Wtedy ktoś pisnął przeraźliwie. Ciągle przytuleni do siebie podnieśli wzrok, by ujrzeć uradowaną Isabelle, która piszczała i skakała radośnie. Clary natychmiast odsunęła się od Jace' a speszona. On zaś wydawał się być zadowolony i może nawet trochę rozbawiony całą tą sytuacją. Opadł się wygodnie o ławkę i splótł ręce na swoim karku. Nogi wyciągnął daleko przed siebie. Na ustach błądził mu zadziorny uśmieszek.
-Wiedziałam - piszczała Isabelle.
-Ale co wiedziałaś? - spytał Jace jakby nigdy nic.
-Że jesteście razem - odparła zachwycona.
Clary w tamtym momencie zrobiła się czerwona na twarzy, a na twarzy miała wypisane zdziwienie. Jace z resztą nie wyglądał lepiej. No może lepiej, ponieważ nie miał rumieńców. Spojrzeli najpierw po sobie, a potem nadal zszokowani na czarnowłosą.
-No co się tak na mnie patrzycie? - spytała zbita z tropu.
-Izzy bo wiesz... - zaczęła cicho Clary.
-My nie jesteśmy razem - dokończył Jace pewniejszym głosem.
-Ale jak to przecież... - Na twarzy Isabelle wypisany był zawód i lekkie zdziwienie. - Dobra nie ważne. Patrz Clary jakie fajne buty sobie kupiłam.
Wyjęła z reklamówki pudełko po czym je otworzyła. Wyciągnęła z niego łososiowe szpilki.
Clary nie lubiła butów, ale musiała przyznać, że te były piękne. Dotknęła delikatnie ćwieków na szpilce. Były ostre i metalowe.
-Izzy nie wierzę, że to mówię, ale te buty są cudowne! - wykrzyknęła Clary.
-Jest przecena. Chodź! Dla ciebie też coś znajdziemy. - Zaczęła ciągnąć ją w stronę sklepu.
Jace przyglądał się im z rozbawieniem. Również podniósł się z ławki i chciał zbliżyć się do dziewczyn, ale przeszkodził mu w tym jakiś chłopak, który z impetem przytulił Clary prawie ją przewracając. Zdziwiona dziewczyna najpierw nie odwzajemniła uścisku, ale gdy zobaczyła kto ją obejmuje także przytuliła chłopaka. Jace zatrzymał się w pół kroku patrząc oszołomiony to na dziewczynę to na chłopaka.
-Simon nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że cię widzę - szepnęła z twarzą na jego koszulce.
-Ja też się cieszę. Tylko gdzie ty byłaś? I dlaczego nie dzwoniłaś? A co się stało z twoim domem? Obawiałem się najgorszego. - Zasypał ją masą pytań.
Clary na początku nie odpowiedziała. Chciała spokojnie wszystko sobie poukładać. I wtedy zaciekawiona, a jednocześnie przerażona jego jednym z pytań odparła:
-Z moim domem? A co z nim jest nie tak?
-To ty nie wiesz? - W odpowiedzi pokręciła głową. - Jest zniszczony, obrazy są poszarpane, ściany poobdzierane z farby. Twój dom wygląda jak pobojowisko.
Dziewczyna nie była w stanie wymówić ani słowa. Patrzyła z lekko otwartymi oczami i ustami na swojego przyjaciela. Jednak on nie patrzył już na nią tylko na Isabelle. Nagle podbiegł do niej i ją pocałował. Szok na twarzy Clary się powiększył. O co chodzi? I wtedy zrozumiała. Tym Przyziemnym, o którym mówiła Isabelle był Simon.
W centrum handlowy spędzili jeszcze dwie godziny przebywając głównie w kawiarni. Simon opowiedział wszystko co wiedział o zaginięciu Clary i stanie jej domu. Pożegnawszy się z Lewisem poszli w stronę Instytutu. Jace cały czas trzymał się na dystans. Clary zdenerwowało jego zachowanie, ale zarazem zasmuciło. Nie wiedziała dlaczego, przecież nic do niego nie czuje. Są tylko przyjaciółmi... przyjaciółmi... przyjaciółmi. To ostatnie słowo ciągle dźwięczało jej w głowie. Wtedy zrozumiała, że zakochała się w Jace' ie. Nie zauroczyła, nic z tych rzeczy. Ona się zakochała! Zakochała się w typowym podrywaczu. Wiedziała, że taka miłość nie będzie istnieć. Gdyby się z nim związała to pobawiłby się nią i rzucił jak inne albo w ogóle by jej nie chciał. Ta myśl ją przybiła. Dlaczego to zawsze musi być ona? Czego wszystkie nieszczęścia muszą spadać właśnie na nią? Jej matka zaginęła, dowiedziała się, że nie jest normalnym człowiekiem, ,,musi" pomóc brat, a w dodatku zakochała się w Jace' ie.
-Gorzej już chyba być nie może - szepnęła cicho wkładając ręce w kieszenie bluzy.
-Co? - Aż podskoczyła słysząc głos Jace' a tuż obok jej ucha.
-Co? - powtórzyła bezmyślnie zatrzymując się.
-Co od czego nie może być gorsze? -spytał.
-Nie nic - wyszeptała i zaczerwieniła się.
-Słodko się rumienisz - powiedział i poszedł dalej za Isabelle.
Stała jeszcze chwilę wpatrując się w plecy blondyna. To co powiedział było... Nie! To nie było nic takiego. On mówi to pewnie każdej, a ona mu nie ulegnie. Pobiegła szybko w kierunku oddalających się przyjaciół. Resztę drogi przebyli w ciszy. Niebo zaczęło się robić szare. Ewidentnie zbierało się na deszcz. Jak dobrze, że byli już w Instytucie. Każdy poszedł w swoją stronę. Isabelle do kuchni, Jace do sali treningowej, a Clary do swojego pokoju. Po drodze wyjęła zakupiony szkicownik i przybory do rysowania. Nie było tego dużo. Nie chciała, aby Izzy się wytraciła. Kupiła szkicownik, pięć ołówków różnej twardości, temperówkę, gumkę i komplet kredek. Po wejściu do pokoju położyła się na łóżku i chwyciła do ręki ołówek otwierając szkicownik. Z każdym ruchem jej dłoni powstawała kolejna idealna linia. Linie łączyły się w nos, usta, a w końcu twarz i włosy. Spojrzała na nieskończony szkic. Przedstawiał on... Jace' a. Zdenerwowana wyrwała kartkę, zmięła w kulkę i rzuciła w ścianę. Nie mogła przestać o nim myśleć. Mimo wszystko ponownie przytknęła ołówek do kartki i zaczęła kolejny rysunek. Nie przedstawiał on Jace' a, lecz jej brata. Miał on szeroki uśmiech na twarzy, a jego włosy były słodko zmierzwione. Koło oczu w barwie intensywnej zieleni miał małe zmarszczki. Wyglądał przyjaźnie, jak wymarzony brat, który w dodatku był piękny. Clary spojrzała jeszcze raz smutno na swój rysunek. Od zawsze chciała mieć brata. Uśmiechnęła się smutno. Nie usłyszała jak ktoś wchodzi do pokoju. Czując czyjąś rękę na ramieniu upuściła szkicownik na łóżko, a jej oddech stał się głęboki i nierówny. Odwróciła się i zobaczyła Jace' a, który patrzył na nią z rozbawieniem. Chwyciła się prawą ręką za serce i popatrzyła na chłopaka złowrogo.
-Prawie przez ciebie zawału dostałam. Nie umiesz pukać do drzwi?! - warknęła.
-Pukałem - odparł. - Musiałaś nie słyszeć.
Clary zmieszała się.
-A...Przepraszam. - Spuściła wzrok.
-Nic się nie stało - powiedział wesoło Jace zaglądając jej przez ramię. - Co narysowałaś?
-Nie co tylko kogo? - Pokazała mu rysunek. - Narysowałam swojego brata.
-Nie wygląda jak on - skrzywił się na myśl o tamtym psychopacie. - On ma czarne oczy i na pewno nie uśmiechnąłby się w ten sposób.
-Dobra nie ważne - skwitowała smutno.
-Chodź. - Wyciągnął do niej rękę.
Przyjęła ją ostrożnie. Blondyn pociągnął ją w górę i już po chwili stała obok niego trzymając go za rękę. Spojrzała na niego. Miał rozweselony uśmiech. Nie był on w żadnym razie złośliwy. Spodobało jej się to.
-Ale gdzie idziemy? - spytała.
Położył jej ręce na oczy i zaczął prowadzić w stronę drzwi. Clary potykała się o własne nogi śmiejąc się przy tym. Po zamknięciu drzwi nogą, Jace udał się ze ,,ślepą" Clary korytarzem.
-Zobaczysz - szepnął jej do ucha.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. W końcu mam czas dodać cokolwiek. Jak myślicie dokąd zaprowadzi ją Jace? Zachęcam do komentowania.
Pozdrawiam ;)
Rozdział NIEZIEMSKI <3<3<3 Zresztą jak zawsze :)))))))) Myślę, że Jace zaprowadzi ją do oranżerii <3
OdpowiedzUsuńCUDO!!! Ojeju, chciałabym umieć tak pięknie opisywać <3 I mam tylko jedno życzenie:
OdpowiedzUsuń.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
!!!!!!!!!!!!!!!!!!ORANŻERIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wera ;* (ta z BKTN)
Twoje życzenie się spełni, ale jeszcze nie teraz, ponieważ Jace nie zabiera jej do oranżerii, przynajmniej na razie. :D
UsuńRozdział świetny. Oranżeria była moim jedynym pomysłem więc nie mam pojęcia gdzie ją zabierze. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńJej!! Niespodzianka!!
OdpowiedzUsuńKocham niespodzianki <3
Ciekawa jestem co on wymyślił xD
Daj szybciusio nexta
Czekam :*
Next powinien pojawić się dziś bądź jutro. Mam już połowę napisaną, więc możliwe, że dziś wstawię. ;*
UsuńNieziemski !!! <3 Podoba mi się ^.^ Choć nie powiem że dziwnie mi sie czyta bez perspektyw O.O Przyzwyczaiłam sie do nich :'3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie przeszkadza ci pisanie w ten sposób?
Usuń