środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 15: On nie da mi spokoju

   Jasne promienie słońca sprawiły, że Clary musiała otworzyć oczy. Musiała chwilę pomrugać, aby przyzwyczaić swoje oczy do jasności. Przeciągnęła się, ale nagle znieruchomiała. Uświadomiła sobie, że to nie jest jej pokój, ani też pokój Isabelle. Odwraca się powoli i widzi złotą czuprynę Jace' a, który jeszcze spał. Spanikowana przeszukuje myśli, ale nic nie może sobie przypomnieć. Pustka. I nagle sobie przypomniała. Kawałek po kawałku, minutę po minucie. Nie mogła uwierzyć, że ona to zrobiła. Powiedziała swoją tajemnice Izzy i jeszcze pocałowała Jace' a, a w dodatku on odwzajemnił ten pocałunek. Ale to niemożliwe żeby on... Nie to dla niego naturalne, przecież miał już tyle dziewczyn. Trudno, stało się. Nie cofnie czasu i musi żyć dalej. Postanowiła, że będzie udawać, że nic nie pamięta. Tak będzie łatwiej. Podniosła się do pozycji siedzącej i siadła na krawędzi łóżka. Nie mogła uwierzyć, że dała się upić przez Isabelle. Czuła, że ona zrobiła to specjalnie, aby od niej wyciągnąć co czuje do Jace' a. Spojrzała na swoje bransoletki, jedna od Erica, a druga od Simona. Bardzo jej ich brakuje. Pewnie bardzo się martwią. Musi się z nimi spotkać w najbliższym czasie, aby wcisnąć im jakąś przekonującą historyjkę, żeby się o nią nie martwili. Źle się czuje z tym, że musi oszukiwać przyjaciół, ale prawdy nie mogła im powiedzieć. Nie miała żadnego wyboru. Simona zostawiła w klubie bez żadnego wyjaśnienia. Nie może sobie tego wybaczyć. Wstała powoli z łóżka i dostrzegła, że nadal ma na sobie obcisłą sukienkę Isabelle. Zarumieniła się. Ruszyła szybkim krokiem w stronę drzwi. Chciała już chwycić za klamkę i stąd wyjść, ale bardziej poczuła niż zobaczyła, że Jace jej się przygląda. Zakłopotana i zarumieniona odwróciła się w jego stronę. Rzeczywiście chłopak leżał na pościeli i się jej intensywnie przyglądał. Zarumieniła się jeszcze bardziej. Mogłaby przysiąc, że w tej chwili jej policzki mają bordowy kolor. Blondyn miał zaspane oczy, a jego włosy były uroczo rozczochrane. Miał na sobie tylko szare dresy. Clary szybko przejechała wzrokiem po jego nagim torsie i runach na nim narysowanych. Jego twarz wyrażała pewność siebie i rozbawienie, a na ustach błądził łobuzerski uśmiech.

-I co podobał się wczorajszy pocałunek? - spytał i uśmiechnął się szerzej.

Postanowiła w tym momencie wcielić swój plan w życie.

-Że co? O czym ty mówisz? I co ja tu w ogóle robię?

Chłopak wyglądał na zbitego z tropu i zawiedzionego? Chyba sobie to tylko wyobraziła, bo tak szybko jak to zobaczyła, tak szybko jego emocje znowu były ukryte za maską arogancji i pewności siebie.

-Nie udawaj mała, że nie wiesz o co chodzi. Wiem, że ci się podobało.

-Nie wiem o czym ty mówisz?  I nigdy nie nazywaj mnie ,,mała" ! - warknęła z groźbą w głosie. Zrobiła wściekłą minę i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.

   Poszła prosto do swojego pokoju. Na samym początku postanowiła wziąć prysznic i zdjąć tą sukienkę. Podczas, gdy woda zderzała się z jej ciałem czuła przyjemne dreszcze. Myślała o tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło. Dalej nie mogła uwierzyć, że przez 16 lat żyła w kłamstwie. Zorientowała się, że za miesiąc ma urodziny, ale to nie ważne. Najważniejsze w tej chwili jest odbicie jej matki od Valentina. Nagle przypomniała sobie o swoim bracie. O tym, jak rozmawiała z nim w tej łazience. Choć on był tylko odbiciem wydawał się wtedy taki realny. Nie mogła go opuścić. Przecież obiecała, że mu pomoże. Nawet nie wie od czego zacząć. Poznała już swojego brata i nie był za miły, ale ten z jej wizji, czy jakkolwiek to nazwać, był inny. Nie wiedziała dlaczego, ale wierzyła, że ten zielonooki chłopak drzemie gdzieś głęboko w jej bracie, a ona mu pomoże odszukać dobro w sobie. Może jeszcze nie wie jak, ale coś wymyśli. Musi. Wyszła z kabiny prysznicowej, wytarła ciało, wysuszyła włosy i ubrała się w wcześniej przyniesione ubrania. Kiedy usiadła na łóżku spojrzała na zegarek- 9:00.

-Trzeba coś zjeść - powiedziała i ruszyła w stronę kuchni .

Zaraz przed schodami złapał ją ostry ból głowy. Złapała się za nią i oparła o ścianę. Pocierając skronie próbowała uśmierzyć ból. Nic to jednak nie pomagało. Ból się nasilał. Zaczęło się jej kręcić w głowie. Wtedy usłyszała jakby szum w uszach i usłyszała szept dochodzący znikąd. Wszędzie mogłaby go rozpoznać. Valentine.
,,I tak wiem, że odmówisz, ale nie uciekniesz ode mnie. Myślisz, że Instytut i twoi przyjaciele cię ochronią? Jeśli tak to się mylisz. Już nie długo... Już niedługo "
Dwa ostatnie słowa rozbrzmiewały w jej głowie. Jeden szept stał się mnóstwem szeptów, a jej zakręciło się znów w głowie. Nie mogła ustać na nogach. Ugięły się jej kolana i upadła na nie. Zaczęła kręcić głową, ale szepty nie ustawały, wręcz przeciwnie. Nagle wszystko ucichło, żeby powrócić ze zdwojoną siłą. Obraz zaczął się jej zamazywać. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że leży na środku korytarza. Próbowała podeprzeć się rękami i wstać, ale nie mogła poruszyć żadną kończyną. Ciemność po raz kolejny ją wzywała i mimo głośnych szeptów jej powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu się zamknęły i zapadła ciemność. Po chwili szepty też ustały. Usłyszała za to głos przejętego i chyba przerażonego Jace' a.

-Clary? Clary! Obudź się! Słyszysz?! - krzyczał desperacko.

Poczuła, że ją unosi i gdzieś z nią idzie. A potem nic. Ciemność. Cisza. Pustka. Nicość.

***

Otwiera powoli oczy. Nie wiedziała czy był ktoś jeszcze obok niej, bo obraz miała rozmazany. Mruga raz , drugi, trzeci. Nic to nie daje. Lekko zdezorientowana przekręca głowę i znowu mruga próbując wyostrzyć sobie wzrok. W końcu jej się to udało. Już się bała, że jej się to nie uda. Przed sobą widzi rząd łóżek z białą pościelą. Izba chorych, no tak. Próbuje sobie przypomnieć co się stało i kamienieje. Wizja Valentina, jego szepty w jej głowie, upadek, głos Jace' a wołający jej imię. Dopiero wtedy dostrzega, że ktoś siedzi skulony na sąsiednim łóżku. Podniosła się na łokciach, żeby lepiej przyjrzeć się tej osobie. Materac skrzypnął pod wpływem jej nagłego ruchu. Osoba siedząca na łóżku obok podniosła głowę. Jego złota czupryna była w nieładzie, a złote oczy były zatroskane? Jace wstał i podszedł do jej łóżka. Clary obserwowała każdy jego krok. Chłopak usiadł na brzegu materacu i przyjrzał się jej uważnie.

-Jak się czujesz? - spytał. 

-Nawet dobrze, tylko trochę mnie głowa boli. - Dotknęła się głowy. 

-A no tak zapomniałem. Wypij to. - Podał jej kubek, a ona spojrzała na niego podejrzliwie. - Pomoże na ból głowy. 

Upiła trochę napoju. Był bardzo gęsty i słodki, ale ogólnie był dobry. Wypiła resztę za jednym razem i odstawiła kubek na szafkę koło łóżka. 

-Ile tu leżę? - spytała. 

-Około 3 godzin. - Uśmiechnął się. - Nikt nie wie co ci się stało. Zadzwoniliśmy już po Magnusa, ale nie wiadomo, kiedy przyjdzie, ponieważ jest aktualnie w Paryżu. 

-Ja sama nie wiem, co się stało. To Valentine. - Głos jej zadrżał. - On do mnie mówił, ale w głowie. Mówił, że mnie znajdzie i że rodzina będzie razem. 

Próbowała powstrzymać nadmiar emocji, ale marnie jej to wychodziło. Samotna, gorzka łza pociekła po jej policzku. Jece otarł ją kciukiem i uniósł jej podbródek, aby na niego spojrzała. 

-Nigdy cię nie oddam...oddamy w jego ręce. W Instytucie jesteś bezpieczna - zapewniał. 

-Właśnie, że nie. On mnie zabierze, czuję to. Nie wiem kiedy, ale to zrobi. 

I kolejne łzy wypłynęły z jej oczu. Chciała być silna, ale to było ponad twoje siły. Nie mogła tak już dłużej. A najgorsze było to, że swoje uczucia pokazała właśnie przy Jace' ie. Nagle on zrobił coś, czego się absolutnie po nim nie spodziewała. Jace przytulił ją mocno do siebie i zaczął głaskać uspokajająco jej włosy. 

-Ja... ja ci obiecuję. Obiecuję na Anioła, że cię ochronię przed Valentinem i całym złem. 

Nie wiedziała jak zinterpretować jego słowa. To chyba niemożliwe, że jemu na niej zależy. Jednak postanowiła się na razie tym nie przejmować. Odwzajemniła uścisk i ukryła swoją twarz w jego koszulce mocząc ją łzami. 


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Ok jest new rozdział. Jak się podoba? Chciałabym oznajmić, że zdobyłam 2 miejsce w konkursie plastycznym. Tylko nie uznajcie mnie za chwalipiętę. Po prostu tak się cieszę, że musiałam to napisać. Next powinien być w weekend. :D 

Pozdrawiam :D 

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 14: Prawda czy wyzwanie?

   Jace dobiegł do pokoju Aleca zdyszany, ponieważ nie chciał przegapić nic ciekawego z gry w butelkę. Energicznie zapukał. Lekko zaskoczony Alec spojrzał na Jace 'a chcąc coś powiedzieć, ale parabatai go uprzedził.
-Alec, stary musisz iść że mną. Dziewczyny grają w butelkę! - wykrzyknął podniecony.
-Jace, poważnie? Jakoś wcześniej nie przejmowałeś się zabawami Izzy... Chyba, że... - Spojrzał na niego porozumiewawczo.
-Skończ dobra? Po prostu jestem ciekawy... To idziesz?
-Ehh - westchnął. - No dobra. Ale jak będziemy je podsłuchiwać, bo stanie pod drzwiami jest przereklamowane.
-O to już się nie martw - powiedział i uśmiechnął się chytrze.

***

   Po dotarciu do pokoju Izzy zastała Clary siedzącą na dywanie. Czarnowłosa podeszła do małych drzwiczek ukrytych w ścianie i wyciągnęła stamtąd butelkę wina. Chwyciła jeszcze dwa kieliszki leżące na biurku i położyła wszystko obok rudowłosej, a sama usiadła przed nią. 
-To co, zaczynamy? -spytała.
-Tak, ale Izzy po co ci to. - Wskazała na butelkę.
-Bez tego nie ma zabawy. - Widząc jej minę dodała. - Proszę zostań. Będzie fajnie.
-No dobrze ten jeden raz się zgodzę. - Uśmiechnęła się szczerze.
Isabelle rozpromieniła się i nalała wina do kieliszków. Przeprosiła jeszcze na chwilę Clary, bo musiała skorzystać z ubikacji. Podczas jej pobytu w łazience Clary nabrała coraz więcej obaw, co do babskiego wieczoru z Isabelle. Nie wiedziała czego ma się spodziewać po niej. Bała się jakie pytania lub zadania jej zada. Jednak postanowiła zostać. Nie chciała wyjść na nudziarę. Cały czas powtarzała sobie, że będzie dobrze, w końcu co takiego strasznego jest w grze w butelkę? Ale jeśli...? Jej rozmyślania przerwała dziewczyna, która siadła z powrotem przed nią. Clary zdecydowała, że na początek weźmie pytanie.
-No więc, czy masz chłopaka? - spytała Isabelle.
-Nie. - Przewróciła oczami. - Teraz ja. Pytanie czy wyzwanie?
-Niech będzie pytanie.
-W kim ostatnio się zakochałaś?
W tej chwili Isabelle zesztywniała. Wyraźnie unikała wzroku Clary patrząc w podłogę i wyginając sobie palce u rąk.
-Izzy...
-No dobra zakochałam się niedawno w Przyziemnym. Tak wiem, że to żałosne, ale nic nie mogę na to poradzić. On jest taki miły i śmieszny. Spotkałam się z nim już parę razy i od razu wiedziałam, że to to - powiedziała tak szybko, że ledwo można było zrozumieć o co jej chodzi. - Dobra nie ważne. Teraz na szczęście ja. Pytanie czy wyzwanie?
Rudowłosa siedziała jeszcze chwilę osłupiała zanim jej odpowiedziała.
-Wyzwanie - powiedziała niepewnie.
-Ale super. - Zaklaskała w dłonie. - Ubierz się w... - zaczęła wyciągając coś ze swojej szafy. - ...to i zostań w tym przez cały wieczór.
Rzuciła na dywan ciemno różową sukienkę, która miała na dole koronkę i ledwo zakrywała pośladki. Clary otworzyła szeroko oczy i usta, ale nie protestowała. Po chwili już siedziała na swoim miejscu w obcisłej kreacji. Grały, piły wino, śmiały się i wykonywały przedziwne wyzwania bez żadnych oporów, ponieważ były już nieźle pijane. Clary miała na swoim koncie już oblanie Przyziemnego oraz założenie na sobie sexy bieliznę.Wtedy przyszła kolej Izzy, która miała zadać pytanie Clary.
-Czy podoba ci się Jace' a? - spytała bełkotliwie.
Mimo tego, że była wstawiona, ruda skamieniała. Właśnie tego się obawiała. Nie chciała mówić o tym Isabelle, ale alkohol zrobił swoje i już po chwili opowiedziała wszystko, co jej leżało na duszy.
-Nawet nie wiesz jak bardzo, ale wiem, że to nie ma sensu. Dlaczego miałby spojrzeć na rudą i w dodatku piegowatą dziewczynę. A poza tym on jest typowym podrywaczem i nawet jeśli byśmy byli razem to i tak po pewnym czasie złamałby mi serce, a tego nie chcę. - Zrezygnowana zwiesiła głowę. Isabelle próbowała ukryć szczęście, ponieważ to było nie na miejscu. Ale tak bardzo chciała zeswatać ze sobą Jace' a i Clary, a teraz to było o wiele łatwiejsze, ponieważ oni się w sobie zakochali. To od razu było widać, ale wolała mieć pewność.
-Clary uwierz lub też nie, ale Jace od twojego przybycia naprawdę się zmienił. Jest mniej chamski i arogancki. Nie mówiąc już o tym, że nawet nie spojrzał na inną dziewczynę. Myślę, że ty też mu się podobasz.
-Ale to niemożliwe - powiedziała smutno. - Na pewno jest inne wytłumaczenie na to. To nie może być przeze mnie.
 Isabelle nie chciała już dłużej jej męczyć, ale wiedziała swoje. Z resztą Jace sam jej powiedział. Chwyciła swój kieliszek i upiła kolejny łyk wina. Clary była zdecydowanie bardziej pijana niż ona. Może to dlatego, że nigdy nie piła. Tak to na pewno to. Pstryknęła palcami dziewczynie przed nosem. 
-Halo teraz moja kolej. Chcę wyzwanie.
-Ymm... przedstaw mi w najbliższym czasie tego Przyziemnego. Okej?
-Zgoda. Dobra ostatnia runda, bo już mi się chcę trochę spać. - Na potwierdzenie swoich słów przeciągnęła się i ziewnęła.
-Dobry pomysł. Myślałam, że już tego nie powiesz. Na koniec wezmę wyzwanie. - Uśmiechnęła się.
-Całuj Jace' a z języczkiem przez 30 sekund. - Wyszczerzyła się i wyprostowała dumnie.
Clary nawet nie mrugnęła. Widocznie tak bardzo była pijana, że nie wie co mówi, ani co robi. Wstała chwiejnie uśmiechając się i wyszła z pokoju.

***

   Jace i Alec schowali się w dużym szybie wentylacyjnym. Alec musiał przyznać, że pomysł Jace' a był genialny. Zdążyli w samą porę. Isabelle akurat siadała na dywanie i pytała się Clary co wybiera. Ona wzięła pytanie. Jace wstrzymał oddech oczekując na odpowiedź rudej. Poczuł niewyobrażalną ulgę, gdy dowiedział się, że ona nie ma chłopaka. Zaraz potem skarcił się w myślach, że go to obchodzi, bo nie powinno. Jego towarzysz zdawał się nie być tym wszystkim zainteresowany. Najwyraźniej przyszedł tylko dla towarzystwa. Blondyn wytrzeszczył oczy, kiedy zobaczył sukienkę Izzy na rudej. Dziewczyny piły coraz więcej wina. Po paru nieistotnych pytaniach i wyzwaniach nadeszła kolej Izzy. Clary wzięła pytanie. 
-Czy podoba ci się Jace? - pyta. 
Jace nie chciał usłyszeć odpowiedzi, ale ciekawość wzięła górę. Po każdym kolejnym zdaniu jego mina smutniała i wyrażała jednocześnie niedowierzanie. W sumie czego mógł się spodziewać? Sam zepsuł sobie reputację u kobiet. Nie przejmował się tym aż do tej chwili. Clary go zmieniała. Nie rozumiał tego, ale to widział. Nie słuchał co mówi Isabelle, ani co odpowiada główna bohaterka jego myśli. Aktualnie pochłonęły go myśli i ani myślały puścić. Ocknął się dopiero wtedy, gdy Alec nim potrząsnął. 
-Stary musisz szybko wracać. Dziewczyny idą do twojego pokoju! - wrzasnął. 
-Co?! Ale o co chodzi jakieś ... 
-Nie ma czasu szybko! 
Wyszli pospiesznie z szybu i Jace błyskawicznie dotarł do pokoju. Na szczęście dziewczyn jeszcze nie było widać. Wszedł do środka i położył się na łóżku. Wziął kilka głębokich oddechów, aby się uspokoić. Zaczął myśleć co mogło sprowadzać je do jego pokoju. Na pewno wyzwanie... Tak tylko jakie! Niestety nie mógł więcej nad tym się zastanawiać, bo ktoś zapukał do drzwi. Podszedł wolnym krokiem do drzwi i otworzył je. Przed jego pokojem stała Clary. Było widać, że jest bardzo pijana. Uśmiechała się promiennie. Chłopak zobaczył za zakrętem czarną czuprynę Isabelle, ale na szczęście ona chyba nie zauważyła, że się jej przygląda. Tak to musi być wyzwanie. Przeniósł wzrok na Clary w chwili, gdy ona przysunęła się do niego i go pocałowała. Mógłby się tego spodziewać. Na początku był zaskoczony i stał skamieniały, ale po chwili oddał pocałunek. Dziewczyna wsadziła swój język przesiąknięty wonią wina do jego ust w poszukiwaniu towarzysza. Ich języki prowadziły zażartą walkę. Włożył swoje palce w jej puszyste ogniste loki, a ona zawiesiła swoje ręce na jego szyi. Jace nie mógł tego racjonalnie wyjaśnić, ale w tamtym momencie czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Śmiało przygryzł wargę rudowłosej i odsunął się od niej w celu zaczerpnięcia powietrza. W oczach dziewczyny widział pożądanie, które samo go ogarnęło. Jednak powstrzymał się, bo wiedział, że Isabelle ich obserwuje. Nagle Clary się zachwiała i upadłaby, gdyby nie ramiona blondyna. Przerażona Isabelle przybiegła do swojej nowej przyjaciółki. 
-Clary...
-Izzy spokojnie ja się nią zajmę - powiedział Jace. 
-Ale... 
   Nie dokończyła, ponieważ chłopak zamknął jej drzwi nogą. Położył dziewczynę na swoim łóżku i dla pewności sprawdził jej tętno. Tak było. To tylko przez to, że za dużo wypiła. Jej pierś unosiła się równomiernie. Jace jeszcze chwilę przyglądał się spokojnej twarzy Clary. Następnie przebrał się i położył delikatnie obok niej na łóżku, aby jej nie obudzić. Przytulił ją do siebie i ukrył twarz w jej miękkich i pachnących włosach. Długo jeszcze nie mógł spać przypominając sobie ten wieczór. Nie przeszkadzało mu, że dziewczyna była pijana. Martwił się jedynie tym, że jutro może tego nie pamiętać. To było bardzo prawdopodobne. W końcu jego myśli uspokoiły się zmożone snem. 



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Piszę rozdział na szybko i nie wiem czy nie ma jakichś błędów. Jeśli są to przepraszam. I co myślicie o tym rozdziale i całej tej sytuacji. Nie wiem czy udało mi się sprostać waszym oczekiwaniom. Pozdrawiam a LBA dodam dzisiaj wieczorem albo jutro. Rozdziały nie będą pojawiać się regularnie :/

czwartek, 23 kwietnia 2015

Libster Blog Award x2



 Nie mogę uwierzyć. Bloga mam tak krótko, a przez ten czas dostałam tyle nominacji. Bardzo dziękuję Veronice Hunter i Shadow Hunter za nominację. Zapraszam na ich blogi, bo są świetne.
 http://daryaniola-milosc-czyni-nas-klamcami.blogspot.fi/2015/04/lba-x3.html
 http://daryaniolamilosctowszystkocomamy.blogspot.com/





 Pytania od Shadow Hunter: 

  1)Za co lubisz Dary Anioła?

Nie umiem tego dokładnie określić. Kocham Dary Anioła dosłownie za wszystko.

  2)Jaka książka oprócz D.A jest twoją ulubioną?

Mam dużo ulubionych książek. Może wymienię niektóre z nich: ,,Szeptem", ,,Diabelskie Maszyny", ,,Oddechy", ,,Wybrani", ,,Blask"-wszystkie 3 części... i dużo dużo więcej. :D 

  3)Ulubiona książkowa postać?

No i tu poległam. To niewykonalne jest, bo nie umiem wybrać na przykład pomiędzy Jace' em, a Patchem. :( 

  4)Ulubiona potrawa?

Indyk duszony w warzywach :3 

  5)Jesteś pesymistką/tą, optymistką/tą lub realistką/tą?

Coś między optymizmem, a realizmem. :P 
  6)Masz zwierzaczka?

Tak :3 Psa i kota ;) 

  7)Masz rodzeństwo?

Nie :) 

  8)Masz inne pasje lub hobby ?

Tak, m. in. rysowanie, śpiewanie, czytanie. ;P 

  9)Uprawiasz jakiś sport? Jak tak to jaki?

Siatkówkę i koszykówkę, ale w domu też ćwiczę, a także biegam sama lub z przyjaciółmi. :D 

 10)Łatwo cię wnerwić? 

I to jest właśnie moja wada, bo tak. Bardzo szybko się denerwuję, ale umiem na szczęście nad tym panować. Kiedyś mi się to nie udawało. 
11)Jakie typy książek lubisz najbardziej?

Fantastyka i romans, ale taki nie przesłodzony, jak ja to nazywam. 




 Pytania od Veronica Hunter:

1. Twoja ulubiona bajka Disneya ?

Chyba Król Lew :D 
 
2. Ulubiona postać historyczna ?


Nienawidzę historii, dlatego chyba nie ma takiej osoby. 
 
3. Ulubiony gatunek literacki ?


Fantastyka i romans. 
 
4. Ulubiony przedmiot szkolny ?


Plastyka, polski i W-F ♥ 
 
5. Jakie jest twoje marzenie ?


Spotkać kogoś choć trochę podobnego z charakteru lub wyglądu do postaci z książki i się z tą osobą zaprzyjaźnić. :3 
 
6. Twoje ulubione imię ?


Bardzo mi się podoba imię Jonathan oraz Adelajda, nie mam pojęcia dlaczego. 
 
7. Twoja ulubiona postać książkowa, dlaczego ?


No dobrze wybiorę jedną. Więc będzie to Clarissa Adele Morgenstern, ponieważ tak jak ona uwielbiam rysować i zauważyłam przez te 6 części, że mamy podobne charaktery. 
 
8. Ulubiona roślina ?


Fiołek, ponieważ bardzo ładnie pachnie. ;) 
 
9. Warzywa czy owoce ?


Zdecydowanie owoce, co nie oznacza, że warzyw nie lubię. 
 
10. Twój ulubiony sport ?


Siatkówka i koszykówka ♥
 
11. Co robisz w wolnym czasie ?



Zależy od tego na co mam ochotę. Rysuję, piszę opowiadania, czytam, słucham muzyki, wychodzę z przyjaciółmi. Tak jak mówiłam, to zależy od nastroju i wgl. ;) 



Przepraszam, ale nikogo tym razem nie nominuję. :( Rozdział pojawi się dzisiaj, ale nie wiem czy się wyrobię. Także jest taka możliwość, że pojawi się dopiero w weekend. 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 13: Zakochani ?

   Obudziła się nie pamiętając snu, ale był on niesamowity. Otworzyła oczy i ujrzała przebłyski snu. Czyżby to Jace się jej śnił? Chciała się nad tym dłużej zastanowić, ale spostrzegła, że nie jest w swoim pokoju w Instytucie. Wtedy przypomniała sobie wszystko z poprzedniego dnia. Rozmowa z Isabelle, kuchnia, koszmar, a potem zaśnięcie w łóżku Jace' a.Próbowała się podnieść, ale coś jej to uniemożliwiało. Odwróciła się powoli i zobaczyła Jace' a, który leżał niebezpiecznie blisko niej. To jego ramię nie pozwalało jej wstać. Spróbowała ponownie wstać, ale jego chłopak ciasno trzymał ją przy sobie. Spojrzała na jego twarz. Podczas snu wyglądał tak niewinnie i łagodnie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zaczął mówić cicho jej imię. Clary przestraszyła się, że się budzi i zobaczy, że mu się przygląda. Odetchnęła z ulgą, gdy jej podejrzenia okazały się błędne. On szeptał przez sen, ale dlaczego akurat szeptał jej imię? Czy ona mu się śniła? Czy on znał jeszcze jakąś Clary? Kolejne pytania wkradały się jej do głowy. Nie mogła już dłużej wytrzymać. Chciała już wstać. Nie miała innego wyboru jak obudzić blondyna. Szturchnęła go w ramię. Nic. Spróbowała jeszcze raz.
-Jace, Jace obudź się - mówiła przy tym.
On tylko mocniej ją przytulił do siebie. Wyczerpana opadła z powrotem na poduszki. Wzięła kilka głębokich oddechów zanim z powrotem przemówiła do Jace' a.
-Jace kocham cię - powiedziała mu do ucha.
Blondyn momentalnie otworzył oczy i spojrzał na nią zdziwiony. Patrzył na nią dużymi oczami, a następnie uwalniając ją z uścisku przeczesał palcami włosy.
-Co ty powiedziałaś? - spytał.
-Musiałam coś wymyślić, abyś się obudził i mnie puścił. Nie mogłam wstać. Wydaje mi się, że miałeś spać po drugiej stronie łóżka. - Spojrzała na niego.
Wydawało jej się, że widzi na jego twarzy lekkie rumieńce, ale to chyba tylko przywidzenia. Momentalnie z jego twarzy znikło zakłopotanie zastąpione tym jego uśmieszkiem.
-A skąd ta pewność, że to ja się do ciebie przysunąłem. Może to ty nie mogłaś się oprzeć mojej urodzie i się we mnie wtuliłaś, a ja nieświadomy spałem dalej?
Po prostu nie mogła w to uwierzyć. Jeszcze przed chwilą przez sen szeptał jej imię i to ONA się do niego przysunęła? Wściekła Clary uniosła ręce do góry, złapała się za włosy po czym opuściła je i wyszła szybko z pokoju trzaskając drzwiami.
-Czy on w każdej sytuacji musi być takim dupkiem? - spytała siebie w myślach.
-Kto? - spytała Isabelle wychodząc ze swojego pokoju.
-Yyy nikt - powiedziała uświadamiając sobie, że powiedziała to na głos.
   Po dotarciu do pokoju wzięła szybki orzeźwiający prysznic i przebrała się w normalne ubrania. Myła zęby. Chciała właśnie umyć szczoteczkę, kiedy zobaczyła w lustrze Jonathana. Spanikowana odwróciła się, ale nikogo nie zobaczyła. Chłopak ponownie miał zielone oczy i patrzył na nią smutno.
-Proszę pomóż mi. Nie chcę być taki jak jestem - powiedział skruszony. - Wybaczysz mi jeszcze i spróbujesz pomóc jakoś?
-Yyy ja... - nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili powiedziała coś czego by się po sobie nie spodziewała. - Obiecuję, że ci pomogę bracie. - Uśmiechnęła się do niego.
On odwzajemnił uśmiech i zniknął. To było bardzo dziwne. Clary nie wiedziała co ją podkusiło, żeby coś takiego mu powiedzieć. przecież on był potworem. Ale ten jego wzrok i te zielone oczy... Już nic nie rozumiała. Jednak nie zamierzała złamać obietnicy. Opłukała jeszcze twarz zimną wodą i wyszła na śniadanie. Po drodze oczywiście spotkała Isabelle.
-Cześć - powiedziała.
-Cześć - odpowiedziała Clary.
-Kto jest dupkiem? Nie powiedziałaś mi. - Oczywiście musiała poruszyć ten temat.
-Izzy daj z tym spokój - błagała.
-Nie nie dam ci spokoju - nalegała. - Mów.
-No dobra chodziło o Jace' a.
-Nie rozumiem.
Opowiedziała jej wszystko co zaszło w nocy. Isabelle okazała się dobrą słuchaczką. Clary pominęła tylko niektóre momenty. Isabelle nie musiała widzieć, że Jace jej się trochę podoba. Z resztą musi przyćmić to uczucie, bo co z tego, że czasami będzie miły i czuły. Nadal jest DUPKIEM. Powiedziała jej za to, że szeptał jej imię przez sen. Ona zaś posłała jej szeroki uśmiech.
-I co o tym myślisz? - spytała czarnowłosa.
-Sama nie wiem. Może śnił mu się koszmar?
-Tak na pewno i podczas koszmaru się uśmiechał. Clary nie oszukuj się. On się w tobie zakochał. To widać na pierwszy rzut oka.
Clary zamyśliła się na chwilę.
-To dlaczego jest dla mnie taki oschły i arogancki. Mało kiedy jest miły i ludzki - stwierdziła z goryczą.
-Ludzi? - Isabelle zachichotała. - Ty go nie znasz. Przed twoim przybyciem był o wiele gorszy. Uwierz mi ty masz na niego dobry wpływ.
Resztę drogi pokonały w ciszy. Clary nie mogła uwierzyć, że Jace mógłby się w niej zakochać. To niemożliwe. On może mieć każdą. Dlaczego miałby wybrać piegowatego, niskiego rudzielca. Ale musiała przyznać Izzy rację w jednym. Mieszkałą z nim dłużej i dobrze go zna. Ona zna go zaledwie dzień. Skąd może wiedzieć czy jej nowa przyjaciółka nie mówi prawdy. Weszła do kuchni i nie patrząc nan ikogo zajęła miejsce obok Isabelle. Dopiero po jakimś czasie zdobyła się na odwagę i zobaczyła kto gdzie siedzi. Naprzeciwko Isabelle siedział Alec, naprzeciwko Clary Jace. Obok Jace' a siedział Hodge, Robert obok Isabelle, a Maryse robiła śniadanie. Podczas jedzenia Clary spostrzegła, że Jace jej się przypatruje. Utkwiła swój wzrok w talerzu. Po skończonym śniadaniu poszła z Isabelle na ustalone wcześniej zakupy. Chodziły od sklepu do sklepu. Kupowały coraz więcej ubrań. Po paru godzinach Clary myślała, że nie wytrzyma. Były na zakupach cztery godziny. Po powrocie do Instytutu poszły do pokoju Isabelle.
-Nigdy więcej nie idę z tobą na zakupy. - Zaśmiała się Clary.
-Nie narzekaj już. Zaczynamy nasz babski wieczór. Co powiesz na prawda czy wyzwanie?
-Brzmi super. - Tym razem naprawdę była szczęśliwa. Uwielbiała tą grę. - Zaczynaj.
-Dobrze tylko czekaj chwilę muszę jeszcze coś załatwić - oznajmiła. - Nie ruszaj się stąd.
   Wybiegła jak burza z pokoju i popędziła do pokoju Jace' a. Miała szczęście jej braciszek był w pokoju.
-Czego znowu chcesz Izzy? - spytał zirytowany.
-Podoba ci się Clary?
-Isabelle przerabialiśmy już to - zajęczał.
-No wiem, wiem. Proszę powiedz szczerze obiecuję na Anioła, że nikomu nie powiem - błagała.
-Jeśli tak stawiasz sprawę to dobrze. No więc tak podoba mi się i to bardzo. Szczerze mówiąc nie wiem co się ze mną dzieję - wyznał.
-Świetnie wiedziałam. Słuchaj gramy w prawda czy wyzwanie. Nie mogę się doczekać, aż spytam Clary o to samo. Tylko masz nie podsłuchiwać - zagroziła i pobiegła z powrotem do swojego pokoju.
-Ma mnie ominąć taka okazja? Nie ma mowy lecę po Aleca - powiedział i ruszył do pokoju parabatai.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No dobrze wstawiam jeszcze ten rozdział. Czego się nie robi dla czytelników. :D Pozdrawiam ;)
 

Rozdział 12: Koszmary

   Po przeczytaniu listu Jace zaproponował, że zaprowadzi ją do jej nowego pokoju. Na razie nie mogła opuszczać sama Instytutu.Czuła pustkę. Nie czuła złości, smutku, desperacji, tylko pustkę. Zatopiona w myślach nie zauważyła, że chłopak się zatrzymał i niemal na niego wpadła. Postanowiła sobie, że weźmie się w garść, bo zaczną obchodzić się z nią jakby była z porcelany, a tego nie znosiła. Skinieniem głowy pożegnała blondyna i weszła do pokoju. Był przytulny. Ściany miały barwę brzoskwiniową. Meble były z ciemnego drewna. Obok łóżka były drzwi zapewne do łazienki. Naprzeciwko łóżka było biurko, a obok biurka duża szafa. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze dwa fotele, które wyglądały na wygodne i bardzo miękkie. Łóżko miało czarną narzutę. Pokój na prawdę jej się podobał, ale czegoś jej tu brakowało. Po chwili już wiedziała czego, a mianowicie swoich rysunków i zdjęć porozwieszanych na ścianach. Ten pokój wydawał jej się obcy. Tęskniła za swoimi przyblakłymi zielonymi ścianami, skrzypiącym łóżkiem i biurku poplamionym farbą. Nie powinna myśleć o swoim dawnym pokoju, bo do niego już nie wróci. Odetchnęła głęboko i postanowiła sprawdzić miękkość łóżka. Łóżko zdało test pozytywnie.
   Podeszła ciekawa do szafy i zajrzała do środka. Stała tak osłupiała dobre parę minut, ponieważ szafa była zapełniona ubraniami. Po zamknięciu szafy udała się do łazienki. Jak się spodziewała nie było w niej nic nadzwyczajnego. Umywalka, prysznic, lustro... zwykła łazienka. Skrzywiła się widząc na sobie ubrania w których tu została przyniesiona. Właściwie to przypomniała sobie, że zapomniała zapytać ile była nieprzytomna. Trudno zapyta o to później. Teraz zamierzała wziąć sobie długi prysznic. Wyciągnęła z szafy czarne spodnie i miętową zwiewną bluzkę. Po trzydziestu minutach wyszła odświeżona z łazienki. Cieszyła się, że ubrania znajdujące się w szafie na nią pasują. Założyła jeszcze swoje trampki i wyszła z pokoju. Zapomniała drogi do biblioteki czy jakiegokolwiek pomieszczenia, chociaż Jace tłumaczył jej wszystko dokładnie. Jednak ona wtedy była pogrążona w myślach i nic nie zapamiętała. Ruszyła więc korytarzem nie wiedząc dokąd idzie. Nagle jedne z drzwi otworzyły się, a za nimi stała Isabelle. Miała włosy upięte w wysokiego kucyka. Jej ubiór był dobrze dobrany. Wszystko idealnie do siebie pasowało. Ujrzawszy Clary chwyciła ją za ramię, wciągnęła do pokoju i zamknęła drzwi.
-Co to miało być?-spytała zdziwiona Clary.
-Właśnie miałam iść zobaczyć czy już się obudziłaś. Nikt nie raczył mnie o tym poinformować jak widzę. Jestem jedyną dziewczyną w Instytucie i nie mam nawet się do kogo odezwać, dlatego postanowiłam, że spróbuję się z tobą zaprzyjaźnić. Co ty na to - mówiła tak szybko, że ledwo można było ją zrozumieć.
-No pewnie czemu nie. No więc... jestem Clary, ale to już wiesz - nie wiedziała jak zacząć rozmowę.
-Tak tak wiem. Ja jestem Isabelle, ale mów mi Izzy. Boże musimy wybrać się razem na zakupy - pisnęła uradowana.
-Dobrze to nawet nie jest taki zły pomysł. - Udawała radość, bo tak na prawdę to nienawidziła zakupów.
-Nie mogę się doczekać. Nie ma co zwlekać. Jutro idziemy na zakupy, a potem zrobimy sobie babski wieczór.
-Brzmi super - powiedziała i obdarowała ją swoim najbardziej przekonującym uśmiechem.
-A tak z innej beczki podoba ci się Jace? Chyba, że jeszcze go nie poznałaś. Jeśli tak to zapomnij o moim pytaniu.
-Oj poznałam i to aż za dobrze. Jest aroganckim, pewnym siebie i irytującym DUPKIEM.
   Isabelle domyślała się, że od samego początku pokazał się z jak najgorszej strony. Trochę ją to zawiodło, bo myślała, że może Clary zdoła zmienić jego stosunek do dziewczyn. Może w końcu znalazłby sobie tą jedyną, ale  postanowiła nie poddawać się. Miała plan, aby zeswatać ze sobą tą dwójkę. Tylko nie wiedziała jeszcze jak to zrobi. Postanowiła, że zajmie się tym później. Porozmawiały jeszcze ze sobą o swoich zainteresowaniach i podobnych rzeczach. Przez ten krótki czas bardzo się polubiły i obie myślały, że w końcu znalazły prawdziwą przyjaciółkę. Po około godzinie Clary wyszła z pokoju Isabelle z uśmiechem na twarzy. Uświadomiła sobie właśnie, że jeszcze nigdy nie miała przyjaciółki. Tym razem nie zapomniała zadać istotnych pytań. Dowiedziała się, że spała trzy dni, a po halucynacjach przespała kolejne trzy godziny. Zapytała także jak trafić do kuchni, bo czuła się bardzo głodna. Dotarła do kuchni bez problemu. Wyjęła z lodówki jogurt, a z szafki łyżkę i zaczęła go jeść. Stała tyłem o drzwi. Prawie się zadławiła, gdy ktoś dotknął jej ramienia. Odwróciła się i ujrzała nikogo innego jak Jace' a. Spojrzała na niego gniewnie, a on obdarował ją jednym z tych swoich głupawych uśmieszków. Najchętniej w tej chwili starłaby go z tej jego pięknej twarzy. Czy ona właśnie pomyślała, że on miał piękną twarz? Pokręciła głową wyrzucając tą myśl z głowy.
-Przepraszam, że cię przestraszyłem. Następnym razem nie stawaj plecami do drzwi - powiedział kpiąco.
Dojadła szybko jogurt, wyrzuciła pojemnik, a łyżkę położyła do zlewu. Następnie obdarowała Jace' a gniewnym spojrzeniem i wyszła z kuchni. Było już późne popołudnie. Poszła więc z powrotem do swojego pokoju. Na początku myślała, że się zgubiła, ale udało jej się dojść do pokoju. Usiadła przy biurku nie bardzo wiedząc co ma ze sobą zrobić. Ruszyła w stronę okna i usiadła na parapecie. Patrzyła jak ludzie spieszą w swoje strony. Zaczęło padać. Myślała o tym, czy jest jakaś szansa, aby odbić mamę. Nie zamierzała przyłączyć się do tego psychola. On nie był jej ojcem. Nim zawsze będzie tylko i wyłącznie Luke. Musi się z nim spotkać i powiedzieć, że wszystko z nią w porządku. Pewnie bardzo się martwi. Gorzka łza popłynęła po jej policzku, kiedy pomyślała o swoich przyjaciołach. Nie było ich dużo. Zaledwie Simon i jego kapela. Pospiesznie otarła łzę. Musiała być silna. Musiała odnaleźć i uwolnić mamę oraz wytłumaczyć wszystko Simonowi i Lukowi. Zmorzył ją sen, więc umyła się i przebrała. Zanurzyła się pod ciepłą i miękką pościel.
Była w jakimś pomieszczeniu. Panował tu półmrok. Rozejrzała się dookoła. Nikogo nie zobaczyła. Ogarnęła ją panika. Ruszyła w stronę ściany w poszukiwaniu jakiś drzwi. Wtedy go ujrzała. Stał w garniturze i patrzył na nią czujnie. Jego włosy o barwie soli były starannie przyczesane. Podszedł do niej. Ona zaczęła się cofać. Po paru krokach poczuła zimną ścianę na plecach. Nie miała już dokąd uciec. Valentine nadal się do niej zbliżał z założonymi na plecach rękami. Nic nie mówił. Podszedł do niej jeszcze bliżej i chwycił brutalnie jej podbródek. Chciała mu się wyrwać, ale jego uścisk był stalowy. Zaczęła płakać. Czuła się taka bezradna. 
-Twój czas się kończy. Radzę ci się przyłączyć do mnie inaczej Jocelyn umrze - powiedział groźnie. 
-Nie zrobisz tego - odparła przez łzy. 
Wtedy on się cofnął. W jednej dłoni trzymał sztylet, a w drugiej ściskał jej matkę za kark. Zaczęła krzyczeć przeraźliwie prosząc, aby nie robił jej krzywdy. Jednak on wbił Jocelyn w pierś sztylet. Krew od razu poplamiła jej białą suknię. Clary zaczęła histerycznie płakać. Valentine przyglądał jej się bez żadnych emocji. Nagle dziewczyna poczuła, że coś ostrego podrzyna jej gardło. To ON. Upadła na podłogę. Chciała się poczołgać do matki, ale mężczyzna chwycił ją za włosy w rzucił w ścianę. Słabła, a jej powieki stawały się coraz cięższe. 
   Obudziła się z krzykiem. Na szczęście nikt jej chyba nie usłyszał. Spanikowana chwyciła się za gardło. Z ulgą stwierdziła, że jest cała i zdrowa. To był tylko sen. Wiedziała jednak, że już nie zmruży oka. Spojrzała na zegarek.
-Trzecia w nocy - szepnęła do siebie.
Wyszła na korytarz. Przemieszczała się po cichym Instytucie. W nocy wydawał się bardziej mroczny. Zatrzymała się przed drzwiami Isabelle. Nie mogła jej obudzić z powodu jakiegoś głupiego koszmaru. To byłoby nie w porządku. Skręciła i ujrzała przed sobą więcej drzwi z pokojami. Usiadła na podłodze, podciągnęła kolana pod brodę, objęła je ramionami i ukryła w ramionach swoją twarz. Myślała co miała teraz zrobić. Do rana było jeszcze daleko, a spać nie zamierzała. Mimo swoich starań sen po jakimś czasie i tak przyszedł.
Znajdowała się w jasnym pokoju. Nie wiedziała gdzie jest. Rozejrzała się. Na łóżku ujrzała chłopaka który miał twarz schowaną w dłoniach. Podeszła do niego powoli. Wtedy ten uniósł głowę. Przerażona odskoczyła do tyłu i przewróciła się. Wstała i przyjrzała mu się dokładnie. Była taki sam,  jak wtedy w pandemonium, ale coś się zmieniło. Nie wiedziała co to takiego. Chłopak popatrzył się jej w oczy i wtedy zrozumiała. Jego oczy były zielone. Nie miały barwy bezgranicznej czerni tylko ciepłej zieleni. Patrzył na nią smutno. Wyciągnął do niej swoją smukła dłoń. Niepewna cofnęła się o krok. 
-Pomóż mi - powiedział błagalnie. 
-Ale jak? - spytała. 
Nie odpowiedział. Ciągle patrzył się na nią błagalnie. Wtedy jego spojrzenie się zmieniło. Wróciła przerażająca czerń. Wstał gwałtownie, chwycił sztylet leżący na szafce nocnej i wbił go Clary w serce. 
Zdezorientowana  rozejrzała się dookoła. Siedziała na podłodze. Była nadal w Instytucie. Nie była sama na korytarzu. Uniosła wzrok i ujrzała zatroskane i ciekawe spojrzenie Jace' a. Ale chyba tą troskę w jego oczach to sobie tylko wyobraziła, bo tak szybko jak się pojawiła, zniknęła. Znowu na jego ustach był ten irytujący uśmiech.
-Czego śpisz na korytarzu i krzyczysz jakby ktoś cię torturował? - czuć było w jego głosie sarkazm.
-Musiałam przysnąć. Nie mogłam spać. Postanowiłam pospacerować po Instytucie i usiadłam tutaj. - Zażenowana wstała z podłogi i chciała iść do swojego pokoju, ale poczuła na swoim nadgarstku zaciskające się jego palce. Odwróciła się i zatrzymała.
-Jeśli miałaś koszmar możesz spać ze mną - zaproponował.
Clary wytrzeszczyła oczy. Widząc jej reakcję Jace zaśmiał się.
-Spokojnie nie o to mi chodzi. To jak? - czekał jaką decyzję podejmie.
-Wiesz sama nie wiem... - zaczęła niepewnie.
-Oj chodź - przerwał jej i pociągnął ją do swojego pokoju.
Jego pokój był bardzo podobny do jej z taką różnicą, że w jego było na biurku i szafkach pełno broni, a ściany miały kolor czarny. Mimo to pokój wydawał się przytulny. Zdziwił ją panujący tutaj porządek. Usiadła ostrożnie na łóżku prosta jak struna. Obserwowała jak Jace zamyka drzwi i podchodzi do łóżka. Był tylko w spodniach dresowych.
-Odpręż się i idź spać - powiedział jakby to była najzwyczajniejsza rzecz pod słońcem. Mimo iż spała już z Simonem w jednym łóżku to nie to samo. Simon był jej przyjacielem, a Jace... Sama nie wiedziała kim dla niej był. Nie mając większego wyboru położyła się pod kołdrą. W momencie, kiedy Jace chciał już kłaść się obok niej oprzytomniała. Przysunęła się na sam brzeg łóżka.
-Śpisz po drugiej stronie. Jasne? - spytała.
Rozbawiony chłopak podniósł ręce w geście poddania i położył się na drugim końcu łóżka. Chociaż dzieliła ich duża odległość, bo łóżko Jace' a było ogromne, Clary czuła jego bliskość i czuła się z tym dobrze. Poczuła się bezpiecznie. Z lekkim uśmiechem na ustach odpłynęła w błogi sen.



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Udało mi się :D  Po raz pierwszy wstawiłam drugi rozdział w ten sam dzień, ale wena nie dała mi spokoju i musiałam go napisać. Ostatnio wena nie opuszcza mnie nawet na krok tylko gorzej z czasem :/  Czekam na opinie na temat rozdziału i pozdrawiam. :p

Rozdział 11: Pochłonięty myślami

- Co ty do cholery robisz?! Gdzie ja w ogóle jestem?!
-Mała wiem, że jestem porażająco przystojny i trudno opanować ci emocje w mojej obecności, ale może byś się najpierw przywitała? - spytał rozbawiony Jace.
Clary nic nie odpowiedziała. Zaczęła się z przerażeniem wpatrywać w Jace' a. On zdziwiony uniósł brwi i chciał położyć jej rękę na ramię, ale ona zeszła z łóżka i zaczęła się chwiejnie cofać. Z coraz większym strachem widocznym w oczach zwiększała odległość dzielącą ją i Jace' a. Nie patrzyła za siebie i po chwili potknęła się o nóżkę kolejnego łóżka. Upadłaby gdyby Jace nie chwycił jej w ostatniej chwili w swoje ramiona. Clary zaczęła się wyrywać i oddychać płytko.
-Zostaw mnie! Puszczaj psycholu! Valentine mnie nie dostanie! Nigdy! - wrzeszczała.
-Clary co ty mówisz! Jak mogę ci pomóc?!
Jednak ona nie słuchała nadal próbowała się wyrwać. Po chwili zaczęła płakać. Zdezorientowany Jace próbował ją jakoś uspokoić, ale bez skutku.
-Jonathanie proszę zostaw mnie! 
Wtedy chłopak zrozumiał. Ona miała halucynację. Jej wspaniały brat wdarł się do jej umysłu. Chłopak nie zamierzał jednak puścić dziewczynę z objęć w obawie co mogłaby zrobić. Nie myśląc dłużej krzyknął z całej siły:
-Hodge! Magnusie! Nie ktoś tu w końcu przyjdzie!
   Do pomieszczenia wpadli wszyscy mieszkańcy Instytutu, ale tylko Magnus podszedł do Jace' a i Clary miotającej się w jego ramionach. Czarownik położył na jej czole swoją dłoń i zamknął oczy. Z jego dłoni wyłoniła się błękitna poświata, a dziewczyna uspokoiła się i zaczęła miarowo oddychać. Jace z ulgą wypuścił powietrze z płuc, ale ponownie się spiął myśląc o tym, że jej brat mógł spokojnie wchodzić sobie do jej mózgu i robić w nim zamęt. Chłopak położył rudą z powrotem na łóżku po czym zwrócił się do czarownika.
-Magnusie czy można zaradzić coś na to, żeby Jonathan nie wchodził do jej umysłu i nią nie manipulował?
Czarownik zamyślił się.
-Tak, myślę, że tak. Muszę tylko znaleźć swoją białą księgę i mogę zacząć robić wywar.
-A ile ci to zajmie?
-Nie mam pojęcia. To zależy od tego, jakie składniki są potrzebne do mikstury- powiedział i się ponownie zamyślił. Postanowił jednak jeszcze dodać: -Nie martw się. Postaram się pomóc Clary najszybciej jak się da.
Jace sczerwieniał.
-Ja się wcale nie martwię. Po prostu jestem ciekawski.- Oburzył się.
-Tak tak. Muszę już iść. -Dodał od niechcenia czarownik i wyszedł z Instytutu.
   Jace udał się do swojego pokoju, aby uniknąć paplaniny Isabelle o tym, jak to on się nie martwi o Clary. Ona się wcale nie martwił. Nie martwił się. Po prostu... Właśnie co po prostu? Nie wiedział czy podejrzenia Isabelle mijają się bardzo z prawdą. Od pierwszego spotkania z tym zawziętym rudzielcem nie mógł przestać o niej myśleć. Na początku myślał, że to przez to, że nie miał dawno dziewczyny, ale z każdym dniem coraz bardziej męczyły go myśli, że jednak nie o to chodzi. A co jeśli się zakochał? ,,To niemożliwe" powtarzał sobie za każdym razem. Jednak kiedy dzisiaj ujrzał jej piękne oczy nie był już tego taki pewny. Martwił się o nią. Uświadomił sobie, że chyba na prawdę się w niej zakochał. Zmęczony tym wszystkim położył się na łóżku i patrząc w sufit nadal rozmyślał. Podjął decyzję, że przez jedną małą dziewuchę nie zmieni się. Wmawiał sobie, że zainteresowanie jej osobą z czasem minie, a on nadal będzie miał tyle dziewczyn ile zechce.
-Dlaczego świat musi być taki skomplikowany?-spytał się z wzrokiem utkwionym w małym przebarwieniu na suficie. Pamiętał dokładnie ten dzień, w którym to przebarwienie powstało. Miał wtedy 11 lat. Siedział właśnie w pokoju i przyglądał się miotaczowi ognia, który znalazł w zaułku. Nie mógł zrozumieć po co Przyziemnym takie urządzenie. Owy miotacz wyglądał trochę jak pistolet. Był bardzo zamyślony i nie usłyszał, że Isabelle weszła do pokoju. Wtedy ona podkradła się do niego i wyskoczyła na niego zza łóżka. Pamiętał, że tamtego dnia po raz pierwszy dał się tak podejść i przestraszyć. Przerażony nacisnął spust miotacza, a potężny płomień wystrzelił w górę. Ogień sięgnął sufitu i osmalił kawałek białe jak śnieg farby. Maryse chciała pomalować na nowo sufit, ale Jace nie zgodził się mówiąc, że sam to kiedyś zrobi. Nie zrobił tego. Nigdy tego nie zrobił. Żadnych niedoskonałości w swoim pokoju nie poprawił. Chciał pamiętać wszystkie chwile w tym pokoju, a te niedoskonałości ułatwiały mu w pamiętaniu ich. Od tamtej pory nie dał się już podejść. Stał się bardziej ostrożny i nigdy więcej się już nie przeraził. Aż do dziś. Po tak długim czasie przeraziła go myśl, że Clary może nie przeżyć. I mało brakowało, aby zginęła.
   Nagle zirytowany otrząsnął się z myśli i ruszył w kierunku sali treningowej, aby rozładować energię w nim drzemiącą. Po drodze nikogo nie spotkał. Zaczął od rozgrzewki. Zaraz potem chwycił sztylety i rzucał do tarcz za każdym razem trafiając sam środek. Nie mógł doczekać się, aż Ragnor, zaufany czarownik mieszkający w pobliży Idrisu, przyśle do Instytutu nowy sprzęt do ćwiczeń. Wyciągnął sztylety z tarcz i położył z powrotem na swoje miejsce. Znudzony wyszedł z sali i poszedł zobaczyć co z Clary. Przeklął się w myślach. Dlaczego ona tak na niego działa? Znał ją zaledwie od paru dni i niewiele z nią rozmawiał. W sumie to w ogóle z nią nie rozmawiał, bo scenki z Pandemonium nie można nazwać rozmową. Odetchnął głęboko i mimo cichych protestów w myślach, nadal kierował się do izby chorych. W środku ujrzał Isabelle. Czarnowłosa kiedy go ujrzała ruszyła pospiesznie w stronę drzwi. Mijając go powiedziała:
-Dziękuję, że wyręczyłeś mnie przy pilnowaniu Clary. To naprawdę miło z twojej strony.
Wyszła chichocząc. Jace sapnął zirytowany. Zawsze umie znaleźć na wszystko ,,odpowiednią chwilę". Nie mając większego wyboru usiadł koło łóżka, na którym leżała bohaterka jego myśli. Bardzo się zdziwił, kiedy dziewczyna zaczęła się ruszać i otworzyła powoli oczy. Zdezorientowana usiadła i zaczęła się rozglądać dookoła. Kiedy swój wzrok zatrzymała na Jace' u jej twarz poczerwieniała ze złości. Oczy ciskały błyskawicami.
-Co ty sobie myślałeś dotykając mnie! Nie miałeś do tego prawa!- wykrzyczała jednak prawie od razu jej oblicze złagodniało. - Właściwie to nic nie pamiętam. Po tym jak krzyczałam na ciebie i zobaczyłam...-zawiesiła głos. - ...JEGO nic nie pamiętam.
Wyczekująco wpatrywała się w niego.
-A nic takiego tylko mówiłaś, że mnie kochasz i chcesz ze mną chodzić-powiedział obojętnie Jace. -Na prawdę mnie tym zaskoczyłaś. Nie spodziewałem się tego choć wiem, że dziewczyny mnie uwielbiają.
-Ale to niemożliwe-zaczęła osłupiała.- Ja nie mogłam tego powiedzieć. 
Mimo usilnych starań Jace nie mógł wytrzymać i wybuchnął śmiechem. Clary jeszcze bardziej zdezorientowana patrzyła na blondyna.
-Jaka ty jesteś naiwna. Na prawdę wierzyłaś w to co mówię?-powiedział już trochę opanowany mając łezki w oczach.-W sumie nie zdziwiłbym się, gdybyś naprawdę tak zrobiła, ale tym razem to nie było prawdą. Tylko żartowałem, a ty dałaś się nabrać.-Znowu wybuchnął śmiechem.
Clary przybrała groźne oblicze. Jej oczy zrobiły się ciemniejsze. Twarz przybrała odcień czerwieni. Nie wytrzymała i wymierzyła mu siarczysty cios otwartą dłonią w twarz. Bardziej z zaskoczenia niż bólu chłopak chwycił się za policzek i spojrzał na nią zdziwiony.
-Nigdy więcej nie waż się tak ze mną pogrywać. Nie obchodzi mnie jaki miałeś powód. Choć pewnie teraz nie miałeś żadnego powodu. Po prostu chciałeś się ze mnie pośmiać, tak?-zaśmiała się bez krzty wesołości.
-Ależ miałem powód. Otóż Magnus mnie ostatnio nabrał. Musiałem się jakoś zrehabilitować, a ty byłaś pod ręką i...-urwał, ponieważ dziewczyna ruszyła szybkim krokiem do drzwi. Szybko się opanował i ją dogonił.
-Gdzie się wybierasz. Nawet nie wiesz gdzie jesteś - stwierdził.
-To co?! Oby dalej od ciebie i twojego wielkiego ego! - wykrzyczała mu w twarz.
Chwycił ją za ramiona i przytrzymał. Ujął jej podbródek i uniósł, aby spojrzała mu w oczy.
-Ej nie wybuchaj tak. Gdybym wiedział, że tak cię to zdenerwuje nie żartowałbym sobie z ciebie. Wszyscy zazwyczaj reagują inaczej.
-Ja nie jestem wszyscy - odparła oburzona.
-Wiem - westchnął i wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia. - Przepraszam cię. Dobrze? Wybaczysz mi?
-Zobaczymy - odparła obrażona, ale uśmiech ją zdradził.
Jace odetchnął z ulgą. Nie wiedział, czy zdoła wydusić z siebie słowo ,,przepraszam", ale na szczęście się udało. Odwzajemnił jej uśmiech. Wtedy wyraz twarzy Clary momentalnie zmienił się w przerażony i zmartwiony.
-Co się stało? - spytał lekko zmartwiony.
-Gdzie... gdzie jest moja mama? - spytała przejęta dziewczyna.
Chłopak wziął ją za rękę i ruszył w stronę biblioteki. Kiedy Clary uspokoiła się trochę puścił jej dłoń. Co jakiś czas zerkał czy na pewno za nim idzie. Szli w ciszy. Po dotarciu pod drzwi biblioteki chwycił klamkę i lekko uchylił ogromne drzwi. Wszedł, a za nim jego towarzyszka. Uniosła wzrok i patrząc po wszystkich ponowiła pytanie.
-Gdzie jest moja mama?
Maryse, która siedziała na fotelu utkwiła swój smutny wzrok w Clary. Nie mogąc nic powiedzieć pokręciła tylko głową. To Robert, który niedawno wrócił z Maxem z Idrisu zabrał głos.
-Niestety, ale twoja matka wyszła dzisiaj rano i nie wróciła. Kiedy szedłem z Maxem do Instytutu w progu była kartka przyciśnięta kamieniem.
Nic więcej nie mówiąc podał jej kartkę. Drżącymi dłońmi Clary chwyciła ją i spojrzała na staranne pochyłe pismo.


Jocelyn jest ze mną. Oczekuję, że Clarissa do mnie
 dołączy inaczej będę musiał 
ją do tego zmusić, a na prawdę tego nie chcę.
Pragnę tylko, aby rodzina była razem. Czas
na podjęcie decyzji macie do kolejnej pełni. W ten dzień
będę czekał na nią w Central Parku.
Valentine Morgenstern   



 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 W końcu udało mi się napisać ten rozdział. Wiem, że nawaliłam. Rozdział miał pojawić się dużo wcześniej. Nie jestem tego pewna w stu procentach, ale może uda mi się dodać dzisiaj jeszcze jeden rozdział. Piszcie co myślicie o rozdziale.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Libster Blog Award







  Bardzo dziękuję za nominację od pauliny patrycji i Veronica Hunter. Jestem taka szczęśliwa wiedząc, że ktoś czyta moje bzgrołki i im się to podoba.  :D 


Dla przypomnienia: Nominacje są otrzymywane od innych blogerów, za „dobrą robotę". Jest dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów. Należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała, dalej ty nominujesz 11 osób, oczywiście informujesz ich o tym oraz zadajesz 11 pytań. Nie nominujemy bloga osoby, która cię nominowała.




 Pytania od paulina patrycji:


1. Jaki jest twój ulubiony blog, który czytasz? 

Nie umiem wybrać, ponieważ czytam dużo blogów i wszystkie są genialne.
 

2. Ile blogów prowadzisz?


Na razie jednego, ale mam pomysł na drugiego i chyba niedługo założę.
 

3. Dlaczego ta tematyka bloga?


Ponieważ od pierwszej części zakochałam się w bohaterach książki i tej historii. Postanowiłam więc założyć bloga, ponieważ polubiłam Jonathana i nie mogłam znieść, że Cassandra go zabiła.
 

4. Dzień na świeżym powietrzu czy w domu?

Na świeżym powietrzu. Uwielbiam chodzić po lesie i pobliskich polach. :D
 

5. Chciał/a byś aby na podstawie jakiej książki powstała ekranizacja?

Tak i nie. Bo chciałabym zobaczyć jak książkę widzi reżyser, ale zazwyczaj ekranizacje są niezgodne z książką. :/
 

6. Co cię najbardziej inspiruje?

Moja przyjaciółka. :D
 

7. Dobra komedia czy świetna książka?

Zdecydowanie świetna książka. Uwielbiam czytać. Kocham wręcz. :D 
 
8. Ulubiony gatunek literacki?


Fantastyka, romans ale nie przesłodzony (z akcją) i ogólnie co mi w ręce wpadnie, ale nienawidzę historycznych książek. 
 
9. Biały czy czarny?


Czarny :3 
 
10. Jaką książkę najwięcej razy czytałeś/ łaś?


Serię Dary Anioła i Diabelskie Maszyny oraz Szeptem. Będzie już z 4 raz albo więcej :D 
 
11. Co cię skłoniło do pisania?


Szczególnie to przyjaciele, którzy mówili, że mam do tego talent i inne blogi. Chciałam zobaczyć jak to jest. 



 Pytania od Veronica Hunter:



 1. Jakie jest twoje ulubione miejsce do wyciszenia się ?

Mój pokój, muzyk i rysowanie. :D 
   2. Sukienka czy spodnie ?

Zależy na jaką okazję, ale wolę spodnie mimo wszystko.
  3. Kim chcesz zostać w przyszłości, dlaczego ?
  
Szczerze to jeszcze nie wiem kim chcę być. :( 
  4. Twoja ulubiona książka ?

Nie da się wybrać ulubionej, ale wypisze niektóre : saga Szeptem, seria Dary Anioła, Diabelskie Maszyny, seria Wybrani, Mroczne Umysły, Powód by oddychać, Anielski ogień, Kroniki Bane' a. 

  5. Twój ulubiony film ?

To chyba będzie Colombiana i Transporter. 
  6. Jaka piosenka ci wpadła ostatnio w ucho ?
  
Olsen&Fu - Stare autorytety feat. Pono, Chvaściu
  7. Jak byś opisał/a siebie w trzech cechach ?

Szalona, wesoła, niecierpliwa. 
  8. Wiosna, lato, jesień czy zima ?

Lato (wakacje) :3 
  9. Do jakiego kraju i miasta chciał/abyś się najbardziej wybrać ?

Do Nowego Jorku i Anglii ♥ 

  10. Płaski czy wysoki obcas ?

Jeśli obcas to na razie płaski :D 
  11. Ulubiony męski bohater książkowy ?

Nie umiem wybrać :(   To będzie m. in. Jace, Jem, Will, Patch (Jev), Jonathan, Carter, Magnus. ♥


Pytania ode mnie: 


  1. Co robisz w czasie wolnym?
  2. Książka czy blog?
  3. Wolisz spotkanie z przyjaciółmi czy czytanie książki? 
  4. Wieś czy miasto?
  5. Miałaś chwile, w których myślałaś/eś o przestaniu pisania bloga?
  6. Jaką ostatnio książkę czytałaś/eś?
  7. Jak to się stało, że założyłeś/aś bloga?
  8. Jakie jest twoje hobby?
  9. Ulubiony przedmiot? Dlaczego?
  10. Masz jakieś zwierzę? Jakie?
  11. Czy jesteś zadowolona/y ze swojego bloga? 


Moje nominacje:

  1.    http://zazakretemas.blogspot.com/
  2.    http://jucy123.blogspot.com/
  3.    http://wszystkokiedysupada.blogspot.com/
  4.    http://mroczne-miasto.blogspot.com/
  5.    http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
  6.    http://miastoanielskiejmilosci.blogspot.com/
  7.    http://ja-upadly-aniol.blogspot.com/
  8.    http://daryaniolajaceiclary.blogspot.com/
  9.    http://jaceiclary-przeznaczeniepowstaje.blogspot.com/
  10.    http://oszukana-zablakana.blogspot.com/
  11.    http://onesmallbreath.blogspot.com/








A co do rozdziału to będzie w weekend na 100%  mam nadzieję, że wytrzymacie :D 

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 10:

   Po dotarciu do biblioteki Jace wziął książkę nie zwracając uwagi na tytuł. Usiadł wygodnie na dużym fotelu i spojrzał na lekturę. Okazało się, że trzyma w dłoniach ,,Romeo i Julię".
-Poważnie? To już chyba lekka przesada. Myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.-Zirytowany odłożył książkę na stolik obok. Dlaczego świat chce za wszelką cenę zrobić, aby myślał o Clary. Podsuwa mu po nos romantyczne powieści. Co jeszcze wymyśli? Baloniki w kształcie serca? A może bukiet róż porzucony na chodniku? Mimo swoich największych starań myślami ciągle był przy rudej dziewczynie. Jej szmaragdowych oczach, płomiennych rudych włosach, delikatnych rysach twarzy...
-Nie! Nie myśl o niej! Możesz mieć każdą. Nie wybieraj jakiejś rudej dziewuchy-nakazywał sobie w myślach. Jego wzrok powędrował na Isabelle, która właśnie weszła.
-Hej. Właśnie skończyła się moja kolej przy Clary.-oznajmiła. Wytrzeszczył oczy. Nie sądził, że aż tyle tu przesiedział.
I co wybudziła się? Wiadomo coś jeszcze?-spytał.
-Nie. Alec przejął twoją wartę, żebyś mógł odpocząć. - Spojrzała na niego i jakby sobie przypomniała. - A co ty tak o nią wypytujesz, chyba że...- uśmiechnęła się.
-Co?! Nie! Po prostu jestem ciekawy.
-Zakochałeś się to widać na kilometr. Nie mogę w to uwierzyć! Nawet nie wiesz jak się cieszę!-piszczała. -Nie zakochałem się! Izzy przecież mnie znasz. To dziewczyny na mnie lecą, a nie ja na nie- odpowiedział zbyt szybko by można było nazwać to prawdą.
-Ta jasne. Jestem zmęczona. Masz szczęście. Dzisiaj dam ci z tym spokój, ale jutro wrócimy do tego tematu. Nie wywiniesz mi się złociutki-powiedziała i wyszła.  

***

   Biegła przez las. Było bardzo ciemno. Drzewa dookoła były bardzo wysokie i straszne w ciemnościach. Nogi i ręce miała poranione i brudne. Rozglądała się dookoła, ale nikogo nie zobaczyła. Usłyszała krzyk matki.
-Clary! Biegnij! Nie zatrzymuj się! Uciekaj!- krzyczała.
-Mamo- szepnęła przez łzy.
-Uciekaj! On nie może cię dopaść!
Spanikowana Clary zaczęła uciekać najszybciej jak mogła. Zaniepokoił ją ton głosu matki. Potykała się o korzenie drzew i małe krzaki, ale biegła dalej tak jak kazała jej matka. Nie wiedziała przed kim ucieka, ale wiedziała, że ten ktoś jest coraz bliżej. Powoli opadała z sił. Musiała dalej biec. Musiała. Niestety nogi odmówiły jej posłuszeństwa i zwalniały z każdym krokiem. Nagle ktoś chwycił ją z tyłu za ramię i odwrócił w swoją stronę. Chciała się wyrwać, szarpała się i próbowała kopnąć przeciwnika, ale nie udało się. Mężczyzna był zbyt silny. Gdy opadła już całkiem z sił spojrzała na swojego oprawcę. Był nim muskularny mężczyzna mniej więcej w wieku jej matki. Miał włosy w koloru białym, ale co dziwniejsze ten kolor go nie postarzał, a wręcz nadawał mu surowości. Jego oczy były prawie czarne. Dziewczyna nigdy wcześniej nie widziała osoby o tak niespotykanym wyglądzie. Wtedy mężczyzna powiedział:
-Witaj Clary. Jesteś bardzo podobna do Jocelyn. Niedługo będziemy razem, cała nasza rodzina w końcu będzie razem.
-To ty jesteś Valentine. O czym ty mówisz? Czego chcesz ode mnie i od mamy?- spytała przerażona.
-Chcę po prostu odzyskać żonę i córkę- mówił głosem wypranym z jakichkolwiek emocji.   
-To ty nasłałeś tego psychola! Nie zbliżaj się do nas! Nigdy nas nie dostaniesz! 
-Uważaj jak zwracasz się do swojego brata! Clarisso nie masz co uciekać, bo i tak cię znajdę. Już niedługo. 
   Valentine zamienił się w czarny jak smoła dym i po prostu zniknął. Las stanął w płomieniach, a Clary słyszała wokół siebie szepty, które narastały z każdą chwilą. Usłyszała, że szepczą ,, Razem, już niedługo. Na zawsze" , a potem zmieniły się w słowa ,,Rodzina będzie w komplecie". Dziewczynę coraz bardziej bolała głowa od nich. Nie mogła już wytrzymać. Nagle znikąd pojawił się Jonathan i wbił jej miecz w serce. Zaczęła spadać w otchłań. 
   Wtedy sen się skończył i znowu słyszała wszystko dookoła. Ten sen ciągle jej się powtarzał, tylko za każdym razem dochodził szczegół. Tym razem doszedł miecz. Najgorsze było to, że po śnie była nadal ciemność. Nie mogła jeszcze się obudzić. Nie raz się starała. Starała się z całych sił otworzyć powieki, ale zawsze jej próby i starania były bezskuteczne. Wiedziała, że niedługo się obudzi, ale coraz częściej nachodziły ją myśli, że jednak to nie nastąpi. Bała się, że pozostanie w takim stanie na zawsze. Nie wiedziała ile już się nie budzi. Parę godzin, dni, a może nawet tygodni? Ta bezradność doprowadzała ją do szału.

***

    Jace przetarł swoje powieki. Rozejrzał się i stwierdził, że jest w swoim pokoju. Nie pamiętał nawet kiedy i jak tu trafił. Po rozmowie z Isabelle jakby urwał mu się film. To przez te nerwy. W dodatku Isabelle podejrzewa, że on zakochał się w Clary. To nie mogła być prawda, ale w sumie już sam nie wiedział co jest prawdą. Spojrzał na zegarek. Spał 8 godzin a nadal był zmęczony. Zdziwiony spojrzał jeszcze raz na zegar i znieruchomiał. Przespał trzy warty przy Clary. Zapowiadał się naprawdę ,,cudowny dzień". 


Dzień później, godziny popołudniowe  

   Clary już drugi dzień się nie budzi. Wszyscy mają nadzieję, że dzisiaj w końcu to nastąpi. Mama dziewczyny mimo iż Magnus ją cały czas uspokajał odchodziła od zmysłów. Dzisiaj wyszła rano i do tej pory nie wróciła. Właśnie Jace miał iść zmienić się z Alekiem , ale przypomniał sobie, że musi się coś spytać czarownika. Miał zrobić to już wcześniej, ale zawsze coś mu w tym przeszkadzało. Najczęściej było to ględzenie Isabelle o tym, że jest on zakochany w Clary. Miała rację, gdy mówiła, że nie da mu spokoju. Męczyła go cały dzień, dzisiaj z resztą też sobie nie odpuściła. Magnusa znalazł w bibliotece. Od razu do niego podszedł i powiedział:
-Magnusie mogę cię o coś zapytać?
-Jeśli chodzi ci o Aleca to nie- odpowiedział.
-Co? A co Alec ma z tym wspólnego? Dobra nieważne. Chciałem się spytać, czy Clary słyszy wszystko co się do niej mówi?
-A tak zapomniałem o tym wspomnieć. Clary słyszy wszystko, chyba że w tym momencie śni. 
-Dobrze. No to ja już idę... na razie. 
-Tak tak Magnus Bane zawsze do usług. 
   Uradowany Jace udał się do części szpitalnej. Naprawdę był szczęśliwy tym, że Clary wszystkich słyszy, bo będzie mógł spokojnie z nią porozmawiać. Nie poznawał siebie. O czym on myśli? Porozmawiać z tą rudą? Nie. Co go podkusiło, aby spytać o to Bane' a. Teraz jak Isabelle się o tym dowie będzie jeszcze bardziej uprzykrzać mu życie.  Po wejściu do izby chorych Alec od razu wstał i ruszył do drzwi. Gdy mijał się z blondynem położył mu rękę na ramię i się uśmiechnął. Jace nie wiedział co miał znaczyć ten gest przyjaciela. Nie rozmyślając nad tym dłużej, podszedł do łóżka i usiadł na krześle obok. Na początku patrzył na twarz dziewczyny, żeby w końcu powiedzieć:
-Hej. Wiem, że mnie słyszysz. Magnus mi powiedział. Chyba już go poznałaś. Ja jestem Jace Herondale, a ty jesteś Clary mam rację? Szkoda, że nie możesz mi odpowiedzieć. Dla innych pewnie wyglądałbym jak jakiś wariat- zaśmiał się. -Choć może dobrze, że jesteś nieprzytomna, bo i tak zemdlałabyś na mów widok. Pierwsze spotkanie nie wyszło nam najlepiej...
    Mówił dalej, ale Clary, która rzeczywiście wszystko słyszała, nie miała ochoty słuchać jaki to on nie jest wspaniały i przystojny. Nie mogła już wytrzymać, ale głos miał taki piękny. Jakby przemawiał do niej anioł. Nie, Clary stop nie możesz się w nim zakochać! Miłość to tylko ból i cierpienie. Poza tym on wygląda na typowego podrywacza. Wtedy usłyszała skrzypnięcie drzwi. Denerwowało ją to, że nie może nic zobaczyć ani powiedzieć. Tylko słuch jej pozostał. Dobre i to. Jak się mówi trzeba brać co dają. Osobą, która weszła do pomieszczenia była Isabelle.
-Jace. Nie zamęczaj jej opowiadaniami o sobie- powiedziała Isabelle.
-Ale to jest na prawdę bardzo ciekawe. 
-Nie wątpię. Jest z tobą coraz gorzej. Kto o zdrowych zmysłach gada do nieprzytomnej. Przecież ona cię nie słyszy-powiedziała i wyszła.
   Wtedy Jace dotknął lekko policzka Clary i zjeżdżał ręką w dół, aż dotarł do jej obojczyka. Dziewczyna poczuła, że nareszcie może otworzyć powieki. Popatrzyła najpierw na Jace' a, a potem na jego rękę i wybuchła.
-Co ty do cholery robisz?! Gdzie ja w ogóle jestem?! 


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   
Ta szkoła. :/ Rozdział miał byś wczoraj, ale nie wyszło. Jednak mam nadzieję, że rozdział, mimo że spóźniony to się spodoba. Czekam na wasze opinie. :D     
    

niedziela, 5 kwietnia 2015

Prośba

Zapraszam was na tego bloga.  http://oszukana-zablakana.blogspot.com/
Mam także wielką prośbę. Proszę was o polecenie mojego bloga, ponieważ chciałabym, aby jak najwięcej ludzi zobaczyło i oceniło mojego bloga. Z góry dziękuję ;D

Rozdział 9: Z Jace'a się nie żartuje

-Co?! Jak to?!- wykrzyknął i chciał biec do dziewczyny, ale zatrzymał się, ponieważ spostrzegł, że czarownik na jego nagłą reakcję wybucha głośnym i donośnym śmiechem. Już nic nie rozumiał.-Z czego się śmiesz?!
-Przepraszam cię, ale nie mogłem już wytrzymać.-Kolejny wybuch śmiechu.-Żebyś ty widział swoją minę.
-Że co?! Clary nie żyje, a ty się śmiejesz z mojej miny?-spytał nie dowierzając. Właśnie się zamachnął na Magnusa, ale ten rozbawiony chwycił go za rękę.
-Spokojnie tygrysku, tylko żartowałem i o mało co nie dostałem przez to w twarz, ale dla tej miny warto było.
-Czyli... Clary żyje?-spytał z nadzieją.
-Oczywiście, że tak. Wątpisz w umiejętności Wysokiego Czarownika Brooklynu?-uniósł brew.
 W tym momencie dzwony Instytutu rozbrzmiały potężnie. Jace już trochę opanowany prychnął i poczuł się, jakby dostał déjà vu. Lekko zirytowany poszedł zobaczyć kogo znowu niesie. Jak przed paroma godzinami otworzył drzwi i spojrzał na osobę stojącą za nimi. Okazała się nią kobieta o kręconych rudych włosach, zawiązanych w kitkę, która miała na sobie czarny płaszcz i strój bojowy. Nocna Łowczyni. Ale coś mu tu nie pasowało. Kobieta nie miała nowych runów, tylko wyblaknięte blizny po nich. Bardzo go to zdziwiło, ponieważ każdy Nocny Łowca miał niezależnie od pochodzenia świeże runy. Przybyła przyjrzała mu się uważnie po czym powiedziała:
-Przepraszam, że przychodzę tak wcześnie. Chciałabym wiedzieć czy nie ma u was mojej córki, Clarissy Fray.-powiedziała. Kiedy Jace miał jej odpowiedzieć Nocna Łowczyni ujrzała stojącego za nim Magnusa i przepchnęła się obok zdezorientowanego chłopaka, w dwóch krokach docierając do czarownika.-Gdzie ona jest Magnusie?! Tylko mi nie mów, że Valentine jej coś zrobił?!
-Yyy pani Fray, bo widzi pani... pani córka tu jest, ale...-nie mógł wymówić nic sensownego. Bardzo go zaskoczyło, że kobieta tak szybko tu przyszła. Wziął głęboki oddech i spróbował ponownie.-Pani córka tu jest. Wczoraj w nocy zjawiła się u mnie, ponieważ uciekała przed Jonathanem. Została zraniona mieczem nasączonym diabelską krwią, ale udało mi się ją uzdrowić. Niestety może nie budzić się przez parę dni, bo jej ciało jest wyczerpane i musi odpoczywać.-Nocna Łowczyni zbladła.-Jocelyn spokojnie, ona z tego na pewno wyjdzie. Musi tylko odpocząć.
-Tak... tak oczywiście. Czy... czy ja mogę ją zobaczyć?-spytała oszołomiona. Czarownik skinął głową i zaprowadził kobietę do swojej córki. Jace nadal patrzył zaskoczony w miejsce, gdzie przed chwilą stali. Po chwili potrząsnął głową powracając do rzeczywistości. Nagle wezbrała w nim złość. Nie to nie była złość, to był gniew, ogromny gniew skierowany na osobę Magnusa. Jak on mógł go tak nabrać? Nie zadziera się z Jace'em Herondale'em. On jeszcze się zemści i ta zemsta będzie bardzo słodka. Udał się z chytrym uśmieszkiem do swojego pokoju. Mniej więcej w tym samym miejscu co wczoraj znowu natknął się na Maxa. Zirytował się. Czy przez cały ten dzień będzie go męczyć to cholerne déjà vu?
-Jace obiecałeś, że zobaczysz jak strzelam z łuku i rzucam sztyletami.-Podekscytował się młody. Jace nic nie powiedziawszy chciał pójść dalej, ale zawiedziony, a zarazem błagalny ton chłopca go zatrzymał.-Jace obiecałeś.
-No dobrze. Chodźmy.-Uśmiechnął się i poszedł za Maxem do sali treningowej. Młody Lightwood bardzo się ucieszył z faktu, że może pochwalić się swoimi umiejętnościami przed Jace'em. Po dotarciu do sali chłopak od razu chwycił łuk, strzały i zaczął strzelać do celu. Jace był pod wrażeniem. Młody szybko się uczył. Widząc zachwyt na twarzy Jace'a Max rozpromienił się i poszedł po sztylety. Wziął parę z nich i stanął tam, gdzie wcześniej stał z łukiem. Sztyletami także trafiał w sam środek tarczy.
-No Max muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Coraz lepiej ci idzie. Może kiedyś będziesz nawet taki wyśmienity, jak ja.-Uśmiechnął się szczerze.
-Naprawdę tak myślisz?-Młody Lightwood bardzo się ucieszył.
-Tak, jak już mówiłem idzie...
  W tym momencie do sali weszła Isabelle i widząc Jace'a powiedziała przerywając mu:
-Och Jace w końcu cię znalazłam. Wiesz może już coś w sprawie Clary?-Blondyn spochmurniał.
-Tak, Magnus perfidnie sobie ze mnie zażartował-powiedział i dodał szeptem.-Pożałuje tego.
-Oj przestań się już dąsać i powiedz co z nią.
-Dowiedziałem się tylko tyle, że żyje i wyjdzie z tego, bo do Instytutu przyszła jej matka.
  Kiedy do Isabelle dotarły słowa Jace'a zdziwiła się, a jej usta miały kształt litery o.
-Co? Czyli jednak ona jest Nocnym Łowcą?-spytała.
-Na to wygląda.-Odwrócił się w stronę Maxa.-Max to może teraz pokażesz co umiesz Isabelle, a ja sprawdzę czy uda mi się wyciągnąć jakieś informacje z Magnusa?
  Lightwood wpatrywał się w niego uporczywie najwyraźniej nie rozumiejąc o co chodzi, bo w końcu nikt mu nie powiedział o Clary. Po chwili się otrząsnął i przytaknął. Jace już był przy drzwiach, ale odwrócił się jeszcze, ponieważ usłyszał, że Max pyta się go kto to Clary. Lekko zniecierpliwiony udzielił mu odpowiedzi. Chyba niezbyt jasno wyjaśnił mu wszystko, bo chłopak popatrzył się na niego unosząc jedną brew. Herondale sapnął zirytowany.
-Izzy powiedz mu o co chodzi.-Spojrzał na nią groźnie.
-Dobra spokojnie. Coś się tak zdenerwował?
-Cały ten dzień jest do dupy!- krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Udał się zdenerwowany do izby chorych. Przypuszczał, że właśnie tam Magnus się znajduje. Zapewne z matką Clary. Po dotarciu do drzwi sali jego emocje znacznie opadły. Bez namysłu wszedł do środka. Jego przypuszczenia były trafne. Zarówno Magnus, jak i Jocelyn tam byli. Jocelyn trzymała rękę córki i cały czas coś do niej mówiła. Magnus od razu odwrócił się w stronę drzwi. Uśmiechnął się do przybysza.
-No proszę pan groźny wrócił-powiedział dalej się uśmiechając.
-Nie żartuj sobie więcej ze mnie Bane, bo źle się to dla ciebie skończy. Powiesz mi w końcu coś na temat naszego gościa?-Wskazał na nieprzytomną Clary.
-Tak jak ci mówiłem nie będzie się budzić przez jakiś czas, a jak już się obudzi może być lekko zdezorientowana i zapewne zdenerwowana. Dlatego najlepiej by było, gdyby cały czas ktoś przy niej był i po obudzeniu wytłumaczył jej sytuację. Co jakiś czas będziemy się zmieniać. Skoro już tu jesteś to obejmij pierwszą wartę. Powodzenia za dwie godziny ktoś cię zmieni.-Znowu się wyszczerzył. Zwrócił się do Jocelyn.-Choć jesteś wyczerpana. Musisz odpocząć.
  Wyszli z pomieszczenia, a Jace'a opanował gniew. Znowu dał się wrobić. Wyrzucił zaciśnięte w pięści dłonie w górę, w geście wściekłości. Wziął kilka głębokich oddechów po czym usiadł na krześle obok Clary. Przypatrzył się jej uważnie. Wyglądała o wiele lepiej niż ostatnio. Pod oczami nie miała już tak widocznych cieni. Rana zaczynała się powoli goić. Oddychała miarowo. Musiał przyznać, że jest piękna. Sam nie mógł w to uwierzyć. On, wielki Jace Herondale zakochał się na zabój w dziewczynie, bo co innego mogło znaczyć jego zachowanie. Przejmował się jej zdrowiem chyba najbardziej ze wszystkim, może oprócz jej matki. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. To zawsze dziewczyny do niego lgnęły i podziwiały go, a nie na odwrót. Coś czuł, że ta dziewczyna jeszcze wiele namiesza mu w życiu. Oddał się rozmyślaniom. Wrócił do rzeczywistości dopiero wtedy, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu. To był Alec. Pewnie przyszedł go zmienić. Zdziwił się, że tak szybko zleciał mu ten czas.
-Dobra stary teraz ja przy niej posiedzę-oznajmił.
-Ale ten czas zleciał.-Tymi słowami pożegnał Aleca i udał się do biblioteki. Postanowił coś poczytać, tak dawno tego nie robił. Myślami cały czas był przy rudowłosej.
-Muszę się z tego otrząsnąć i ogarnąć. Nie poznaję się-powiedział sam do siebie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tym razem mi się nie udał muszę przyznać. :/ Nudny jest, ale nie miałam lepszych pomysłów. Liczę na wasze opinie. Mam już pomysł na kolejny rozdział także mam nadzieję, że uda mi się dostać do komputera i wstawić jak najszybciej. No chyba, że znowu zrobi mi psikusa. Już niedługo zacznie się dziać. Musicie tylko cierpliwie poczekać, aż Clary się obudzi. ;) Pozdrawiam i do zobaczenia.