czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 10:

   Po dotarciu do biblioteki Jace wziął książkę nie zwracając uwagi na tytuł. Usiadł wygodnie na dużym fotelu i spojrzał na lekturę. Okazało się, że trzyma w dłoniach ,,Romeo i Julię".
-Poważnie? To już chyba lekka przesada. Myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.-Zirytowany odłożył książkę na stolik obok. Dlaczego świat chce za wszelką cenę zrobić, aby myślał o Clary. Podsuwa mu po nos romantyczne powieści. Co jeszcze wymyśli? Baloniki w kształcie serca? A może bukiet róż porzucony na chodniku? Mimo swoich największych starań myślami ciągle był przy rudej dziewczynie. Jej szmaragdowych oczach, płomiennych rudych włosach, delikatnych rysach twarzy...
-Nie! Nie myśl o niej! Możesz mieć każdą. Nie wybieraj jakiejś rudej dziewuchy-nakazywał sobie w myślach. Jego wzrok powędrował na Isabelle, która właśnie weszła.
-Hej. Właśnie skończyła się moja kolej przy Clary.-oznajmiła. Wytrzeszczył oczy. Nie sądził, że aż tyle tu przesiedział.
I co wybudziła się? Wiadomo coś jeszcze?-spytał.
-Nie. Alec przejął twoją wartę, żebyś mógł odpocząć. - Spojrzała na niego i jakby sobie przypomniała. - A co ty tak o nią wypytujesz, chyba że...- uśmiechnęła się.
-Co?! Nie! Po prostu jestem ciekawy.
-Zakochałeś się to widać na kilometr. Nie mogę w to uwierzyć! Nawet nie wiesz jak się cieszę!-piszczała. -Nie zakochałem się! Izzy przecież mnie znasz. To dziewczyny na mnie lecą, a nie ja na nie- odpowiedział zbyt szybko by można było nazwać to prawdą.
-Ta jasne. Jestem zmęczona. Masz szczęście. Dzisiaj dam ci z tym spokój, ale jutro wrócimy do tego tematu. Nie wywiniesz mi się złociutki-powiedziała i wyszła.  

***

   Biegła przez las. Było bardzo ciemno. Drzewa dookoła były bardzo wysokie i straszne w ciemnościach. Nogi i ręce miała poranione i brudne. Rozglądała się dookoła, ale nikogo nie zobaczyła. Usłyszała krzyk matki.
-Clary! Biegnij! Nie zatrzymuj się! Uciekaj!- krzyczała.
-Mamo- szepnęła przez łzy.
-Uciekaj! On nie może cię dopaść!
Spanikowana Clary zaczęła uciekać najszybciej jak mogła. Zaniepokoił ją ton głosu matki. Potykała się o korzenie drzew i małe krzaki, ale biegła dalej tak jak kazała jej matka. Nie wiedziała przed kim ucieka, ale wiedziała, że ten ktoś jest coraz bliżej. Powoli opadała z sił. Musiała dalej biec. Musiała. Niestety nogi odmówiły jej posłuszeństwa i zwalniały z każdym krokiem. Nagle ktoś chwycił ją z tyłu za ramię i odwrócił w swoją stronę. Chciała się wyrwać, szarpała się i próbowała kopnąć przeciwnika, ale nie udało się. Mężczyzna był zbyt silny. Gdy opadła już całkiem z sił spojrzała na swojego oprawcę. Był nim muskularny mężczyzna mniej więcej w wieku jej matki. Miał włosy w koloru białym, ale co dziwniejsze ten kolor go nie postarzał, a wręcz nadawał mu surowości. Jego oczy były prawie czarne. Dziewczyna nigdy wcześniej nie widziała osoby o tak niespotykanym wyglądzie. Wtedy mężczyzna powiedział:
-Witaj Clary. Jesteś bardzo podobna do Jocelyn. Niedługo będziemy razem, cała nasza rodzina w końcu będzie razem.
-To ty jesteś Valentine. O czym ty mówisz? Czego chcesz ode mnie i od mamy?- spytała przerażona.
-Chcę po prostu odzyskać żonę i córkę- mówił głosem wypranym z jakichkolwiek emocji.   
-To ty nasłałeś tego psychola! Nie zbliżaj się do nas! Nigdy nas nie dostaniesz! 
-Uważaj jak zwracasz się do swojego brata! Clarisso nie masz co uciekać, bo i tak cię znajdę. Już niedługo. 
   Valentine zamienił się w czarny jak smoła dym i po prostu zniknął. Las stanął w płomieniach, a Clary słyszała wokół siebie szepty, które narastały z każdą chwilą. Usłyszała, że szepczą ,, Razem, już niedługo. Na zawsze" , a potem zmieniły się w słowa ,,Rodzina będzie w komplecie". Dziewczynę coraz bardziej bolała głowa od nich. Nie mogła już wytrzymać. Nagle znikąd pojawił się Jonathan i wbił jej miecz w serce. Zaczęła spadać w otchłań. 
   Wtedy sen się skończył i znowu słyszała wszystko dookoła. Ten sen ciągle jej się powtarzał, tylko za każdym razem dochodził szczegół. Tym razem doszedł miecz. Najgorsze było to, że po śnie była nadal ciemność. Nie mogła jeszcze się obudzić. Nie raz się starała. Starała się z całych sił otworzyć powieki, ale zawsze jej próby i starania były bezskuteczne. Wiedziała, że niedługo się obudzi, ale coraz częściej nachodziły ją myśli, że jednak to nie nastąpi. Bała się, że pozostanie w takim stanie na zawsze. Nie wiedziała ile już się nie budzi. Parę godzin, dni, a może nawet tygodni? Ta bezradność doprowadzała ją do szału.

***

    Jace przetarł swoje powieki. Rozejrzał się i stwierdził, że jest w swoim pokoju. Nie pamiętał nawet kiedy i jak tu trafił. Po rozmowie z Isabelle jakby urwał mu się film. To przez te nerwy. W dodatku Isabelle podejrzewa, że on zakochał się w Clary. To nie mogła być prawda, ale w sumie już sam nie wiedział co jest prawdą. Spojrzał na zegarek. Spał 8 godzin a nadal był zmęczony. Zdziwiony spojrzał jeszcze raz na zegar i znieruchomiał. Przespał trzy warty przy Clary. Zapowiadał się naprawdę ,,cudowny dzień". 


Dzień później, godziny popołudniowe  

   Clary już drugi dzień się nie budzi. Wszyscy mają nadzieję, że dzisiaj w końcu to nastąpi. Mama dziewczyny mimo iż Magnus ją cały czas uspokajał odchodziła od zmysłów. Dzisiaj wyszła rano i do tej pory nie wróciła. Właśnie Jace miał iść zmienić się z Alekiem , ale przypomniał sobie, że musi się coś spytać czarownika. Miał zrobić to już wcześniej, ale zawsze coś mu w tym przeszkadzało. Najczęściej było to ględzenie Isabelle o tym, że jest on zakochany w Clary. Miała rację, gdy mówiła, że nie da mu spokoju. Męczyła go cały dzień, dzisiaj z resztą też sobie nie odpuściła. Magnusa znalazł w bibliotece. Od razu do niego podszedł i powiedział:
-Magnusie mogę cię o coś zapytać?
-Jeśli chodzi ci o Aleca to nie- odpowiedział.
-Co? A co Alec ma z tym wspólnego? Dobra nieważne. Chciałem się spytać, czy Clary słyszy wszystko co się do niej mówi?
-A tak zapomniałem o tym wspomnieć. Clary słyszy wszystko, chyba że w tym momencie śni. 
-Dobrze. No to ja już idę... na razie. 
-Tak tak Magnus Bane zawsze do usług. 
   Uradowany Jace udał się do części szpitalnej. Naprawdę był szczęśliwy tym, że Clary wszystkich słyszy, bo będzie mógł spokojnie z nią porozmawiać. Nie poznawał siebie. O czym on myśli? Porozmawiać z tą rudą? Nie. Co go podkusiło, aby spytać o to Bane' a. Teraz jak Isabelle się o tym dowie będzie jeszcze bardziej uprzykrzać mu życie.  Po wejściu do izby chorych Alec od razu wstał i ruszył do drzwi. Gdy mijał się z blondynem położył mu rękę na ramię i się uśmiechnął. Jace nie wiedział co miał znaczyć ten gest przyjaciela. Nie rozmyślając nad tym dłużej, podszedł do łóżka i usiadł na krześle obok. Na początku patrzył na twarz dziewczyny, żeby w końcu powiedzieć:
-Hej. Wiem, że mnie słyszysz. Magnus mi powiedział. Chyba już go poznałaś. Ja jestem Jace Herondale, a ty jesteś Clary mam rację? Szkoda, że nie możesz mi odpowiedzieć. Dla innych pewnie wyglądałbym jak jakiś wariat- zaśmiał się. -Choć może dobrze, że jesteś nieprzytomna, bo i tak zemdlałabyś na mów widok. Pierwsze spotkanie nie wyszło nam najlepiej...
    Mówił dalej, ale Clary, która rzeczywiście wszystko słyszała, nie miała ochoty słuchać jaki to on nie jest wspaniały i przystojny. Nie mogła już wytrzymać, ale głos miał taki piękny. Jakby przemawiał do niej anioł. Nie, Clary stop nie możesz się w nim zakochać! Miłość to tylko ból i cierpienie. Poza tym on wygląda na typowego podrywacza. Wtedy usłyszała skrzypnięcie drzwi. Denerwowało ją to, że nie może nic zobaczyć ani powiedzieć. Tylko słuch jej pozostał. Dobre i to. Jak się mówi trzeba brać co dają. Osobą, która weszła do pomieszczenia była Isabelle.
-Jace. Nie zamęczaj jej opowiadaniami o sobie- powiedziała Isabelle.
-Ale to jest na prawdę bardzo ciekawe. 
-Nie wątpię. Jest z tobą coraz gorzej. Kto o zdrowych zmysłach gada do nieprzytomnej. Przecież ona cię nie słyszy-powiedziała i wyszła.
   Wtedy Jace dotknął lekko policzka Clary i zjeżdżał ręką w dół, aż dotarł do jej obojczyka. Dziewczyna poczuła, że nareszcie może otworzyć powieki. Popatrzyła najpierw na Jace' a, a potem na jego rękę i wybuchła.
-Co ty do cholery robisz?! Gdzie ja w ogóle jestem?! 


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   
Ta szkoła. :/ Rozdział miał byś wczoraj, ale nie wyszło. Jednak mam nadzieję, że rozdział, mimo że spóźniony to się spodoba. Czekam na wasze opinie. :D     
    

13 komentarzy:

  1. Boski rozdział. Nieźle ich Clary przywitała. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Clary nie tak ostro. Boski rozdział. Czekam na nekst. ♥ Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooow <3 Rozdział MEGA BOSKI <3<3<3<3 Musisz dodać next, bo nie wytrzymam ! Dodaj szybko, zrozumiano ?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, ale mam teraz dużo sprawdzianów. Eghh szkoła ;)

      Usuń
  4. Haha. Dobre. Claey zrobiła to specjalnie prawda? W koncu wszystko słyszała.
    Czekam na nexta bo rozdział boooski.

    OdpowiedzUsuń
  5. Suupeer <3 <3 Rozdział nieziemski i czekam na nexta ^.^ Dodawaj go szybko bo nie wytrzymam z ciekawości :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Postaram się jak najszybciej. Ale ostatnio jest nadał sprawdzianów ;/

      Usuń
  7. Super blog. No i rozdział też <3 Dzisiaj dopiero zaczęłam czytać jak tylko na niego natrafiłam. Czekam na next. Dodaj szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Clary dajesz w kość i tak czymać;Djestem z niej dumna. Ciekawe jak sie potoczy ich dialog przez ten jej wybuch?:) czekam na nextas::**** ps dzięki ze czytasz mojego bloga. ps2 w tym tygodniu rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha Clary się obudziła i da mu do wiwatu.
    Niech Jace lepiej kupi sobie jakiws ochraniacze...
    Rozdział cudo
    Czekam na nexta;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam ten blog i dlatego nominuję cie do LBA!!! Więcej informacji TU:
    http://city-immortals.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Heh, końcówka najlepsza ;P Czekam na nexta
    Tysja

    OdpowiedzUsuń