niedziela, 29 stycznia 2017

Rozdział 36: Powrót z wielkim... hukiem

   Clary wracała wykończona do domu. Trenowała pięć dni w tygodniu. Opanowała już trochę sztukę latania. Michał twierdził, że musi dużo i intensywnie trenować ze względu na rozpoczynającą się wojnę. Dziewczyna nawet nie miała czasu, żeby myśleć o czymkolwiek. Kiedy już była w domu to od razu brała szybką kąpiel, jadła coś i kładła się spać. Niestety wizyty na Ziemi stały się niemal niemożliwe. Podobno było to zbyt ryzykowane, ponieważ demony mogły ją zaatakować nawet w postaci ducha. Archanioł obiecał jej jednak, że jutro pozwoli jej na krótki pobyt na Ziemi i to w dodatku w normalnej formie. Clary była tą informacją zachwycona, ale zbyt zmęczona, żeby to okazać w jakiś sposób.

- Powrót na Ziemię będzie twoim kolejnym treningiem - oznajmił Michał.

- A mianowicie - odparła znudzona.

- Musisz nauczyć się latać na nieco dłuższe dystanse i potrafić lądować.

- Ale dobrze wiesz, że lądowanie idzie mi najgorzej - zajęczała.

- Właśnie dlatego musisz to często ćwiczyć.

- Dobrze, niech będzie. To do jutra?

- Przyjdę po ciebie z samego rana - powiedział i odleciał.


***


   W Instytutach na całym świecie trwały przygotowania do walki z demonami. Clave zostało już dawno poinformowane o zaistniałych sytuacjach. Z Idrisu masowo przybywali Nocni Łowcy. Jak nigdy Instytut w Nowym Jorku był niemalże przepełniony. Wszystkie pokoje były zajęte. Jace wraz ze swoim rodzeństwem codziennie z rana trenowali w sali, póki nie została zajęta przez innych. Żelazne Siostry miały pełne ręce roboty. Ataki demonów przybierały na sile. Z dnia na dzień umierało coraz więcej ludzi. Jace leżąc w pokoju myślał o tym, kiedy znowu pojawi się Clary. Bardzo za nią tęsknił, ale był jednocześnie szczęśliwy, że jest bezpieczna. Zbliżała się pora obiadu. Chłopak niechętnie wstał z łóżka i wyszedł z pokoju, Idąc korytarzem minął co najmniej pięć osób. Nie mógł się przyzwyczaić do takiej liczby osób w tym miejscu. Chcąc odizolować się chodź trochę od tego zgiełku, wyszedł przed budynek. Tak, jak przypuszczał, nikogo nie było w pobliżu. Zszedł parę schodków i siadł na przedostatnim. Obserwował otoczenie w oczekiwaniu na obiad. Nie było właściwie na co patrzeć. W tej okolicy mało co się dzieje, chyba że jakiś demon się tutaj zacznie panoszyć. Jedyne obiekty, które teraz były w ruchu to dwa kocury, które prowadziły zażartą walkę. Z braku innego zajęcia, Jace przyglądał się tej potyczce. W sumie lubił koty, mimo że Church, rasowy pers mieszkający w Instytucie, był zwykle nieznośny, ale to chyba już taka natura tej rasy. Z zamyślenia wyrwał go świst nad jego głową. Uniósł ją i dostrzegł niewielki punkt wysoko na niebie. Zdziwił się, że usłyszał świst skrzydeł jakiegoś ptaka z tak daleka. Chwilę później przypomniał sobie, że narysował sobie taką runę, żeby podsłuchać narady, która odbyła się w bibliotece. W miarę, jak ptak zniżał lot nabierał jakiś dziwny kształt. Jace narysował sobie pospiesznie odpowiednią runę i wytężył wzrok. Na początku w oczy rzuciły mu się niesamowite błękitne skrzydła.

- Czy to anioł? - zapytał zdziwiony samego siebie.

Z czasem rozróżniał coraz więcej szczegółów. Rude, gęste i falowane włosy, drobną postać kobiety, a także kompletnie biały ubiór. Doskonale pamiętał wszystko co teraz zobaczył. Wiedział, kto leci w jego kierunku. Mimo to ta informacja wydawała mu się nieprawdopodobna. Anioł, a raczej Clary zbliżała się do Instytutu. W odpowiedniej odległości od ziemi, zaczęła zwalniać. Modliła się w duchu, aby to lądowanie się udało. Sądząc, że już wystarczająco zwolniła, będąc zaledwie trzy metry od ziemi, zgięła nogi i przygotowała się na to, co nastąpi. Pomyliła się jednak. Zamiast płynnie wylądować na miękkiej trawie, siła rozpędu sprawiła, że lewa noga się jej podwinęła. Najpierw poczuła ostry ból w kostce. Miała przeczucie, że jest przynajmniej skręcona, jeśli nie złamana. Zaraz po tym przekoziołkowała kilka razy, obijając się przy tym tak mocno, że aż brakło jej niekiedy tchu. Kiedy się zatrzymała, całe jej ciało krzyczało z bólu. Leżąc na wznak niewiele mogła zobaczyć, jedynie błękit nieba. Bała się ruszać głową, aby nie spowodować większego bólu. Nie wiedziała, jak bardzo jest poobijana, a nawet gorzej. Jace widząc to, co się stało, stał chwilę osłupiały. Gdy się otrząsnął natychmiast podbiegł do Clary. Leżała na plecach, lewa noga była wygięta pod nienaturalnym kątem, z prawego skrzydła ciekła szkarłatna krew. ubranie było pobrudzone i gdzieniegdzie podarte. Nie wiedział, jak prezentuje się reszta, ale domyślił się, że rudowłosa nabiła sobie też mnóstwo siniaków. Pośpiesznie wyciągnął stelę i narysował na jej ramieniu Iratze. Nic się nie działo, prócz zniknięcia kilku siniaków. Chciał spróbować jeszcze raz, ale Clary mu przerwała.

- Takie runy nie podziałają. Po przemianie na takie rany pomogą jedynie runy, które są bardzo silne. Niestety znają je tylko aniołowie, a ja nie jestem prawdziwym aniołem - powiedziała krzywiąc się z bólu.

- To co mam zrobić? - spytał chłopak.

- Zaraz, jak ja teraz wrócę do Nieba?! - wykrzyczała przerażona.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowy rozdział napisany. Dziękuję Wam za takie miłe i motywujące słowa. Jak zawsze liczę na opinie i po raz kolejny pozdrawiam serdecznie.  ♥


Clary leci i się wywraca, łamie skrzydło, nie może wrócić do Nieba. 

niedziela, 22 stycznia 2017

Rozdział 35: Początki wojny

   Widząc biel doskonale wiedziała, gdzie się znajduje. Tak szybko zleciał jej czas na Ziemi. Nie wiedziała która jest godzina. Nadal nie mogła przystosować się do tej ciągłej jasności. Okazało się, że jest późny wieczór. Archanioł nie pojawił się w jej domu. Po paru minutach czekania, postanowiła położyć się i odpocząć. Nie wiedziała nawet, jak bardzo była zmęczona. Jednak mimo ogromnego zmęczenia nie mogła zasnąć. Po jakimś czasie usłyszała huk w kuchni. Niewiele myśląc poszła tam, myśląc, że to Michał. Rzeczywistość okazała się inna. Wchodząc do pomieszczenia, Clary przeżyła szok. Stała przez dłuższą chwilę, jak wmurowana. Na krześle przy stole siedział sobie, jakby nigdy nic jakiś demon. Nie należał on do demonów niskiej rangi, można to było stwierdzić od razu. Dziewczyna nie miała pojęcia, co tutaj robił, jak się dostał do Nieba i czemu akurat do niej się najpierw udał, a przynajmniej myślała, że ona pierwsza zastała w domu demona. Kreatura wyglądała niemalże, jak zwykły człowiek. Z tym tylko wyjątkiem, że miała czarne oczy przepełnione nienawiścią oraz widoczną gdzieniegdzie sieć równie ciemnych żył. Demon wstał i zbliżył się nieco do Clary. Ubrany był niczym biznesmen. Czarny garnitur opinał się nieco na jego szerokich ramionach. Włosy były w artystycznym nieładzie. Pomijając fakt, że przybył z Piekła, prezentował się wspaniale. Rudowłosa ze zdziwieniem stwierdziła, że jest nawet przystojny. Nie wiedziała czemu w takiej sytuacji pomyślała akurat o tym. Przyglądała się demonowi, czekając na rozwój wydarzeń. Nie zamierzała zaczynać rozmowy. Jej gość również nie spieszył się z tym. Znowu zbliżył się o parę kroków, intensywnie przyglądając jej się. Clary powoli zaczynała czuć niepokój. Dziwiło ją, że nie pojawił się jeszcze Michał, czy jakiś inny anioł. Czy anioły nie wyczuwają obecności demonów? Miała przeczucia, że stało się coś złego. Jej myśli przerwał melodyjny głos demona.

- Witaj Clarisso Adele Morgenstern, tak wiem kim jesteś. Wiem też, że przeżyłaś przemianę. Jestem przekonany, że uważasz nas, demony, za tych złych, jednak nie do końca tak jest. Przyszedłem tutaj, żeby ci pomóc. Niedługo Pan będzie werbował do swojej armii wszystkie istoty, które mają w żyłach choć kropelkę krwi demonów. Twojego brata też wkrótce zabiorą. Nie mówię ci tego, abyś go ratowała. Jedynie chcę i nalegam, abyś przemyślała wszystko i za jakiś czas, a liczę, że stanie się to, jak najszybciej, dołączyła do nas. Demony mają więcej ludzkich uczuć, niż jesteś w stanie przypuszczać. Odezwę się niebawem. Obserwuj wszystko dokładnie. Mam nadzieję, że dokonasz słusznego wyboru. Do zobaczenia.

Clary stała osłupiała nie mogąc wydusić z siebie słowa. Demon uśmiechnął się na koniec i zaczął tracić formę. Powoli jego postać przeradzała się w mroczny dym.

- Czekaj! Co to wszystko ma znaczyć? - powiedziała, gdy przeszedł jej szok.

Jednak było już za późno. Demon całkowicie zniknął, a Clary poczuła się, jakby ktoś ją popchnął do przodu. Spojrzała na zegarek na ścianie. Patrząc przez dłuższy czas na wskazówki, próbowała pojąć, co się właśnie stało. Pokręciła głową, przetarła oczy i spojrzała jeszcze raz. Zegar wskazywał tą samą godzinę, choć powinno minąć od ostatniego sprawdzania czasu dobre dwie godziny. To by oznaczało, że...

- To niemożliwe - powiedziała szeptem.

Nie miała pojęcia, że demony mogą zatrzymywać czas. Przez kolejne minuty myślała, że może to wina zegarka, ale urządzenie działało bez zarzutów. Tak szybko ostatnio wszystko się działo. Zbyt wiele nowych informacji się dowiaduje. Usiadła na krześle, oparła się o blat stołu i czekała. Nie minęły dwie minuty, kiedy archanioł Michał wszedł, a można powiedzieć, że wbiegł do kuchni. Wyglądał na bardzo przejętego.

- Gdzie on jest? - spytał zdyszany.

Clary nie miała wątpliwości, że chodziło mu o demona, który niedawno rozpłynął się w eterze. Nie wierzyła w ani jedno słowo tej istoty, ale postanowiła na razie zachować dla siebie tamtą sytuację.

- Słyszałam tylko huk, a jak przyszłam coś czarnego kłębiło się na podłodze i po paru sekundach po prostu zniknęło. Czy to był demon? - Udawanie przychodziło jej z łatwością.

- Tak to był demon. Nikt nie ma pojęcia, jak udało mu się tu dostać. Dziwi mnie fakt, że przyszedł do ciebie i nawet nie nawiązał żadnego kontaktu. To nie ma najmniejszego sensu - powiedział zamyśliwszy się.

- Czyli to nie jest na porządku dziennym rozumiem?

- Oczywiście, że nie. Niebo chronione jest przez specjalne bariery, których obejście jest niemalże niemożliwe, ale jak widać niewystarczające.

- Domyślasz się czego mógł chcieć? - dopytywała.

- Mogę się tego tylko domyślać. Sądzę, że to może mieć związek z wojną o której już ci mówiłem. Może w ten sposób Król Piekieł chce pokazać, że Piekło jest silniejsze?

- Jak myślisz, kiedy zacznie się wojna? - spytała szczerze przejęta.

Michał odwrócił się w jej stronę. Następnie podszedł do niej i spojrzał głęboko w oczy. Wiedziała, że jest w tym momencie śmiertelnie poważny.

- Tak naprawdę to wojna trwa nieprzerwanie. A rzeź na ludziach i wszystkich stworzeniach? Szczerze? Prawdopodobnie w każdej chwili.

Dziewczynie odpłynęła krew z twarzy. Ujęcie tego w ten sposób było okropne. Rzeź? To nie mieli szans tego powstrzymać? Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Wie, że wojna jest okropna, nawet najdrobniejsza, ale ma też świadomość, że demony nie znają ani grama litości. Do zwycięstwa będą dążyć za wszelką cenę.

- Nie da się temu jakoś zapobiec? Co masz na myśli mówiąc rzeź?

- Chodzi mi o gwałty, masowe egzekucje, przemiany ludzi w bezmyślne kreatury, cierpienie, krew, zniszczenie, apokalipsa. Mam dalej wymieniać? Myślę, że tyle wystarczy. Zapobiegnięcie temu będzie bardzo trudne. Zwłaszcza, że demonów jest więcej. Nikt do końca nie wie, czemu tak jest, ale to zjawisko miało miejsce od początku i stale się utrzymuje.

Clary miała już dość. Dowiedziała się wystarczająco. Archanioł także nie palił się do opowiastek o swym wrogu. W tym miejscu rozmowa się urwała.


***


   Wizyta Clary naprawiła Jace' owi nastrój na długi czas. Miał nadzieję, że jak najszybciej do niego wróci. Ciągle czuł na skórze i włosach jej dotyk. Informacje od Clary zatrzymał na razie dla siebie. Ostatnimi dniami działy się dziwne rzeczy. Wraz z przyjaciółmi co wieczór chodzili na patrole, ale za każdym razem nie znajdowali ani jednego demona, co było wręcz niemożliwe w Nowym Jorku. Jace nie mówił tego głośno, ale miał złe przeczucia. Odbywał właśnie codzienny patrol. Wyrwał się z zamyślenia widząc przed sobą pochylonego Aleca nad czymś czego nie mógł jeszcze zidentyfikować. Podchodząc bliżej zrozumiał, że to zdeformowane ciało dziewczynki. Całą skórę miała poszarzałą, usta szeroko otwarte w niemym krzyku, a oczy martwe, lecz nadal dało odczytać się z nich strach. Jej nogi były wygięte pod dziwnym kątem. Włosy miała prawie całkowicie stopione. Można było dojrzeć połamane żebra ofiary. Wygląd niczym z najgorszego horroru. Dookoła była ogromna kałuża krwi wymieszana z posoką demona, który ją zaatakował. Najgorszy był widok wnętrzności, na których już siedziały muchy. Ubranie dziecka było w strzępach. Jeden z obojczyków był w innym miejscu niż powinien. A cała reszta równie obrzydzająca i straszna. Gdy Isabelle dołączyła do braci, zasłoniła dłonią usta i zdusiła w sobie krzyk. Podbiegła do pobliskiego krzaku i opróżniła swój żołądek. Poprawiła jeszcze swój strój i wróciła.

- Demony nigdy nie masakrowały tak ludzi nawet jeśli już dochodziło do ataku - stwierdziła.

- Nie chcę wyjść na pesymistę, ale sądzę, że chcą w ten sposób nam coś pokazać. Tylko jeszcze nie wiem, co by to miało oznaczać - odezwał się Jace.

- Zgadzam się z Jace' m - powiedział Alec.

Usłyszeli szmer w zaroślach za ich plecami. Cała trójka odwróciła się błyskawicznie i ustawiła w pozycjach bojowych. Z krzaka rosnącego najbliżej wybiegł lis. Po paru metrach padł na prawy bok bez życia. To zdezorientowało ich na tyle, że nie zauważyli dwóch potężnych kreatur, które zakradły się do nich z drugiej strony. Wyższy z nich, który miał ogromne kolce na całym ciele skoczył na plecy Aleca, który zawył przeraźliwie z bólu. Jace zareagował pierwszy. Wyciągnął swój miecz i zatopił klingę w cielsku demona. Nie trafił jednak w zamierzane miejsce, a cios, który zadał wyrządził przeciwnikowi małe szkody. Zainteresowany nowym celem, zeskoczył z Aleca z głośnym hukiem. Chłopak bez życia padł na chodnik. Jace zadawał cios po ciosie. Musiał to być jakiś starszy lub jeden z mądrzejszych demonów, ponieważ robił ciągle uniki i używał podstępów, żeby zabić blondyna. Nocny Łowca musiał bardzo uważać, aby jedna z nabitych jadem igieł nie dotknęła jego ciała. Tymczasem Izzy rozprawiała się z nieco mniejszym demonem, lecz równie potężnym. Z wyglądu przypominał hybrydę ośmiornicy, człowieka i skorpiona. Był bardzo szybki, ale dziewczyna dawała sobie radę. Powoli każdy się męczył. Ciągła walka była wyczerpująca. Najgorsze było to, że demony męczyły się wolniej. Isabelle zrobiła błąd i srogo za niego zapłaciła. Demon, z którym walczyła przejechał ostrą częścią macek wzdłuż jej pleców. Dziewczyna krzyknęła i zamachnęła się z furią na przeciwnika. Udało się jej odciąć jedną z jego odnóży. Niestety rana bardzo ją osłabiła. Ledwo stała na nogach. Przy kolejnym natarciu straciła równowagę i upadła. Mimo starań nie miała wystarczająco siły, żeby się podnieść. Demon podszedł bliżej, oblizując swoje usta długim jęzorem. Zamachnął się swym żądłem na końcu długiego ogona na swoją ofiarę, ale po chwili znieruchomiał. W jego piersi widoczny był grot strzały, który przeszył go na wylot. Okazało się, że Alec w pozycji wpółleżącej wystrzelił strzałę ratując tym swoją siostrę. Cielsko potwora zwaliło się z mlaśnięciem tuż obok przerażonej Isabelle. Po chwili wpadło w drgawki, z rany wyciekała posoka. Dziewczyna podźwignęła się i ruszyła w stronę Jace' a, który nadal walczył. Niestety poruszała się wolno z powodu promieniującego bólu. Chłopak dysząc ciężko uniknął kolejnego ataku. Teraz więcej robił uników niż natarć. Demon uśmiechnął się i upozorował uderzenie, by zmylić tym Nocnego Łowcę. Chwilę później blondyn był przyciśnięty do ściany i unieruchomiony. Czuł, że brakuje mu tlenu, a uścisk się zacieśnia. Starał się wyswobodzić prawą rękę, ale na próżno.  Zaczęło mu się robić ciemno przed oczami i wtedy wszystko ustało. Upadł na kolana zdziwiony. Następnie opierając się o ścianę jakiegoś budynku, wstał. Demon wił się w konwulsjach. Jace masując gardło pochylił się nad konającym.

- Game over poczwaro - wycharczał Jace przez ściśnięte od bólu gardło.

- To dopiero początek - wysyczał, a chwilę później została po nim jedynie ciemna mała plama kleistej mazi.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jednak nie udało się. Mimo ferii dużo się działo przez ten tydzień. Liczę na komentarze, a jeśli są jakieś błędy to przepraszam z góry. Pozdrawiam, jak zawsze. ♥

niedziela, 15 stycznia 2017

Rozdział 34: Szklany papier

   Kręciło się jej w głowie. Otworzyła powoli oczy. Nie była pewna, gdzie jest, ponieważ przez dobre parę minut nie mogła skupić wzroku na czymkolwiek. Jedyne co zdążyła zauważyć to to, że leżała na czymś miękkim. Gdy doszła do siebie, wstała. Oparła się o pobliską ścianę i rozejrzała się. Oczy zaszły jej łzami ze wzruszenia. Znajdowała się w pokoju Jace' a. Nie bywała tutaj za często, można powiedzieć w ogóle, ale doskonale znała to pomieszczenie. Jednak teraz nie wyglądało tak, jak to zapamiętała. Wszędzie walały się ubrania, czuła nieprzyjemny zapach, a wszystko spowijał mrok przez zasłonięte zasłony. Miała wrażenie, jakby nie była w Instytucie już od wieków. Przeczesała włosy i wzdrygnęła się. Na chwilę zapomniała, że jest pod postacią ducha. Chcąc to mimo wszystko sprawdzić, spróbowała podnieść koszulkę, leżącą pod jej stopami. Jej dłoń gładko przeszła przez materiał. Nie mogła niczego dotknąć, czy też podnieść. Zamierzała wyjść stąd, aby zobaczyć wszystkich i nacieszyć się tą chwilą. Nie zrobiła tego jednak, ponieważ ktoś otworzył drzwi i wszedł do pokoju. To był Jace. Clary przeraziła się na jego widok. Wyglądał okropnie. Pozapadane policzki, poszarzała cera, oczy bez krzty uczuć, jakby był pusty w środku. Dużo się tu pozmieniało, pomyślała ze smutkiem. Ubranie chłopaka wisiało na nim luźno. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że doprowadził się do takiego stanu przez jej śmierć. Sfrustrowana siadła na podłodze po turecku, opierając się plecami o ścianę. Przyglądała się Herondale' owi. Mimo zaniedbania się, nadal wyglądał pięknie. Jego za długie już złote włosy zawijały się w małe spiralki dookoła uszu i karku. Jace zamknął drzwi i rzucił się na łóżko. Po paru sekundach zmienił pozycję, by móc patrzeć na zdjęcie Clary na lustrze. W tym czasie rudowłosa zdążyła podnieść się i podejść do łóżka. Siadła naprzeciwko jego twarzy, chociaż wiedziała, że nie może jej zobaczyć. Ta myśl okropnie ją zabolała. Wyciągnęła prawą rękę przed siebie. Najbardziej czego pragnęła, to powiedzieć mu, że nic jej nie jest i wróci. Równie mocno chciała go teraz chociaż musnąć puszkami palców, ale z każdą próbą jej palce nie były w stanie tego zrobić. Nagle Jace wstał gwałtownie i podszedł do lustra. Clary przestraszona tym nagłym ruchem, stała chwilę nieruchomo. Gdy się otrząsnęła, podeszła do chłopaka.

- Proszę cię, wróć - powiedział łamiącym się głosem.

Clary jeszcze nigdy nie słyszała go tak załamanego. Jej oczy wypełniły się łzami. Chciała jakoś pokazać, że jest. To dziwne, ale widziała swoje odbicie w lustrze. Zbliżyła się do gładkiej powierzchni i dostrzegła, że całe jej ciało miga, jakby była pokryta małymi, złotymi gwiazdkami. Spostrzegła też inną rzecz. Na lustrze pojawiła się mała warstwa pary. To była jej szansa na ujawnienie swojej obecności. Z wielkim zapałem zaczęła dmuchać w każdą część lustra. Jej działania przynosiły spodziewane efekty, ponieważ całe lustro było pokryte parą. Jace, widząc parę na powierzchni lustra, cofnął się o krok. Był zdezorientowany. Żył w świecie pełnym dziwnych stworzeń i zjawisk, ale takie rzeczy nie były normalne. Żadna istota, oprócz Nocnych Łowców nie mogła przekroczyć drzwi Instytutu. W pokoju była normalna temperatura, więc nie para nie mogła być skutkiem wysokiej temperatury. Umysł chłopaka stał się czujny i przetwarzał wszystkie możliwe opcje. To nie było możliwe, żeby sam to zrobił w tak krótkim czasie. Jedynym może niezbyt logicznym wytłumaczeniem było to, że nie znajdował się sam w pokoju.   

- Kto tu jest? - zawarczał wściekły, myśląc, że to tylko głupi żart. - Jeśli to wy, Alec, Isabell czy Jonathan, to obiecuję, że jak was znajdę, to nogi z dupy powyrywam.

Dziewczyna fuknęła zirytowana. Nic jej to nie dało. Na darmo tylko się wysilała. Przypomniała sobie jakiś głupi film o duchach, który oglądała któregoś popołudnia z Simonem. Tam duch mógł poruszać przedmioty i robić praktycznie, co tylko mu się zapragnie, jeśli wyobrazi sobie, że to robi. Strasznie to było pogmatwane. Postarała się przypomnieć sobie, jak główny bohater duch sprawił, że coś się poruszyło. Zawsze warto spróbować, pomyślała. Najłatwiej byłoby coś napisać, wtedy Jace nie pomyśli, że to żart. Nie widziała żadnej kartki czy długopisu, więc podeszła do lustra. Kiedy jej ,,papier" był już gotowy, ze wszystkich sił starała się wyobrazić sobie, że jej palec pisze słowa JESTEM TUTAJ. Na nic lepszego nie mogła wpaść w tej chwili. Miała jedynie nadzieję, że jej pomysł się uda i Jace zrozumie, kto to napisał. Nie zorientowała się nawet, że zamknęła oczy. Spojrzała na swoje dzieło. Była z siebie dumna i tego, że oglądała z Simonem kiedyś dużo różnych filmów. Kiedy go spotka musi go uścisnąć. Patrzyła na reakcję blondyna, który stał, jak wryty z szeroko otworzonymi oczami i ustami. Podszedł powoli do lustra i dotknął już zanikającego napisu. Rozejrzał się dookoła. Wyglądał, jak mały roztrzęsiony chłopiec. Popatrzył znowu na napis, który zdążył już zniknąć, z jego oczu pociekły łzy. Nie obchodziło go, czy zobaczy go ktoś w tym stanie. Clary krajało się serce na ten widok. Jace tak bardzo tęsknił za tą drobną, ciągle denerwującą się i słodką dziewczyną. Rozejrzał się jeszcze raz. Miał nadzieję, że ją gdzieś tu zobaczy, ale albo jej tu nie było i wyobraźnia płatała mu figle, albo rudowłosa jest jakimś duchem. Uświadamiając to sobie, automatycznie się opanował. Przecież jest facetem, musi być twardy. Nie może ryczeć, jak baba.

- Clary, jeśli to ty, to proszę pokaż się, proszę. Tylko tego pragnę.

Clary pękało serce, słysząc ten załamany głos, błagalny. Zwłaszcza, iż wiedziała, że na razie niemożliwym jest, aby mógł ją zobaczyć. Napisała na lustrze kolejną wiadomość.

- Nie mogę. Wrócę, obiecuję, że tak - przeczytał Jace. - Clary nawet nie masz pojęcia, jak bardzo mi ciebie brakuje. Wszystko stało się tak szybko...

Po tej rozmowie zapadła cisza. Chłopak siadł na łóżku i ciągle się rozglądał. Clary postanowił ułatwić mu sprawę i napisała na lustrze, że jest na wprost niego. Napisała też, że jest w trakcie szkolenia. Siadła obok niego. Tą informację również mu przekazała. Dziwne zastosowanie lustra, pomyślała. Zdawała sobie sprawę, że nie może go dotknąć, ale nie była pewna, że nie może wyobrazić sobie tego i sprawić, że chociaż Jace poczuje cokolwiek. Nie czekała ani sekundy dłużej, tylko sprawdziła to. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że teraz skupianie się na czymś przychodziło jej bez trudu. Chyba się udało, ponieważ chłopak popatrzył zdziwiony na miejsce, gdzie aktualnie siedziała. Dotknął swojego policzka i uśmiechnął się lekko. Clary była szczęśliwa, że choć tyle mogła zrobić. Nie wiedziała ile minęło odkąd tu jest, ale chciałaby, aby trwało to, jak najdłużej. Napisała jeszcze, że nie wie, ile czasu będzie mogła tu zostać.

- Ale wrócisz prawda? Kiedy? - dopytywał się.

,,Mam nadzieję, że jak najszybciej" brzmiała odpowiedź. Kolejne parę godzin spędzili w ciszy. Przez ten czas Clary ciągle głaskała głowę Jace' a, któremu najwyraźniej to odpowiadało, ponieważ zamknął oczy i bez przerwy się uśmiechał. Dziewczyna kochała jego nieziemski uśmiech, z resztą, jak wszystko w nim. Przez moment miała wrażenie, jakby słyszała głos Michała, ale nie zwracała na to uwagi, dopóki nie zaczęło się jej kręcić w głowie. Rozumiała, co to dla niej znaczyło. Nie wiedziała jednak, że czas tak szybko minął. Chciała jeszcze pożegnać się z blondynem, ale nie miała już czasu. Traciła przytomność. Mdlejąc usłyszała jeszcze krzyki. Wryły jej się na stałe w pamięć.

***

   Gdy Jace przestał czuć przyjemnego dotyku na włosach, zerwał się na równe nogi. Oczekiwał jakiejś wiadomości. Wpatrywał się w lustro, ale nic. Pojął, że Clary już musiała wracać, lecz zanim rozsądek doszedł do głosu, zaczął krzyczeć imię swojej miłości.

- Clary! Proszę, jeszcze nie! Oddajcie mi ją do cholery! 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Niestety rozdział krótkawy, ale chyba mam już w zwyczaju takie pisanie. Wybaczcie, ale ile razy się staram napisać coś dłuższego, to akurat pasuje mi skończyć w akurat tym momencie. Jak zawsze liczę na opinie i pozdrawiam wszystkich. ♥


poniedziałek, 9 stycznia 2017

Kolejne informacje

   Muszę Wam przekazać (żebyście się nie martwili) , że rozdział pojawi się w weekend. Nie wiem dokładnie kiedy, ale jak będę znała konkretny dzień, a nawet porę dnia, poinformuję Was w komentarzach. Postaram się częściej pisać od weekendu, ponieważ zaczynają się ferie zimowe, więc na pewno będę miała więcej czasu. Ten tydzień muszę niestety spędzić na samym poprawianiu i uczeniu do kolejnych sprawdzianów. W sobotę szykują się urodziny mojego kolegi, więc rozdział zapewne pojawi się w niedzielę, chyba że będę miała ogromną wenę i cały napiszę w piątek. Trochę się rozpisałam hehe. Pozdrawiam, jak zawsze. 😄😄😄

piątek, 6 stycznia 2017

Rozdział 33: Pierwszy sukces

   Mimo wielkiego zapału Clary, archanioł odprowadził ją do jej obecnego mieszkania i powiedział, że treningi zaczną jutro z samego rana. Dziewczyna nie była pewna, która godzina według aniołów i czasu w Niebie, obierana jest za wczesny ranek. Po dotarciu do pokoju, w którym się obudziła, Michał wyjaśnił jej, gdzie są poszczególne pomieszczenia. Gdy wyszedł, Clary położyła się na łóżku i odetchnęła głęboko. Nie mogła i nie chciała już rozpaczać nad swoim losem, bo miała szansę go trochę zmienić. Już do końca będzie marną podróbką anioła, ale jeśli będzie trenować, to będzie mogła wracać na Ziemię. To była dla niej ogromna motywacja. Postanowiła sobie, że zrobi wszystko, by jak najszybciej wrócić do bliskich. Nie zorientowała się nawet, kiedy zasnęła głębokim snem. 


Parę godzin później 

   Obudziła się, słysząc szmer koło łóżka. Okazało się, że archanioł Michał chodził wzdłuż jej łóżka, czekając, aż się obudzi. Bez żadnego słowa wstała i udała się do łazienki, aby wziąć poranny prysznic. Dalej nie oswoiła się z myślą, że tu przebywa, ale nie dała tego po sobie poznać. Chciała być silna, bo miała szansę na powrót na Ziemię. Po szybkiej kąpieli, umyła zęby i przebrała się w nowe ubrania, które znalazła w szafie. Nie miała zbytnio dużego wyboru. Wszystkie ubrania były w odcieniach bieli lub jasnego różu, czy też błękitu. Śnieżnobiała koszulka i bardzo jasne, szare dresy, pasowały na nią idealnie. Gdy wyszła z łazienki i spotkała Michała zaraz przy niej, poszli prosto do wyjścia. Nie wiedziała dokąd prowadzi ją archanioł, a nie miała odwagi o to pytać. Całą drogę przebyli w ciszy. Kiedy doszli do ogromnych drzwi, Michał uniósł prawą rękę w ich kierunku, która zapłonęła złotym ogniem i narysował na nich runę otwarcia. Drzwi powoli otworzyły się z charakterystycznym kliknięciem. Pierwszy do pomieszczenia wszedł archanioł, zaraz po nim Clary. Dziewczyna otworzyła oczy zdumiona. Czuła się, jakby jej szczęka opadła, aż do samej podłogi. Pomieszczenie, w którym się znajdowali, było olbrzymie, choć z zewnątrz na takie nie wyglądało. Podłoga była z drewna. Było tutaj mnóstwo różnych urządzeń, drabinek, manekinów, a także broni. Clary nigdy nie widziała tak wielkiej sali treningowej. W Nowojorskim Instytucie takie pomieszczenie było również zachwycające, ale to tutaj biło wszystko na głowę. Sufit był cały z ciemnego szkła i prawdopodobnie był otwierany, ponieważ na ścianie była widoczna masywna wajcha. Na ścianach były malunki aniołów i wiele run. Z podziwiania sali wyrwał ją hałas blisko niej. Spojrzała w tamtą stronę. Michał rzucił na ziemię ciężkie i masywne buty oraz kaftan bezpieczeństwa. 

- W tej sali będziesz używać tych butów. Myślę, że możemy zaczynać. Na początek musisz przede wszystkim wydobyć z siebie tkwiący w tobie ogień. Każdy anioł może zapalić coś machnięciem ręki. Jeśli to już opanujesz, przejdziemy do kontrolowania go.

- A po co ten kaftan? - spytała. 

- Od tego zaczniemy. Zostaniesz w nim uwięziona, a twoim zadaniem będzie uwolnić się z niego, używając swoich mocy. Najłatwiej będzie ci go po prostu spalić.  

Clary kiwnęła głową w odpowiedzi, a archanioł podał dziewczynie na początek te masywne buty. Po założeniu ich, Clary usiadła na krześle i pozwoliła założyć na siebie kaftan bezpieczeństwa, który został dość mocno związany na jej plecach. Nie wiedziała kompletnie, jak miała go spalić, przywołując ogień, o którym mówił jej Michał. Na początku próbowała wyobrazić sobie, że myślami powoli rozwiązuje kaftan, nic. Potem spróbowała tego samego, z tą różnicą, że wyobrażała sobie płonący kaftan. Ta próba również nie przyniosła żadnych rezultatów. Michał, który stał z boku milczący, co jakiś czas wybuchał śmiechem, widząc zdenerwowanie swojej uczennicy. Sfrustrowana Clary zaczęła próbować wydostać swoje ręce, które były unieruchomione. Widok rudowłosej, miotającej się na krześle, jak prawdziwa wariatka jeszcze bardziej rozweselił archanioła.

- Spróbuj sięgnąć wgłąb siebie. Wyobraź sobie, że w twojej klatce piersiowej jest ptak, którego musisz wydostać. To powinno pomóc - powiedział wesoło.

Clary spojrzała na niego groźnie. Była coraz bardziej poirytowana, ale posłuchała rady Michała. Zamknęła oczy, zaciskając mocno powieki. Ściągnęła brwi i wyobraziła sobie małego ptaka, który jest zamknięty pod jej żebrami. Oczami wyobraźni widziała go, fruwającego i zdesperowanego. Intensywnie myślała o tym, że jej żebra otwierają się, by wypuścić uwięzione zwierzę na świat. Powoli otworzyła oczy. Cały kaftan pokryty był małymi niebieskimi iskrami, które w bardzo szybkim czasie pochłonęły cały materiał. Po paru chwilach po kaftanie zostało tylko parę metalowych sprzączek i kupka popiołu. Zadowolona z siebie Clary wstała i uśmiechnęła się szeroko do Michała. Był chyba równie zdumiony, co ona, ponieważ dopiero po około dziesięciu sekundach ocknął się i odwzajemnił uśmiech. 

- Przyznam, że to było zaskakujące - powiedział. 

- To nie wierzyłeś, że tak szybko mi się uda to zrobić? - spytała obrażona Clary. 

- Prawdę mówiąc, to nie. Nikomu, nawet aniołom z krwi i kości nie udałoby się po pierwszym treningu uwolnić ognia. Muszę cię pochwalić. Jeśli tak dalej pójdzie, to treningi zajmą nam połowę planowanego czasu. Możesz być z siebie dumna Clarisso. 

- Dziękuję, ale gdyby nie twoje podpowiedzi, nie poradziłabym sobie. 

    Po tych słowach rozmowa się urwała. Michał powiedział Clary, żeby zmieniła buty i wyszła na zewnątrz, gdzie sam się udał. Dziewczyna zdejmowała i zakładała buty z uśmiechem na twarzy. Na każdym treningu będzie dawać z siebie wszystko. Chce jak najszybciej znaleźć się na Ziemi. Od chwili uwolnienia ,,ptaka" ze swojego wnętrza, czuje rozpływające się ciepło po całym jej ciele. Czuła rozpierającą ją energię. Jej skrzydła okazały się bardzo giętkie. Same układały się pod ubraniem tak, że praktycznie nie było ich widać. Nie chciała z nimi paradować tak, jak aniołowie. A przynajmniej na razie. Musiała się do nich przyzwyczaić. Była ciekawa, kiedy będzie mogła zacząć naukę latania, a może tego nawet nie trzeba się uczyć. Z takimi myślami wyszła z sali. Na zewnątrz zastała Michała opartego o ścianę budynku, wpatrzonego w dal. 

- Już jestem - powiedziała do zamyślonego archanioła. 

Mężczyzna wzdrygnął się, słysząc dziewczynę. Clary nie sądziła, że aniołów da się przestraszyć. Zastanawiała się nad czym tak myślał. Pewnie to nie jej sprawa, ale była z natury ciekawską osobą. 

- Ah dobrze, chodźmy - powiedział roztargniony. 

Narysował pospiesznie na drzwiach runę zamknięcia i ruszył w stronę mieszkania Clary, nie oglądając się za siebie. Rudowłosa nie chciała zaczynać żadnej rozmowy, ponieważ widziała, że to nie najlepszy na to moment. Archanioł ciągle o czymś myślał. Było to widać po jego nieobecnym spojrzeniu. Kiedy zatrzymali się przed drzwiami wejściowymi domu Clary, stali naprzeciw siebie, oboje milczący. Dziewczyna odwróciła się do drzwi z zamiarem pójścia już do swojego pokoju, ale poczuła rękę Michała na swoim ramieniu. Spojrzała na archanioła. Miał dziwną minę, jakby zbolałą, a może jej się tylko zdawało, bo chwilę później jego twarz przybrała kamienny wyraz. Zauważyła, że aniołowie mało kiedy okazują jakiekolwiek uczucia. Ale przecież dzisiaj śmiał się w sali treningowej. Clary nie zastanawiała się nad tym dłużej, bo nie miało to sensu. I tak by nic nie wymyśliła. 

- Chcę cię wynagrodzić za dzisiejszy trening - zaczął archanioł. - Pamiętasz naszą rozmowę o tym, że będziesz mogła w trakcie szkolenia czasami opuszczać Niebo pod niewidzialną, niematerialną postacią? Oto moja nagroda. 

Oczy Clary zrobiły się tak duże, jak nigdy przedtem. Chciała jednocześnie skakać ze szczęścia, płakać i ściskać Michała, aż by mu zabrakło tchu. Wiedziała jednak, że każda z tych czynności byłaby nie na miejscu, więc tylko skinęła głową z uśmiechem i powiedziała: 

- Dziękuję, naprawdę dziękuję. 

- Będziesz miała pięć godzin ziemskich na przebywanie na Ziemi. Później zostaniesz automatycznie przeniesiona do swojego mieszkania. 

Archanioł uniósł prawą rękę, na której po chwili pojawił się płomień. Zamknął oczy, a rękę wysunął przed siebie. Ogień zaczął się powiększać, aż objął całe ciało Clary. Spodziewała się choćby minimalnego bólu, ale czuła tylko ciepło i delikatnie mrowienie. Spojrzała na swoje ręce, które powoli zaczęły tracić kształt i się rozmywać. Gdy proces dobiegł końca, poczuła mdłości i zawroty głowy. Chwilę później zemdlała. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------  

Oto dzisiejszy rozdział. Bardzo Wam dziękuję za to, że w ogóle jeszcze jesteście i to jeszcze w takiej liczbie. Jak zawsze liczę na Wasze opinie na temat rozdziału. Wiem, że trochę krótki, ale mimo to mam nadzieję, że nie jest zły. Za błędy przepraszam. Pozdrawiam serdecznie 😄😄😄
 

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Informacje

   Chciałabym Wam przekazać, że rozdział pojawi się zapewne aż w piątek, ponieważ w szkole jest taki natłok tego wszystkiego, że codziennie a to sprawdzian, a to kartkówki. Wybaczcie, że musicie czekać.

Pozdrawiam ;)