Obudziła się w izbie chorych. Czuła się tak, jakby coś wyssało z niej wszystkie siły. Mimo na pewno długiego ,,odpoczynku" była niezwykle senna. Patrzyła się chwilę w sufit i myślała o tym, co się stało. Ocknęła się jednak po paru sekundach, kiedy ktoś chwycił ją za rękę. Była pewna, że to był Jonathan. Odwróciła głowę ostrożnie i powoli. Jej przypuszczenia okazały się mylne, ponieważ koło niej siedział Jace, a nie jej brat. Jej serce zaczęło bić szybciej. Patrzyła się na niego nie mogąc nic powiedzieć. Jace patrzył na nią czule, mocniej ściskając jej dłoń. Po chwili przybliżył ją do ust i pocałował, następnie gładząc ją kciukiem. Clary wiedziała, że szykuje się poważna rozmowa. Wiedziała, że nie jest na nią jeszcze przygotowana.
-Clary, jak się czujesz? - Padło pierwsze pytanie.
-Ymmm nie najgorzej - odpowiedziała schrypnięta.
Jace od razu podał jej kubek wody stojący na szafce obok. Dziewczyna wypiła go duszkiem i odstawiła na miejsce. Czekała na ciąg dalszy przesłuchania, bo wiedziała, że tym razem chłopak nie odpuści. Miała z resztą rację.
-Proszę powiedz mi co się stało - błagał.
-Jace, naprawdę bym chciała, ale nie mogę. Uwierz mi.
-Dlaczego mi nie możesz powiedzieć? Nie rozumiesz, że ja umieram ze strachu o ciebie? Zależy mi na tobie, jak na nikim innym - oświadczył.
Clary zdziwiło to wyznanie. Szczerze to nie sądziła, że uczucia Jace' a do niej są w jakimkolwiek stopniu prawdziwe. Uwodził on już wiele naiwnych dziewczyn. Nie chciała być jedną z nich. Mimo wszystko coś podpowiadało jej, że jemu naprawdę na niej zależy. Gdyby tylko miała pewność, że nic mu się nie stanie od razu by mu wszystko wyznała. Bo bardzo tego swoją drogą chciała. Niestety w takiej sytuacji, w jakiej jest obecnie nie mogła nic zrobić.
-Po prostu nie możesz wiedzieć, bo wtedy będzie dla wszystkich to bardzo złe. Wiem, że to marne wyjaśnienie i nawet nie przypuszczasz o co mi chodzi, ale nie mogę ci więcej powiedzieć. Nie chcę na darmo ryzykować.
Herondale wyraźnie się wahał. Z jednej strony chciał wiedzieć, co się stało, a z drugiej nie chciał przygnębiać Clary.
-Bardzo chciałbym wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, ale dam sobie spokój - powiedział w końcu. - Bardziej mnie obchodzi twoje samopoczucie niż takie coś. Po prostu teraz zwiążę się z tobą sznurem i nie będę odstępował na krok.
Ostatnie zdanie powiedział żartobliwie. Clary cichutko zachichotała. Chłopak stwierdził, że uwielbia jej śmiech. Podobnie, jak i wiele innych rzeczy w tej rudowłosej i niskiej dziewczynie. Zakochał się po uszy. Jeszcze nigdy nie odczuwał czegoś tak mocno. Dopiero teraz czuł się szczęśliwy, przy niej, wiedząc, że jest bezpieczna i w dobrym nastroju. Postanowił sobie, że nie zawiedzie jej. Bez względu na wszystko. Będzie jej pomagał w każdej sytuacji. Będzie ją chronił przed złem tego okropnego świata. Razem pokonają Valentina i odzyskają jej matkę. Właśnie, o mało nie zapomniał o dobrych nowinach.
-Clary muszę ci coś natychmiast powiedzieć! Sądzę, że się ucieszysz - powiedział z entuzjazmem.
-No to na co czekasz? Mów. - Pospieszała go.
-Dokładnie dzień temu, zaraz po tym, jak cię tu przynieśliśmy zadzwonił do nas Luke i powiedział, że wie, gdzie jest twoja matka i wraz z nią Valentine.
Dziewczynę tak pobudziła do działania ta informacja, że aż zerwała się z łóżka, ale prawie natychmiast usiadła czując dotkliwy ból pleców. Jace zrywał się już z miejsca, aby złapać Clary, jednak widząc, że sama sobie poradziła z powrotem usiadł na krześle.
-No to na co czekamy?! Trzeba ją ratować i zlikwidować Valentina.
-Clary spokojnie. To nie takie łatwe, jak się wydaje. Musimy mieć przede wszystkim plan, a tego właśnie nam brakuje.
Clary wyraźnie to przybiło, ale dalej była pełna nadziei na odzyskanie mamy.
-Umm, Jace ... - zaczęła niepewnie.
-Tak?
-Chciałabym wrócić do pokoju, a wszystko mnie boli i nie mam siły. Czy mógłbyś mnie tam zanieść? - spytała nieśmiało.
-No jasne. Sam miałem to proponować - powiedział i wziął dziewczynę delikatnie na ręce.
Musiał niezwykle uważać, gdyż całe plecy miała poorane, jakby ktoś ją ciął nożem. Niepokoiło go to, ale obiecał sobie, że jeśli Clary nie chce nic mówić to da sobie z tym spokój. Słyszał co jakiś czas cichy syk. Wiedział, że ją boli, ale nie mógł nic poradzić. Z każdą oznaką bólu, jaką starała się ukryć, czuł jakby ktoś wbijał mu igły w serce. Jak najszybciej chciał położyć rudowłosą na miękkiej pościeli i utulić do snu. Nawet nie wiedział od kiedy zrobił się taki miły i czuły. Stwierdził, że powoli zaczyna się przełamywać. Fascynowało go to, a jednocześnie przerażało. Drzwi pokoju otworzył porządnym kopniakiem. Podszedł szybko do świeżo pościelonego łóżka i położył na nim delikatnie dziewczynę. Następnie przykrył ją kołdrą i zgasił lampkę nocną, życząc dobrej nocy. Tuż przy drzwiach usłyszał jeszcze głos Clary proszący, aby na chwilę się wrócił. Zrobił to bez żadnego słowa sprzeciwu.
-Dziękuję - powiedziała uśmiechając się.
W tym nikłym świetle zauważył tą lekką podkówkę na jej twarzy, ale dzięki runom udało mu się to. Również się uśmiechnął. Przysiadł na brzegu łóżka. Clary podniosła się do pozycji półleżącej. Chłopak wyciągnął prawą rękę i dotknął dłonią jej policzka. Dziewczyna wtuliła w jego dłoń twarz zamykając oczy. Jace nachylił się do niej tak, że ich nosy dzieliły zaledwie centymetry. Oddechy obojga stały się cięższe.
-Kocham cię, Clary. Pamiętaj o tym, proszę - powiedział szeptem i szybko wybiegł z pokoju.
Stało się to tak błyskawicznie, że Clary chwilowo nie wiedziała co się dzieje. Czuła się tak, jakby jej twarz płonęła. Kompletnie zapomniała o bólu pleców. Położyła się ponownie, ręce zakładając na kark. Patrzyła w sufit myśląc. Osiemdziesiąt procent myśli zajmował jej Jace i to, co się niedawno stało. Pomyślała, że w sumie chciałaby, żeby coś między nimi zaszło. Chciałaby, żeby był tylko jej. Pozostałą cześć jej myśli zajmowała informacja o jej mamie. Demon i sytuacje z nim związane przeszły na dalszy plan. Chciała jak najszybciej odzyskać mamę. Nie mogła znieść tego czekania. W tamtym momencie dodatkowo przypomniało jej się ostatnie spotkanie z Simonem. Nawet nie wiedziała ile minęło od czasu, kiedy ostatni raz go widziała. Zamierzała się z nim spotkać w najbliższym czasie. Został jeszcze Luke. Za nim też tęskniła. Wiedziała już, że jest wilkołakiem, ale jakoś specjalnie jej to nie przeszkadzało. Przez to jej ,,nowe" życie nawet nie miała czasu, aby myśleć o bliskich jej osobach, kiedy jeszcze była tylko zwykłym człowiekiem, jak jej się zdawało. Próbowała zasnąć, ale natłok myśli jej to uniemożliwiał. Poszła powolnym krokiem do łazienki. Przy każdym ruchu plecy dawały o sobie znać. Ostrożnie zdjęła ubranie z siebie, żeby zobaczyć tą ranę na plecach. ,,Rana" okazała się dość głębokimi cięciami, jakby nożem. Pewnie jedna z jej ofiar miała coś ostrego i próbowała się bronić. Przejechała delikatnie po ledwo zaschniętych szramach. Wiedziała już, że to pamiątka na całe życie. O ile jeszcze pożyje, bo nie wiedziała. Nie miała pojęcia czy demon nie zabije jej w każdej chwili lub nie wytrzymując sama nie odbierze sobie życia. Zakładając z powrotem ubrania przypomniała sobie słowa matki, które powiedziała jej dawno dawno temu. ,,Życie potrafi być okrutne Clary, ale nie możesz się poddać i utracić nadziei. Nadzieja to jedyne co mamy". Postanowiła się trzymać tej myśli i mieć nadzieję. Nadzieję na wiele rzeczy. Przede wszystkim nadzieję na powrót Jocelyn i lepsze jutro. Z takimi myślami położyła się spać i zapadła w głęboki spokojny sen. Śniła o wysokim, aroganckim blondynie, z którym bierze ślub, o mamie, która się do niej uśmiecha i mówi, że wszystko się skończyło i będzie już tylko lepiej. Śniła o nadziei na świat, w którym nieszczęścia występują w absolutnym minimum. Przez całą noc na jej twarzy widniał lekki i radosny uśmiech.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czyli jednak poniedziałek. Jejku ta okrutna szkoła. Nie dadzą ludziom spokoju. Nie wiem jak to będzie z rozdziałami. Mam codziennie jakieś sprawdziany :(
Jeśli rozdziały będą rzadko, na feriach postaram się poprawić częstość dodawania, jakość i długość.
Przepraszam za błędy, jeśli są i jeśli rozdział jest nudny.
Pozdrawiam Was serdecznie ♥
Nic dodać, nic ująć. Świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńMiło zaczynam tydzień, bardzo przyjazny rozdział. Czekam na więcej, pozdrawiam :-]
OdpowiedzUsuńBabciu, to jest zajebiste!
OdpowiedzUsuńHahahahaha dzięki :D
UsuńJeszcze nie przeczytałam, już pytam kiedy next? :)
OdpowiedzUsuńNie wiem tak szczerze. Wiadomo postaram się jak najszybciej, ale to zależy od wolnego czasu. Myślę, że tak max do niedzieli. ;)
UsuńWzruszający rozdział, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zawsze CUDOWNY!!!! Ja też nienawidzę poniedziałków, to katusze!!!
OdpowiedzUsuńBardzo super polecam tego bloga serdecznie naprawdę jestem zachwycony ;')
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! Nominuję cię do LBA! Więcej informacji na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńGratulacje ;)
Uwielbiam Twojego bloga i czekam niecierpliwie aż dodasz nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na swojego bloga o dalszych losach Clary i Jace'a :D