niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 11: Pochłonięty myślami

- Co ty do cholery robisz?! Gdzie ja w ogóle jestem?!
-Mała wiem, że jestem porażająco przystojny i trudno opanować ci emocje w mojej obecności, ale może byś się najpierw przywitała? - spytał rozbawiony Jace.
Clary nic nie odpowiedziała. Zaczęła się z przerażeniem wpatrywać w Jace' a. On zdziwiony uniósł brwi i chciał położyć jej rękę na ramię, ale ona zeszła z łóżka i zaczęła się chwiejnie cofać. Z coraz większym strachem widocznym w oczach zwiększała odległość dzielącą ją i Jace' a. Nie patrzyła za siebie i po chwili potknęła się o nóżkę kolejnego łóżka. Upadłaby gdyby Jace nie chwycił jej w ostatniej chwili w swoje ramiona. Clary zaczęła się wyrywać i oddychać płytko.
-Zostaw mnie! Puszczaj psycholu! Valentine mnie nie dostanie! Nigdy! - wrzeszczała.
-Clary co ty mówisz! Jak mogę ci pomóc?!
Jednak ona nie słuchała nadal próbowała się wyrwać. Po chwili zaczęła płakać. Zdezorientowany Jace próbował ją jakoś uspokoić, ale bez skutku.
-Jonathanie proszę zostaw mnie! 
Wtedy chłopak zrozumiał. Ona miała halucynację. Jej wspaniały brat wdarł się do jej umysłu. Chłopak nie zamierzał jednak puścić dziewczynę z objęć w obawie co mogłaby zrobić. Nie myśląc dłużej krzyknął z całej siły:
-Hodge! Magnusie! Nie ktoś tu w końcu przyjdzie!
   Do pomieszczenia wpadli wszyscy mieszkańcy Instytutu, ale tylko Magnus podszedł do Jace' a i Clary miotającej się w jego ramionach. Czarownik położył na jej czole swoją dłoń i zamknął oczy. Z jego dłoni wyłoniła się błękitna poświata, a dziewczyna uspokoiła się i zaczęła miarowo oddychać. Jace z ulgą wypuścił powietrze z płuc, ale ponownie się spiął myśląc o tym, że jej brat mógł spokojnie wchodzić sobie do jej mózgu i robić w nim zamęt. Chłopak położył rudą z powrotem na łóżku po czym zwrócił się do czarownika.
-Magnusie czy można zaradzić coś na to, żeby Jonathan nie wchodził do jej umysłu i nią nie manipulował?
Czarownik zamyślił się.
-Tak, myślę, że tak. Muszę tylko znaleźć swoją białą księgę i mogę zacząć robić wywar.
-A ile ci to zajmie?
-Nie mam pojęcia. To zależy od tego, jakie składniki są potrzebne do mikstury- powiedział i się ponownie zamyślił. Postanowił jednak jeszcze dodać: -Nie martw się. Postaram się pomóc Clary najszybciej jak się da.
Jace sczerwieniał.
-Ja się wcale nie martwię. Po prostu jestem ciekawski.- Oburzył się.
-Tak tak. Muszę już iść. -Dodał od niechcenia czarownik i wyszedł z Instytutu.
   Jace udał się do swojego pokoju, aby uniknąć paplaniny Isabelle o tym, jak to on się nie martwi o Clary. Ona się wcale nie martwił. Nie martwił się. Po prostu... Właśnie co po prostu? Nie wiedział czy podejrzenia Isabelle mijają się bardzo z prawdą. Od pierwszego spotkania z tym zawziętym rudzielcem nie mógł przestać o niej myśleć. Na początku myślał, że to przez to, że nie miał dawno dziewczyny, ale z każdym dniem coraz bardziej męczyły go myśli, że jednak nie o to chodzi. A co jeśli się zakochał? ,,To niemożliwe" powtarzał sobie za każdym razem. Jednak kiedy dzisiaj ujrzał jej piękne oczy nie był już tego taki pewny. Martwił się o nią. Uświadomił sobie, że chyba na prawdę się w niej zakochał. Zmęczony tym wszystkim położył się na łóżku i patrząc w sufit nadal rozmyślał. Podjął decyzję, że przez jedną małą dziewuchę nie zmieni się. Wmawiał sobie, że zainteresowanie jej osobą z czasem minie, a on nadal będzie miał tyle dziewczyn ile zechce.
-Dlaczego świat musi być taki skomplikowany?-spytał się z wzrokiem utkwionym w małym przebarwieniu na suficie. Pamiętał dokładnie ten dzień, w którym to przebarwienie powstało. Miał wtedy 11 lat. Siedział właśnie w pokoju i przyglądał się miotaczowi ognia, który znalazł w zaułku. Nie mógł zrozumieć po co Przyziemnym takie urządzenie. Owy miotacz wyglądał trochę jak pistolet. Był bardzo zamyślony i nie usłyszał, że Isabelle weszła do pokoju. Wtedy ona podkradła się do niego i wyskoczyła na niego zza łóżka. Pamiętał, że tamtego dnia po raz pierwszy dał się tak podejść i przestraszyć. Przerażony nacisnął spust miotacza, a potężny płomień wystrzelił w górę. Ogień sięgnął sufitu i osmalił kawałek białe jak śnieg farby. Maryse chciała pomalować na nowo sufit, ale Jace nie zgodził się mówiąc, że sam to kiedyś zrobi. Nie zrobił tego. Nigdy tego nie zrobił. Żadnych niedoskonałości w swoim pokoju nie poprawił. Chciał pamiętać wszystkie chwile w tym pokoju, a te niedoskonałości ułatwiały mu w pamiętaniu ich. Od tamtej pory nie dał się już podejść. Stał się bardziej ostrożny i nigdy więcej się już nie przeraził. Aż do dziś. Po tak długim czasie przeraziła go myśl, że Clary może nie przeżyć. I mało brakowało, aby zginęła.
   Nagle zirytowany otrząsnął się z myśli i ruszył w kierunku sali treningowej, aby rozładować energię w nim drzemiącą. Po drodze nikogo nie spotkał. Zaczął od rozgrzewki. Zaraz potem chwycił sztylety i rzucał do tarcz za każdym razem trafiając sam środek. Nie mógł doczekać się, aż Ragnor, zaufany czarownik mieszkający w pobliży Idrisu, przyśle do Instytutu nowy sprzęt do ćwiczeń. Wyciągnął sztylety z tarcz i położył z powrotem na swoje miejsce. Znudzony wyszedł z sali i poszedł zobaczyć co z Clary. Przeklął się w myślach. Dlaczego ona tak na niego działa? Znał ją zaledwie od paru dni i niewiele z nią rozmawiał. W sumie to w ogóle z nią nie rozmawiał, bo scenki z Pandemonium nie można nazwać rozmową. Odetchnął głęboko i mimo cichych protestów w myślach, nadal kierował się do izby chorych. W środku ujrzał Isabelle. Czarnowłosa kiedy go ujrzała ruszyła pospiesznie w stronę drzwi. Mijając go powiedziała:
-Dziękuję, że wyręczyłeś mnie przy pilnowaniu Clary. To naprawdę miło z twojej strony.
Wyszła chichocząc. Jace sapnął zirytowany. Zawsze umie znaleźć na wszystko ,,odpowiednią chwilę". Nie mając większego wyboru usiadł koło łóżka, na którym leżała bohaterka jego myśli. Bardzo się zdziwił, kiedy dziewczyna zaczęła się ruszać i otworzyła powoli oczy. Zdezorientowana usiadła i zaczęła się rozglądać dookoła. Kiedy swój wzrok zatrzymała na Jace' u jej twarz poczerwieniała ze złości. Oczy ciskały błyskawicami.
-Co ty sobie myślałeś dotykając mnie! Nie miałeś do tego prawa!- wykrzyczała jednak prawie od razu jej oblicze złagodniało. - Właściwie to nic nie pamiętam. Po tym jak krzyczałam na ciebie i zobaczyłam...-zawiesiła głos. - ...JEGO nic nie pamiętam.
Wyczekująco wpatrywała się w niego.
-A nic takiego tylko mówiłaś, że mnie kochasz i chcesz ze mną chodzić-powiedział obojętnie Jace. -Na prawdę mnie tym zaskoczyłaś. Nie spodziewałem się tego choć wiem, że dziewczyny mnie uwielbiają.
-Ale to niemożliwe-zaczęła osłupiała.- Ja nie mogłam tego powiedzieć. 
Mimo usilnych starań Jace nie mógł wytrzymać i wybuchnął śmiechem. Clary jeszcze bardziej zdezorientowana patrzyła na blondyna.
-Jaka ty jesteś naiwna. Na prawdę wierzyłaś w to co mówię?-powiedział już trochę opanowany mając łezki w oczach.-W sumie nie zdziwiłbym się, gdybyś naprawdę tak zrobiła, ale tym razem to nie było prawdą. Tylko żartowałem, a ty dałaś się nabrać.-Znowu wybuchnął śmiechem.
Clary przybrała groźne oblicze. Jej oczy zrobiły się ciemniejsze. Twarz przybrała odcień czerwieni. Nie wytrzymała i wymierzyła mu siarczysty cios otwartą dłonią w twarz. Bardziej z zaskoczenia niż bólu chłopak chwycił się za policzek i spojrzał na nią zdziwiony.
-Nigdy więcej nie waż się tak ze mną pogrywać. Nie obchodzi mnie jaki miałeś powód. Choć pewnie teraz nie miałeś żadnego powodu. Po prostu chciałeś się ze mnie pośmiać, tak?-zaśmiała się bez krzty wesołości.
-Ależ miałem powód. Otóż Magnus mnie ostatnio nabrał. Musiałem się jakoś zrehabilitować, a ty byłaś pod ręką i...-urwał, ponieważ dziewczyna ruszyła szybkim krokiem do drzwi. Szybko się opanował i ją dogonił.
-Gdzie się wybierasz. Nawet nie wiesz gdzie jesteś - stwierdził.
-To co?! Oby dalej od ciebie i twojego wielkiego ego! - wykrzyczała mu w twarz.
Chwycił ją za ramiona i przytrzymał. Ujął jej podbródek i uniósł, aby spojrzała mu w oczy.
-Ej nie wybuchaj tak. Gdybym wiedział, że tak cię to zdenerwuje nie żartowałbym sobie z ciebie. Wszyscy zazwyczaj reagują inaczej.
-Ja nie jestem wszyscy - odparła oburzona.
-Wiem - westchnął i wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia. - Przepraszam cię. Dobrze? Wybaczysz mi?
-Zobaczymy - odparła obrażona, ale uśmiech ją zdradził.
Jace odetchnął z ulgą. Nie wiedział, czy zdoła wydusić z siebie słowo ,,przepraszam", ale na szczęście się udało. Odwzajemnił jej uśmiech. Wtedy wyraz twarzy Clary momentalnie zmienił się w przerażony i zmartwiony.
-Co się stało? - spytał lekko zmartwiony.
-Gdzie... gdzie jest moja mama? - spytała przejęta dziewczyna.
Chłopak wziął ją za rękę i ruszył w stronę biblioteki. Kiedy Clary uspokoiła się trochę puścił jej dłoń. Co jakiś czas zerkał czy na pewno za nim idzie. Szli w ciszy. Po dotarciu pod drzwi biblioteki chwycił klamkę i lekko uchylił ogromne drzwi. Wszedł, a za nim jego towarzyszka. Uniosła wzrok i patrząc po wszystkich ponowiła pytanie.
-Gdzie jest moja mama?
Maryse, która siedziała na fotelu utkwiła swój smutny wzrok w Clary. Nie mogąc nic powiedzieć pokręciła tylko głową. To Robert, który niedawno wrócił z Maxem z Idrisu zabrał głos.
-Niestety, ale twoja matka wyszła dzisiaj rano i nie wróciła. Kiedy szedłem z Maxem do Instytutu w progu była kartka przyciśnięta kamieniem.
Nic więcej nie mówiąc podał jej kartkę. Drżącymi dłońmi Clary chwyciła ją i spojrzała na staranne pochyłe pismo.


Jocelyn jest ze mną. Oczekuję, że Clarissa do mnie
 dołączy inaczej będę musiał 
ją do tego zmusić, a na prawdę tego nie chcę.
Pragnę tylko, aby rodzina była razem. Czas
na podjęcie decyzji macie do kolejnej pełni. W ten dzień
będę czekał na nią w Central Parku.
Valentine Morgenstern   



 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 W końcu udało mi się napisać ten rozdział. Wiem, że nawaliłam. Rozdział miał pojawić się dużo wcześniej. Nie jestem tego pewna w stu procentach, ale może uda mi się dodać dzisiaj jeszcze jeden rozdział. Piszcie co myślicie o rozdziale.

4 komentarze:

  1. Jeeju *o* Jaka Clary wybuchowa :3 Czeekam na neexta !!!!!! ♥♥♥ :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzał taki... taki... taki WOW <3 Masz talent, przez wielkie "T" !!! Twoja historia jest naprawdę nieziemska <3<3<3 CLACE w tym rozdziale było EXTRA XDXD
    Mam nadzieję, że dodasz dzisiaj NEXTA !

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Boże jak ja kocham Clace. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń