... - plątał się.

-Takie obfite ślinienie się może cię doprowadzić do śmierci. Uważaj, bo kiedyś udławisz się przez jej potok - żartowała chichocząc.

Jonathan chwilę patrzył na nią urażony. Po chwili jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił. Na ustach zaigrał podstępny uśmieszek. Wykorzystał okazję, w której Clary nie zwracała na niego uwagi, tylko się śmiała i podszedł ją od tyłu. Ręce miał przygotowane.

-Ah tak? - spytał.

Lekko przestraszona dziewczyna ledwie odwróciła głowę, by spojrzeć na brata, w jej boki zostały wbije palce brata. Zaczęła się rzucać, próbowała wyrwać. Jednak Jonathan był silniejszy. Nie przerywał tortur w postaci łaskotek, a Clary miała bardzo wrażliwe na tą pieszczotę ciało.

-Dalej ci się chce tak śmiać? Ładnie to tak? Tak bezczelnie straszyć starszego brata i bezkarnie się z niego śmiać? - spytał potulnie.

Dziewczyna zaczynała już płakać ze śmiechu. Powoli brała ją chrypka. Nie mogła wytrzymać. To był jej słaby punkt.

-J-j-jonathan proszę, hahahaha, proszę przestań - piszczała.

Jonathan mimo ogromnej ochoty ciągnięcia tej czynności, przestał. Zlitował się nad siostrą. Rozłożył się na łóżku, ręce zakładając na kark. Clary tymczasem uspokajała oddech. Po chwili chwyciła najbliższą poduszkę i z całej siły walnęła nią brata po głowie. W tamtym momencie nie myślała o niczym. Była radosna, jak kiedyś. Chciałaby, żeby to trwało wiecznie, lecz niestety życie nie jest takie kolorowe, jak się wydaje. Jej brat powoli się podniósł przy okazji chwytając drugą poduszkę. Chciała wybiec szybko z pokoju, ale Jonathan był szybszy i zagrodził jej drogę. Clary chwilę stała z otwartą buzią, ale momentalnie przybrała pozycję bojową.

-Znowu zaczynasz? - spytał Jonathan rzucając się na Clary.

Zaczęła się wojna na poduszki. Dziewczyna była taka szczęśliwa. Uwielbiała swojego brata. Czuła się, jakby go znała od zawsze, choć tak nie było. Wszędzie latały pióra. Śmiechy roznosiły się po korytarzu.
Po około pół godzinie zmęczeni rzucili się na łóżko. Wtedy Jonathan zerwał się nagle i popatrzył na Clary.

-Clary, a tak w ogóle to gdzie byłaś wczoraj w nocy? - spytał z przejęciem w głosie.

Z twarzy dziewczyny zniknął uśmiech. To pytanie ją zmroziło. Automatycznie powróciły przerażające obrazy. Oddech zaczął jej przyspieszać, znowu panikowała. Siadła i oparła łokcie na kolanach, ręce wplatając w rude loki. Oddychała nierówno i głośno. Wyglądała trochę, jak ktoś obłąkany. Jonathan zaczął się obawiać, że coś poważnego się stało. Przybliżył się do siostry.

-Proszę, powiedz mi co się stało i gdzie? Przecież wiesz, że możesz mi zaufać - mówił spokojnym, kojącym głosem.

Clary nic nie odpowiedziała. Ciągle tylko potrząsała głową.Oczy zaczęły jej mgłą. Po paru sekundach nie mogła już powstrzymać płaczu. Ciało rudowłosej było wstrząsane drgawkami spowodowanymi utratą kontroli nad emocjami. Łzy lały się ciurkiem po jej policzkach, mocząc szyję i dekolt. Chciała mu to powiedzieć, ale nie wiedziała jak. Nawet nie mogła się uspokoić. Może kiedy indziej, ale teraz wiedziała, że nie zdoła tego powiedzieć. To był za duży wstrząs.

-Dobrze, już dobrze, nie musisz nic mówić, rozumiem. Jak będziesz chciała to powiedzieć to po prostu powiedz - powiedział i rozłożył ręce. - No chodź tu.

Clary niestety nie mogła tego zrobić, ponieważ czuła się, jak sparaliżowana. Ciągle płakała, nie mogła, nie umiała przestać. Brat widząc to sam się do niej przysunął i ją objął. Ciało dziewczyny było lodowate. Chłopak jeszcze bardziej zacieśnił uścisk. Minęło zalewie parę minut, gdy Jonathan ujął twarz Clary, która nadal roniła łzy. Kciukiem otarł jej parę z twarzy i spojrzał prosto w jej szmaragdowe oczy. Teraz niezwykle się świeciły, wiedział jednak, że to z powodu płaczu. Położył ręce na jej ramionach i wziął głęboki oddech.

-Clary wiem, że to co się stało w nocy musiało być czymś okropnym, ale proszę, błagam, spróbuj o tym zapomnieć. Walcz z tym, walcz z tym demonem. Nie poddawaj się. Pamiętaj, że zawsze będę cię wspierał, cokolwiek się stanie. W końcu to dzięki tobie jestem nareszcie sobą. Nigdy nie pozwolę ci się poddać. A jeśli już nie damy razem rady, kiedy upadniesz, ja będę z tobą. O każdej porze, w każdej chwili i miejscu. Proszę pamiętaj o tym. Jesteś moją ukochaną młodszą siostrzyczką, nie mogę cię stracić. Rozumiesz? Nie mogę. - Przez nadmiar emocji potrząsnął nią lekko. - Nie przeżyłbym bez ciebie. Ojciec traktuje mnie jak broń, potwora, matka nienawidzi podobnie, jak reszta, tylko ty dałaś mi szansę i we mnie wierzysz.

Po zakończeniu swojego wielkiego i szczerego wyznania z powrotem ją przytulił. Nie mógł w to uwierzyć, ale miał wilgotne oczy. ,,A podobno potwory nie płaczą" pomyślał.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem, że ten też krótki, ale jakoś mi wygodniej krótsze dodawać, także myślę, że rozdziały z reguły będą krótkie. Dziękuję za tyle wyświetleń, jesteście kochani ♥

Pozdrawiam Was serdecznie :D

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 25: Mroczna strona człowieka

   ,,Wiecie tylko wy". Ten właśnie napis, który widniał na lustrze, był napisany ewidentnie krwią. Clary podeszła bliżej i dotknęła litery ,,w". Maź była na pewno krwią, a w dodatku ludzką. Wtedy Jonathan chwycił ją za rękę i bez słowa podszedł do wanny. Nie wiedziała o co mu chodzi, dopóki nie spojrzała w dół. Miała rozcięcie na ręce niebezpiecznie blisko żył, które ciągle krwawiło. Po krótkiej chwili zorientowała się, że w drugiej ręce trzyma sztylet. Nie wiedziała, jak to możliwe. Nie przypomina sobie tego wszystkiego. Nie czuła także, żeby demon przejął nad jej ciałem kontrolę choćby na chwilę. Czy możliwe, że była w jakimś transie? Czy to są jakieś sztuczki tej paskudy? Poczuła nagły przypływ wściekłości, który całkowicie stłumił wcześniejszy strach i zdezorientowanie. Nie zorientowała się nawet, kiedy Jonathan narysował jej Iratze.Po paru chwilach po ranie nie został nawet ślad. Jednak dziewczyna nadal była roztrzęsiona i jakby nieobecna.Chłopak wyprowadził ją z łazienki. Wcześniej jednak zmył napis na lustrze. Posadził siostrę na łóżku i usiadł obok niej. Rudowłosa złożyła ręce na kolanach i patrzyła beznamiętnie w dal.Chłopak nie wiedział co zrobić. Był wściekły. Obiecał sobie, że za wszelką cenę wypędzi tego demona z jej duszy. Tylko musiał mieć jakiś plan, a jak na razie nie miał nic. Jedyne wyjście, które mu na razie pozostało, to wspieranie siostry. I to będzie robił. Nie pozwoli jej się załamać. Dziewczyna chyba powoli wracała do siebie, gdyż jej wzrok stał się już kompletnie wyraźny. Wstała i skierowała się w stronę drzwi. Jonathan zdziwiony pobiegł szybko za Clary. Nie mógł jej teraz odstępować na krok, bo mogło się coś stać w każdej chwili. Razem poszli do kuchni. W pomieszczeniu była Isabelle oraz Jace. Dziewczyna najwyraźniej próbowała ugotować zupę, jednak ,,to coś" zielonego w garnku nie przypominało niczego zjadliwego. Zapach potrawy także nie zachęcał do jej spożycia. Jace siedział przy stole i obracał w ręku jabłko. Najwyraźniej w ogóle nie zamierzał go jeść. Clary udała się do lodówki i wyjęła z niej jogurt naturalny. Biorąc po drodze łyżeczkę siadła przy stole. Jonathan nie wiedząc co innego zrobić, również siadł przy stole. Spojrzenia wszystkich ciągle ukradkowo spoglądały na rudowłosą. Zaczynało ją to już irytować.

-Możecie przestać? - spytała nerwowo. - Jak chcecie coś powiedzieć to to po prostu zróbcie.

Jace podjął pierwszy próbę pogadania z dziewczyną.

-Clary słuchaj... - zaczął. - Tylko proszę nie denerwuj się na nas. Wszyscy myśleliśmy nad tym wszystkim, co się stało i postanowiliśmy, że aż do skończenia sprawy z Valentinem nie będziesz wychodziła poza bramy Instytutu. Tak będzie dla ciebie bezpieczniej.

W dziewczynie aż zawrzało.

_Co proszę?! Zamierzacie mnie trzymać jak w jakimś więzieniu?! Nie macie prawa! Żadnego prawa na to! - wydarła się.

Wszyscy byli oszołomieni jej wybuchem gniewu. Oczywiście każdy był świadomy, że nie będzie zadowolona z takiego obrotu spraw, ale nikt nie spodziewał się aż takiego wybuchu i to od razu.

-Clary spokojnie. - powiedział Jace i chciał położyć dziewczynie rękę na ramieniu, ale czym prędzej się od niego odsunęła.

-Nie! Nie będę spokojna! Zamierzacie mnie traktować, jak zwierzę lub przestępcę?! Dobra Clary, już dobrze, spokojnie, uspokój się. Powtarzam, nie macie prawa! Nie będziecie mi rozkazywać!

W ekstremalnym tempie wybiegła z Instytutu. Biegła tak dłuższy czas. Nie wiedziała dokąd, byle przez siebie. Miała świadomość, że to nie była ona. To demon wyzwolił w niej takie negatywne cechy. Tym razem wygrał. Nadal ma jednak nadzieję, że długo tak nie będzie. Że będzie umiała to powstrzymać. Niestety nie mogła być tego pewna. ,,Nie poddawaj się" ta jedna myśl krążyła jej ciągle w głowie. Zatrzymała się koło parku, po drugiej stronie ulicy był ciemny zaułek. Dlatego, że było już dość ciemno, nie dało się zobaczyć co jest w tym zaułku. Jednak coś lub ktoś tam był. Czuła to. Nie wiedziała czemu, ale jej zmysły były teraz wyjątkowo wyostrzone. Może to z powodu demona, który przesiadywał w jej wnętrzu? Nie wiedziała tego. Po chwili usłyszała śmiechy. Okazało się, że w zaułku była mała grupka nastolatków, trzy, może cztery osoby. Clary poczuła niewyobrażalny głód. Przypuszczała, że demon, który w niej jest żywi się strachem i duszami ludzi. Nie wiedziała skąd taka myśl, czyste przeczucie. W parę sekund była już po drugiej stronie. Jej oczy miały obłąkany wyraz. Grupka przyjaciół musiała być pijana, bo nie zwracali na nią uwagi. To ułatwiało jej zadanie. Kompletnie postradała zmysły. Nie odróżniała już niczego. Demon przejął kontrolę. Najpierw zaatakowała dziewczynę. Dzięki mocy, którą posiadała, stworzyła rzecz, której najbardziej bała się ofiara. Dziewczyna piszczała, odsuwała się od halucynacji wywołanej przez demona, ale to na nic. Jej skóra zaczęła szarzeć. Po krótkim czasie zemdlała ze strachu. Clary demon przystąpiła do uczty. Otworzyła dziewczynie klatkę piersiową. Serce jeszcze biło. Pazurami, które jej wyrosły wyrwała je pospiesznie i przybliżyła do ust. Niewielki szary obłoczek uniósł się z najważniejszego organu i został wchłonięty przez demona. Podobnie stało się z pozostałymi członkami grupki. Nie mieli szczęścia tej nocy. To byłą jedna z najgorszych śmierci jaka mogła ich spotkać. Długa i niezwykle bolesna. Wysysając duszę ostatniej osobie Clary ocknęła się. Z niewyobrażalnym przerażeniem patrzyła na to, co zrobiła. Z obrzydzeniem wyrzuciła serce ofiary. Jej ręce były we krwi, na policzku miała roztartą i zaschniętą czerwoną skorupę. Zdezorientowana i załamana dziewczyna zaczęła płakać, upadła na kolana. Oddychała nierówno. Dostała ataku histerii. Nie mogła uwierzyć, że zabiła ludzi i to w taki bestialski sposób. Zaczął padać gruby i zimny deszcz. Clary odchyliła twarz lekko ku górze. Krople deszczu mieszały się z krwią na jej twarzy. Chwyciła się gwałtownie za włosy i ciągnąc za nie krzyknęła najgłośniej jak potrafiła w przestrzeń. Nie mogła się opanować. Musiała jak najszybciej stąd pójść. Wiedziała już, że ten obraz na długo jej nie opuści. Ledwo wróciła do Instytutu. Nie wybrała jednak tradycyjnej drogi. Postanowiła wejść do swojego pokoju przez okno, wiedziała, że jest otwarte, a w teraźniejszej postaci wdrapanie się tam nie stanowiło dla niej problemu. Wyczerpana i przemoknięta, po dostaniu się na parapet upadła nieprzytomna na podłogę. Zanim straciła z wyczerpania przytomność usłyszała głos demona straszny i wyraźny w jej głowie. ,,To dopiero początek"



==========================================================================


A więc, jest rozdział
Wiem, że sporo osób zapewne mnie opuściło przez ten czas, jednak widzę, że ktoś tam zagląda tu. Wiem, jest krótki. Przepraszam was serdecznie. Bardziej chodziło o to, że nie mam weny i chęci na napisanie kolejnego rozdziału niż czas. On się zawsze znajdzie.
Nie wiem kiedy kolejny, ale mam nadzieję, że uda mi się jak najszybciej :*

Kocham Was, pamiętajcie <3