środa, 6 maja 2015

Rozdział 17: Przeprosiny

   Clary czuła się beznadziejnie. Dlaczego ona w ogóle przejmuje się jego słowami? Nie umiała znaleźć odpowiedzi na to istotne pytanie. Jego słowa bardzo ją zabolały, a najgorsze było to, że miał racę. W końcu kto mądry idzie za jakimś pieprzonym szeptem? Dochodziła już ósma. Siedziała na łóżku odświeżona i przebrana w codzienne ubrania. Musiała iść na śniadanie, bo jak nie pójdzie zaczną zadawać jej pytania, na które czasami sama nie wie czy zna odpowiedź. Stanęła przed lustrem. Próbowała się przekonująco uśmiechnąć. Nie wychodziło jej to za dobrze. Czuła się jakby ktoś spuścił z niej powietrze. Przypomniał jej się niedawny sen. Matka, Valentine, jej wychudzona i brudna twarz... Potrząsnęła energicznie głową. Nie! Ona na pewno jest cała i zdrowa. Z tego co wiedziała Valentine nawet po przemianie kochał jej matkę, ale przez te parę godzin jej myśli tworzyły coraz mroczniejsze scenariusze. Ponownie się uśmiechnęła i stwierdziła, że nie jest tak źle. Powinni się nabrać. Z tą myślą wyszła z pokoju. Bardzo się cieszyła, że ma doskonałą pamięć, ponieważ gdziekolwiek chciałaby się udać, nie musiała nikogo pytać o drogę.
   W kuchni byli wszyscy oprócz szefa Instytutu. Nie patrząc na nikogo dziewczyna wzięła miskę i butelkę z mlekiem. Usiadła przy stole nadal nie zwracając uwagi na swoich towarzyszy. Nalała sobie mleka do miski i wsypała do niej również płatki, które leżały już na stole. Zapomniała łyżki, musiała się wrócić do szafki koło zlewu, przy którym aktualnie stał Jace. Mówi się trudno. Podniosła się z krzesła i szybko podeszła do szafki otwierając ją. Czuła na sobie wzrok blondyna. Próbowała nie zwracać na to uwagi. Było to trudniejsze niż mogłaby przypuszczać. Dzierżąc w ręku łyżkę spojrzała na Jace' a. Tak jak myślała on też na nią patrzył. Mogłaby przysiąc, że widziała w jego oczach wyrzuty sumienia, tylko dlaczego. Czy to przez to, jak wczoraj na nią nakrzyczał? Pewnie chodziło o coś innego. Odetchnęła lekko i zaczęła jeść śniadanie. Panowała niezręczna cisza, którą przerwała Isabelle.

-Clary co powiesz na zakupy? - spytała.

Clary nie lubiła zakupów, ale pomyślała o przyborach do rysowania. Postanowiła zgodzić się i po zakupach udać się do swojego domu po swoje najpotrzebniejsze rzeczy.

-W sumie to nawet nie jest taki zły pomysł - odpowiedziała.

-Dziewczyno, nawet nie wiesz na co się piszesz. Zakupy z Isabelle to tortury - rzekł Alec nachylając się lekko w stronę rudej.

Isabelle pacnęła brata lekko w ramię udając obrażoną. Alec tylko podniósł ręce w geście poddania i uśmiechnął się promiennie.

-Mi nie tyle chodzi o zakupy ile o zabranie swoich rzeczy z mojego domu - sprostowała Clary.

-No to postanowione. - Ucieszyła się Isabelle.

Resztę śniadania minęło przyjemnie. Rozmowy właściwie o niczym, śmiechy, żarty. Tego Clary brakowało. Jednak czerwień nie opuszczała jej policzków, ponieważ Jace cały czas patrzył na nią. Nawet nie próbował tego ukryć. Dziewczyna nie miała zielonego pojęcia o co mu chodzi. Miała coś na twarzy czy co? Postanowiła nie zawracać sobie tym głowy.
   Godzinę po śniadaniu Isabelle była już w pokoju Clary. Rudowłosej dzięki jej nowej przyjaciółce naprawdę poprawiał się humor. Ten zastrzyk normalności był bezcenny. Przy niej choć na chwilę mogła się odciąć od problemów. Mniej więcej o godzinie jedenastej udały się na miasto. Oczywiście Jace chciał iść z nimi. A ku zdziwieniu Clary Isabelle zgodziła się bez zbędnych pytań. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Brakowało jej już tylko docinek ze strony Jace' a. Ale mimo wszystko milczała nie chcąc palnąć coś, czego później będzie żałować.

-No ogniczku, więc co będziesz chciała sobie kupić? Bo chyba nie sukienkę? - zadrwił.

Znajdowali się teraz na chodniku w drodze o centrum handlowego. W Clary aż się zagotowało. Dziewczyna zacisnęła mocno wargi i raptownie się zatrzymała na jego słowa.

-Czy ty coś sugerujesz?! - Puściła swoje przezwisko wypowiedziane przez tego idiotę mimo uszu.

On ruszył dalej z rękami uniesionymi w geście poddania i złośliwym uśmiechem, który nie schodził mu z twarzy. Isabelle była już za rogiem i czekała na nich tam. Widząc nachmurzoną minę Clary i uśmiech Jace' a uniosła pytająco brwi. Blondyn tylko wzruszył ramionami i poszedł dalej, zaś Clary nie powiedziała nic. Po około pięciu minutach byli na miejscu. Isabelle od razu poleciała do sklepów z butami. Jace usiadł na pobliskiej ławce i patrzył wyczekująco na Clary klepiąc miejsce obok siebie.

-Nie wierzę, że po tym wszystkim to robię - szepnęła na tyle cicho, aby Jace jej nie usłyszał.

Usiadła koło chłopaka, lecz w pewnej odległości. Jednak tak jak się spodziewała jej towarzysz sam się do niej przysunął. Fuknęła zirytowana, a on spojrzał na nią pytająco.

-Jesteś zła? Ja chciałem... - zaczął.

Odwróciła się do niego gwałtownie. Jej twarz wyrażała niedowierzanie i gniew.

-Ty się jeszcze masz czelność pytać czy jestem zła?! Jak możesz?! - Chciała już wstać i potowarzyszyć Isabelle, ale Jace chwycił ją za rękę i z powrotem pociągnął na ławkę.

 Prędkość sprawiła, że Clary wylądowała nie na ławce, a na kolanach chłopaka. Szybko z niego zeszła i usiadła na ławce. Spojrzała na niego wrogo, ale on nie patrzył na nią. Miał dziwny wyraz twarzy. Dziewczynie wydawało się, że zmaga się z tym co ma jej powiedzieć. Odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy. Zatopiła się w jego oczach, ale szybko się ocknęła. Ona nie może się poddać jego urokowi, bo nie zamierza potem leczyć złamanego serca.

-Clary, ja chciałem tylko... - Widać było, że nie za bardzo wie, jak jej to powiedzieć. - Chciałem po prostu cię przeprosić. Rzeczywiście zachowałem się wczoraj jak pieprzony dupek, a nawet gorzej. Nie proszę cię o wybaczenie, ale musiałem cię przeprosić. Źle się czułem z tym co ci powiedziałem. - Zaśmiał się. - Nie wierzę, że zdołałem ci to powiedzieć. Wierz albo nie, ale jeszcze nigdy nikogo nie przepraszałem.

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, a jej warga lekko zadrżała. Czuła, że mówi szczerze. Zdziwiło ją, że jeszcze nigdy nikogo nie przepraszał. Czy miała się przez to czuć wyjątkowa. Nie! O czym ona myśli?! To, że ją jako pierwszą przeprosił w swoim życiu nic nie znaczy. To tylko zwykłe ,,przepraszam" , ale mimo wszystko poczuła w środku ciepło, które rozeszło się po całym jej ciele. Uśmiechnęła się do niego.

-Wybaczam ci, ale jeśli jeszcze raz powtórzy się coś podobnego to obiecuję, że cię uderzę. Mocno.

Tym razem Jace otworzył szeroko oczy. Wyrażały one niedowierzanie i wdzięczność. Też się uśmiechnął.

-Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. Dziękuję. - Rozłożył szeroko ręce jakby chciał ją przytulić.Siedział jednak na swoim miejscu. Widać było, że nie chce się narzucać. Clary zaśmiała się cicho i przysunęła do Jace' a przytulając go. Blondyn zanurzył swój nos w jej ognistych włosach.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Miał być dłuższy :/ Jednak postanowiłam mimo wszystko dodać go, ponieważ jutro nie będę miała raczej możliwości napisania reszty (nauka). A drugim powodem jest rzadkie dodawanie rozdziałów. Także nie wiem, jak wy, ale ja wolę dodać krótszy, lecz wcześniej, niż dłuższy, ale bardzo późno. Czekam na wasze opinie i do następnego. ;*

6 komentarzy:

  1. ROZDZIAŁ ZAJEBISTY <3<3<3 KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział Dobrze, że Jace przeprosił, niech oni w końcu sie zejdą. Powtarzam liczy się jakość a nie ilość. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział taki...aww *.* aż mi słów zabrakło <3 czekam na next :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka !!! *o* Nie moge sie nexta doczekać !! ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo *.* Brak mi slów
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hoho Clace <3 Ekstra rozdział. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń