-Magnus Bane? Co cię sprowadza do Instytutu?-spytał.
-Zapewniam, że nie wybierałem się dzisiaj do was, ale plany zmieniły się, gdy do domu wparował mi brat Clary, Jonathan Morgenstern-odparł czarownik.
-A co to ma do rzeczy? Czekaj, co ten psychol to jej brat?
-Otóż najpierw mnie ,,unieszkodliwił" , a potem próbował zabrać Clary ze sobą-zaczął opowiadać, a przy każdym poruszeniu głową wokół niego sypał się brokat.-Ale kiedy już się obudziłem i użyłem czaru tropiącego, okazało się, że dziewczyna jest w Instytucie i nie jest z nią dobrze. Także nalegam abyś mnie do niej wpuścił. I tak to jest jej brat.
Jace niechętnie, ale ustąpił. Czarownik od razu pobiegł do izby chorych. Chwilę później spod drzwi widać było niebieskie światło. Blondyn pobiegł do Hodge'a, aby powiedzieć, że nie trzeba wzywać Cichych Braci.
Po załatwieniu tej ważnej sprawy Jace postanowił jednak pójść się przespać, bo jeśli będzie wiadomo coś z rudą to i tak mu powiedzą. Jednak na drodze spotkał najmłodszego z Lightwoodów, czyli Maxa.
-Jace umiem już strzelać z łuku i rzucać celnie sztyletami. Chodź pokażę ci.
-Dobrze Max, ale może za jakieś cztery godziny idę się przespać.-Na potwierdzenie swoich słów Jace ziewnął głęboko. Max posmutniał, ale powiedział tylko.
-Dobrze.
Nieporuszony w najmniejszym stopniu tym smutnym tonem chłopczyka Jace udał się do pokoju. Następnie położył się na łóżku nie zmieniając ubrań i prawie momentalnie zasnął.
***
Magnus z impetem wpadł do izby chorych. Szybko podszedł do nieprzytomnej Clary i przyjrzał się jej dokładnie. Wyglądała okropnie. Podkrążone oczy, bardzo blada cera, a z rany sączyła się czarna ciecz. Zapewne była to krew demona. Domyślał się, że teraz odczuwa niesamowity ból. Demoniczną krew bardzo trudno usunąć z organizmu, ponieważ szybko rozprzestrzenia się poprzez żyły po całym organizmie. Czarownik przyłożył ręce do rany i zaczął wybawiać potok słów po łacińsku. Z jego rąk wyłonił się niebieskawy płomień i błyskawicznie objął całą tą paskudną ranę. Te działania po pewnym czasie znacznie go osłabiły, ale przynosiły efekty, bo rana dziewczyny zaczęła z barwy czarnej zmieniać na szkarłatną. Nagle Clary zaczęła się miotać i machać rękami, otwierała i zamykała usta, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Coś było nie tak. Magnus przeniósł swoje ręce na głowę rudej. Wyczerpany otarł swoje spocone czoło. Zaczął zastanawiać się, jak wytłumaczy to wszystko mamie Clary. Przecież ona będzie na niego wściekła. W sumie to słusznie, bo jak Wysoki Czarownik Brooklynu mógł tak dać się podejść jakiemuś podlotkowi. W dodatku Clary się pogorszyło. Dziewczyną wstrząsnęły lekkie drgawki, które się nasiliły. Wyrwał się z zamyśleń, ponieważ to nie pora na to. Musi uratować życie rudowłosej.
-Jesteś silna. Wytrzymasz. Wróć do nas, wróć Clary-wyszeptał do niej.
Dziewczyna wszystko słyszała i czuła. Właśnie czuła, czuła niewyobrażalny ból w całym ciele. Wydawało się jej, że ktoś wyrywa jej wnętrzności. Naprawdę chciała wrócić. Gdyby tylko mogła. Znowu poczuła, że ciemność ją pochłania. Nie proszę nie! Chcę żyć!-krzyczała do nicości. Jednak ona nie ustępowała, wręcz przeciwnie. Przybliżyła się ze zdwojoną siłą i szybkością. Traciła siły. Nie wytrzymała i uległa, ale poczuła szarpnięcie. Coś niewidzialnego zaczęło ją ciągnąć w stronę światła. Nadzieja umiera ostatnia, a ona miała nadzieję. Wierzyła, że zdoła przeżyć.
***
Jace przeciągnął się i spojrzał na zegarek. Spał trzy godziny. Postanowił sprawdzić, czy już coś wiadomo. Wziął szybki prysznic i umył zęby. Po wyjściu z łazienki w świeżych już ubraniach ułożył włosy w artystycznym nieładzie i wyszedł na korytarz. Było cicho. Trudno się dziwić, była szósta rano. Idąc kolejnym korytarzem zaburczało mu w brzuchu, więc udał się najpierw do kuchni. W kuchni także nikogo nie było. Na początek udał się do lodówki, wyjął odpowiednie produkty i zrobił sobie kanapki. Błyskawicznie je zjadł, aż sam był zdziwiony, jak był głodny.
-Dobra trzeba się dowiedzieć, co słychać u naszego rudzielca.-powiedział sam do siebie i poszedł w stronę izby chorych. Właśnie miał wchodzić, kiedy uprzedziło go otworzenie drzwi, jak się okazało przez Magnusa. Sam czarownik wyglądał na bardzo wyczerpanego. Idealnie ułożone włosy teraz sterczą mu we wszystkich możliwych kierunkach. Oczy ma podkrążone i zaczerwienione. Wychodzi na to, że pierwszy się dowie o stanie zdrowia Clary.
-I jak?-spytał Jace.
-Mam dla ciebie i reszty przykrą wiadomość-posmutniał.
-Co jaką? Co się stało?-przeraził się.
-Nie...Niestety nie udało mi się uratować Clary.
-Co?! Jak to?!-wykrzyknął i chciał biec do dziewczyny, ale zatrzymał się, ponieważ spostrzegł, że...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest! Udało mi się dodać rozdział. Zachęcam do komentowania. Pozdrawiam :D